Reklama

Jak co poniedziałek… PAWEŁ ZARZECZNY

redakcja

Autor:redakcja

22 lutego 2016, 13:50 • 4 min czytania 0 komentarzy

U nich Shrewsbury, u nas Jan Bury. U nich powstanie federacji footballowej (1863), u nas Powstanie Styczniowe i rozdziobią nas kruki wrony… To są te małe różnice (Travolta), które nas różnią, ale… coraz mniej. Otóż szokiem było dla mnie to, że Manchester City wystawił w meczu o Puchar Anglii rezerwy i dostał piątkę.

Jak co poniedziałek… PAWEŁ ZARZECZNY

Wiedziałem, że w Anglii odpuszcza się Puchar Ligi, dlatego zadebiutował w Arsenalu Krystian Bielik. Ale Puchar Anglii, najbardziej prestiżowe rozgrywki? Gdzie Wembley okazuje się dziesięć razy za małe, a na finał jadą całe miasteczka, czekające na taki mecz nie latami, tylko pokoleniami?

Kiedyś czytałem wspomnienia Martina Petersa, który przegrał finał Pucharu z Tottenhamem chyba, i powiedział coś takiego: Byłem zrozpaczony, bo wiedziałem, że w karierze piłkarza taki mecz zdarza się najwyżej raz. Po roku byłem na tym samym Wembley i zdobyłem mistrzostwo świata!

To bajka z happy endem, z bucikiem Kopciuszka, pocałowaniem ropuchy zmieniającej się w księżniczkę, ale futbol to już nie jest bajka. To – poza Barcą i kumpelstwem na boisku – świat Excela.

Pellegrini wyznał, że miał tylko 13 zdrowych piłkarzy i podjął inteligentną decyzję. Moim zdaniem debilną. Puchar Anglii ważniejszy jest od Ligi Mistrzów, od cyrku, bo daje świadectwo kulturze i naturze, a nie rachunkom zysków i strat.

Reklama

Przecież na boisko trzeba tylko 11 zawodników, więc miał nawet dwóch za dużo! Ba, dawniej we Francji na mecze wyjazdowe brano właśnie 13 piłkarzy, bo maksymalnie można było zrobić dwie zmiany, i nawet nikt nie brał rezerwowego bramkarza! Bo po co zajmować miejsce w samolocie, jak w przypadku kontuzji można przecież wstawić do bramki kogoś z pola?

Lekceważenie ludzi jest coraz powszechniejsze, dlatego śmieciówkami obejmuje się i fanów. Gdy dla takiego Shrewsbury (dziś z Man United) czy Crystal Palace walka w pucharze to jak walka o ogień.

I ludzie nie rozumieją jak można nie mieć ambicji za sto tysięcy funtów tygodniowo, gdy niedawno tygodniówka wynosiła sto funtów.

To jest zarzynanie gry, bo i kibice zaczną uważać połowę spotkań za mniej ważną, gdy ważny jest nawet każdy sparring.

Mógłbym rozgrzeszyć Pellegriniego, bo to wina Guardioli, że siada zapał gdy i tak się odchodzi. Ale go nie rozumiem. Miałem wrażenie, że przynajmniej kilku trenerów jest inteligentnych i rozumie, że nie grają tylko o punkty i o awanse. Że dostali w darze możliwość budowania kodu kulturowego, ale nie takiego z wypiętą na wszystko dupą.

*

Reklama

Jak dziś tak pompatycznie nieco, to ciągnę. Poszedłem w sobotę na urodziny Kosy i nie to jest ważne, że popiliśmy, ja nawet potańczyłem, i że był Mały, i Kucharz (Lewy w Realu) i młody Kosa, i zjawiskowe dziewczyny, ale… Wygłosiłem tam coś w rodzaju laudacji na cześć reprezentanta etc. etc. Co to wygrywał na Camp Nou i z Legią (sędzia nie uznał, złodziej), i z Atletico… Ważniejsze było, po stokroć coś innego.

Otóż byliśmy dwoma wrogami, którzy przy każdej okazji szarpali się za klaty, a mordobicie było na początku dziennym – pisały o tym gazety, mówiono w telewizji, a wszystko to w Ziemi Świętej. Biliśmy się my, obaj chrześcijanie!

Są dwie wersje – moja że dostał swoje, jego, że mnie zbierali – tak naprawdę myśmy się tylko straszyli. Jak w szachach, groźba bywa silniejsza niż wykonanie. Ale… po paru latach, dzięki Piotrkowi Nowakowi, też dojechał, zostaliśmy przyjaciółmi i jesteśmy nimi do dziś.

Z wrogów serdeczni sąsiedzi, gdy często z tych serdecznych niegdyś mam dziś wrogów.

Zakończyłem to przemówienie słowami (a miałem i na myśli jego aktywność w polityce), że zgoda buduje, a niezgoda rujnuje. Obaj dostaliśmy brawa, bo widać było, że przecież życzymy sobie, swoim rodzinom, jak najlepiej, mimo uszczypliwości.

To chciałbym widzieć w świecie, który mnie otacza. Przyjaźń, zrozumienie, tolerancję, a nie obcinanie sobie głów.

*

A z naszej ligi – przemilczę, poza jednym. Narzekanie na stan boisk. Otóż dobry piłkarz, jeśli się za takiego uważa, powinien umieć zagrać na każdym, i wygrać na każdym. To dlatego przecież piłkarskie buty mają kołki, żeby nie grzęznąć w błocie i zgniłej trawie, po nic innego!

To dlatego Boniek wygrał superpuchar Europy Juve kontra Liverpool (najlepszy wtedy) 2:0, i strzelił oba gole na śniegu, bo… wkręcił sobie do butów dłuższe kołki, i się nie ślizgał.

Messi – tak wyczytałem w książce – szedł z piłka po drodze z wybojami, piłka skakała mu aż do kolan, ale on niestrudzenie parł do przodu. Ja też tak miałem, tylko zamiast piłki kopałem i podbijałem kamienie…

Przestańcie się użalać nad sobą, mięczaki, czy to z Polski czy od Pellegriniego.

Ładnie powiedział dziś Dawid Celt w „PS” o tenisie (to ten obecny chłopak Radwańskiej i jej sparingpartner): że dziewczyny są już tak świetnie przygotowane fizycznie, że jakby wyszła na kort jakaś nastolatka, toby ją… zabiły!

To jest kierunek w sporcie obowiązkowy. Nie odpuszczanie. Bo wtedy i kibice odpuszczą.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...