Reklama

Bąkowi trzeba oddać jedno: nie wie, co to żenada

redakcja

Autor:redakcja

19 lutego 2016, 15:11 • 4 min czytania 0 komentarzy

Jak to się mówi – co się raz zobaczyło, to się już nie odzobaczy. I niestety, żałujemy bardzo, ale przeczytaliśmy wywiad z Jackiem Bąkiem. „Człowiek krowa” wrócił w pełnej krasie, postanowił zabawić się z dziennikarką „Przeglądu Sportowego” w grę pod tytułem: „O cokolwiek mnie zapytasz, powiem ci, jaki jestem bogaty”. Wprawdzie zapaliła nam się lampka ostrzegawcza, czy aby na pewno jest tak bogaty, gdy powiedział, że już mu się nie chce latać na wakacje, bo woli pojeździć rowerem po Lublinie, ale mniejsza z tym. Mamy tu naprawdę ciekawy przypadek.

Bąkowi trzeba oddać jedno: nie wie, co to żenada

Oto krótki wykaz odpowiedzi Bąka na przeróżne pytania, które mu zadano:

– Gdy w 2010 roku wróciłem do Polski, zrobiłem wietrzenie szafy. Nazbierałem dwanaście 120 litrowych worków z ubraniami. Przy niektórych były jeszcze metki, choćby Dolce&Gabbana. Wszystko rozdałem. W szafie leży 60 par dżinsów. Mam tak wiele spodni, że gdy się zabrudzą, często nie piorę, zakładam kolejne.

– Gram lepiej od wielu gości z zespołu, a mam chodzić w tanich ciuchach z Leclerca? Poznawałem wielu ludzi, inny świat. Wynajmowaliśmy z chłopakami z zespołu prywatny samolot za 15 tysięcy, lecieliśmy z Lyonu do Cannes na imprezę. W pewnym momencie miałem pięć samochodów. Jechaliśmy z żoną do Paryża, kupowałem jej pięć torebek.

– Taki płaszcz miałem już 12 lat temu: czarny z lisem. Założyłem go dwa razy. W Hiszpanii było ich w sprzedaży dziesięć. Przebywałem na obozie, wszedłem do sklepu, młodzi piłkarze Austrii Wiedeń założyli się ze mną, że go nie kupię. Zdziwili się, musieli mi zapłacić po sto euro. Dla tych nastolatków to była bolesna przegrana, dlatego ostatecznie oddałem im te pieniądze.

Reklama

– Fajnie jest tam zarobić i wrócić do siebie. Jak już człowiek ma wystarczająco na koncie, to myśli: pieprzę to. Kupię w Europie 30 mieszkań, 10 sklepów, a do Kataru pojadę na wakacje. Zapalę cygaro i będę się z nich śmiał.

– Miałem pieniądze, żonę, a jednak się rozstaliśmy. Wiem już, że kasa jest ważna, ale nie najważniejsza. Pewnie, że z nią jest w życiu łatwiej. Masz ochotę, lecisz na Bahamy, kupujesz co dusza zapragnie.

– Gdy na policji powiedziałem, że żona ukradła mi półtora miliona złotych w brylantach z sejfu, to spojrzeli na mnie zupełnie inaczej. Miałem rachunki, wszystko udowodniłem. Twierdziła, że przede mną uciekała, ale zdążyła zabrać ze sobą 300 par butów i sto torebek. Wytoczyła mi też proces o zniesławienie, chciała dostać 50 tysięcy złotych. Nie walczyłem, po prostu nie chciało mi się chodzić po sądach. Płacę jej po tysiąc złotych.

– Kiedyś powiedziała: wolałabym mieć normalnego faceta, który pracuje w zwykłej firmie. Dobrze brzmi, tylko jakoś tak nie twierdziła, gdy kupowała dom za milion euro, pierścionki po 12 tysięcy euro, torebki po 3-4 tysiące, czy buty po tysiąc-dwa. Chciała samochód, Mercedesa S klasę za 400 tysięcy złotych. Dostała. Po chwili stwierdziła, że nie może podjeżdżać nim pod dom, bo ślizgała się na górce. Sprzedałem, kupiłem BMW za 100 tysięcy euro. Gdy przyjechała do Kataru wręczyłem jej walizeczkę, a w niej 15 pierścionków. „Nie wiem, który wybrać” – stwierdziła. „Wszystkie są twoje” – odparłem. Tak samo rozpieszczałem naszego syna, Jacka. Kupowałem mu, co tylko zapragnął. Anna wciąż jednak ze mną rywalizowała. Gdy ktoś pytał, czy jest żoną Jacka Bąka, odpowiadała: nie, to Jacek Bąk jest moim mężem. Denerwowała się, że zarabiam, ona nie. Zajmowała się firmą, gdy pytałem, czy daje sobie radę, tylko się denerwowała. Chciała mi udowodnić, że jest ode mnie zaradniejsza. No i zostawiła milion złotych długu.

– Narobiła mi wielu kłopotów. Wysyłałem jej pieniądze, kupowała nieruchomości, ale w 2012 roku dowiedziałem się, że od 2006 roku zapisywała wszystko na siebie. Kupiła budynek o powierzchni 700 metrów, do tego działkę.

– Zimą mieliśmy mieszkać w Alpach, pojechać w podróż dookoła świata.

Reklama

– Na nartach też się wyjeździłem, w Austrii miałem 9 par sprzętu, 12 kurtek, 8 par spodni.

Szczególnie podoba nam się ten fragment: „Gdy na policji powiedziałem, że żona ukradła mi półtora miliona złotych w brylantach z sejfu, to spojrzeli na mnie zupełnie inaczej”. No, też byśmy spojrzeli inaczej na kogoś, kto by nam powiedział, że miał w domu brylanty za 1,5 miliona złotych. Mówiąc konkretnie – spojrzelibyśmy jak na wariata. Ale wprost cudowny jest moment, gdy Jacek Bąk odpowiada na pytanie, czy wciąż uprawia sporty ekstremalne. I nawet wtedy musi koniecznie dodać coś o majątku: „Na nartach też się wyjeździłem, w Austrii miałem 9 par sprzętu, 12 kurtek, 8 par spodni”.

Nie mógł odpowiedzieć – nie, już nie jeżdżę. Musiał dorzucić wykaz kolekcji narciarskiej. To jakaś choroba, nie? To nie jest normalne? To jakieś opętanie mamoną, prawda?

Niestety, wszystko wskazuje na to, że to rodzinne. Zdjęcie profilowe jego syna na Facebooku wygląda tak…

Zrzut ekranu 2016-02-19 o 14.57.14

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...