Reklama

Jak co czwartek… LESZEK MILEWSKI

redakcja

Autor:redakcja

18 lutego 2016, 14:14 • 9 min czytania 0 komentarzy

Wiecie jak będzie wyglądał kontrowersyjny wywiad z piłkarzem przyszłości? Pomyliłem się i wziąłem nie tą odżywkę co trzeba. Wciągnął mnie film z Seagalem na Polsacie i poszedłem spać o 22:30 zamiast o 21, jak powinienem.

Jak co czwartek… LESZEK MILEWSKI

Wyobraźcie sobie Przegląd Sportowy. Wyobraźcie sobie, że redaktor prowadzący chce z wywiadu z reprezentantem na czołówkę wyciągnąć najbardziej kontrowersyjny fragment. Kupujesz gazetę, a tam tytuł na całą stronę:

“KIEDYŚ NAPIŁEM SIĘ ŁYKA COLI”.

Opowieści o panienkach, hazardzie, fontannie whisky wjeżdżającej do szatni – tylko w starych biografiach. Nasz futbol przechodzi gruntowny etap profesjonalizacji, i to na najbardziej fundamentalnym poziomie: mentalności.

***

Reklama

Mam nadzieję Tomek Ćwiąkała nie obrazi się, że pożyczę fragment jego wywiadu z Sebastianem Milą. Jest konieczny do zilustrowania procesu, który nie tyle się zaczął, co właśnie wrzucił wyższy bieg.

Któryś z naszych Chorwatów pytał mnie nawet ostatnio o Lewandowskiego, bo jeden z jego kolegów poznał go w Bayernie i też był pod wrażeniem jego profesjonalizmu. Wreszcie dostaliśmy namacalny dowód. Stworzyła się układanka, na szczycie której jest „Lewy”. On daje trendy i pokazuje, że można. Że chce ciągle więcej. Sam widząc go pragnę jak najdłużej utrzymać się na wysokim poziomie. Widzisz kogoś takiego i czujesz, że to jeszcze nie koniec. A to przekłada się nawet na ludzi, którzy nie mają z nim bezpośredniej styczności.

(…)Guardiola dziś właśnie powiedział, że to najbardziej profesjonalny piłkarz, z jakim pracował.

Nie dziwię się. Bo sam powiedz – znajdziesz kogoś, kto dba o siebie bardziej? On po prostu nie czuje potrzeby jedzenia nawet nie tyle niezdrowych rzeczy, co całkiem normalnych, na które wyjątkowo po meczu możesz sobie pozwolić. Tak jest zaprogramowany. Wielokrotnie wchodziłem do szatni, patrzę, a on je czerwone buraczki. Ja zaskoczony, a on tylko spojrzał w charakterystyczny dla siebie sposób. Kiwnąłem głową, no fajnie! W końcu jednak taki sukces odnosi nasz człowiek. Polak. Zawsze kiedy jeździmy na obozy, ludzie widząc nas w dresach pytają: co to za kraj? Co to za klub? Kiedyś było: „Polska? Ooo, Podolski, Klose!”. A teraz od razu Lewandowski.”

***

Ponownie wiara w Tomka, drugi fragment tym razem z wywiadu z Grzegorzem Krychowiakiem.

Reklama

“Jak koledzy podchodzą do tej twojej obsesji profesjonalizmu? Żartują, że nie pijesz alkoholu i nie wychodzisz na imprezy czy jednak na tym poziomie więcej zawodników ma takie podejście jak ty?

Jasne, że żartują. Ostatnio dwa razy nie poszedłem na kolację, bo było za późno. Hiszpanie uwielbiają zaczynać o 22, ale sorry, panowie, ja się wtedy kładę spać.

Kiedy się przestawiłeś na takie myślenie?

Celia czasem mówi: – Chodź, skoczymy gdzieś.

– Nigdzie nie idę, za dwa dni mam mecz.

– Ale inni idą.

– A czy inni biegają tyle co ja?

Pojawił się nawet artykuł, że biegam najwięcej w Europie. O czym to świadczy? O tym, że podchodzę do tego, co robię poważnie. Był czas, kiedy rodzice przysyłali mi słodycze, aż wszystkie wyrzuciłem do kosza i powiedziałem, że więcej tego nie chcę, bo mniej więcej wtedy łapałem urazy mięśniowe. Są wyjątki, ale uważam, że kontuzje mięśniowe to efekt braku higieny w życiu codziennym. Kontuzje oczywiście mogą się pojawić, ale chcę je ograniczyć.

Masz dietę rozpisaną od A do Z czy bez przesady?

Nie, mam ogromną swobodę, ale wiem, że muszę się ograniczać do ryżu, makaronu, warzyw i ryb. Często truję Celii, że tego nie chcę, bo za tłuste, a ten sos wyrzuć. Rano owoce, płatki owsiane i sok z wyciskanych pomarańczy, przed posiłkiem warzywa, a na obiad makaron, ryż, ryba, kurczak, indyk lub dwa razy w tygodniu mięso czerwone. Nic wyjątkowego. Nie ma tu żadnego sekretu.

(…) Co ty w ogóle robisz w wolnym czasie?

Kiedy gramy co trzy dni, nie ruszam się z domu. Sen, trening, odnowa. Codziennie jestem w klubie. Nawet kiedy mamy wolne i nikogo tam nie ma, idę zrobić trening regeneracyjny. Centrum treningowe leży pięć minut od mojego domu i czasem kiedy Celia się szykuje na jakieś wyjście, to mówię, że za chwilę wrócę i idę godzinę popracować.

(…) Kiedy ostatnio piłeś alkohol?

Nigdy.

***

Kiedy ostatnio piłeś alkohol? Nigdy. Temat zamknięty na cztery spusty jednym słowem. Dawniej piłkarz z polskiego topu nie odpowiedziałby na to pytanie dziennikarzowi, tylko postukał palcem w szklankę. Dzisiaj gość, na którego sukcesy patrzy całe pokolenie chcących mu dorównać, ucina temat zdecydowanym Nigdy. Jedno słowo, a brzmi jak topór wbijany w stół.

Gdybym był trenerem młodzieży, wydrukowałbym tę wypowiedź, oprawił w ramkę i przywiesił na drzwiach szatni.

Albo w sumie po przypomnieniu sobie opowieści piłkarza alkoholika, po historiach ze “Snu o potędze”, gdzie akademia Wisły była małpim gajem i wylęgarnią patologii, myślę, że może nawet szatnię bym w takie wydruki wytapetował.

Jeszcze mocniejsza jest dla mnie scena, o której opowiedział Mila. Wchodzi Sebastian, stary lis, który pamięta niejednego zawodnika ze starej gwardii. Widzi Lewego wsuwającego buraczki i w pierwszej chwili uśmiech, bo to jest coś, za co kilkanaście lat temu piłkarz nie miałby życia. Ale teraz? Teraz jest to wzór, trend, nawet dla niego. Mila patrzy na młodszego Roberta i dostaje pozytywnego kopa. Chęci cięższej pracy nad sobą, wiary w to, że można, że da się więcej z siebie wycisnąć.

Nie mogliśmy mieć lepszych ambasadorów piłki niż ta dwójka.

***

Uważam, że stracone pokolenie lat dziewięćdziesiątych poległo w dużej mierze przez mentalność. Tamte lata to doskonały materiał na książkę, a może nawet na film, serial, jednak na pewno nie wzorcowy materiał dla młodych adeptów piłki. Zabawowy tryb życia przy piłce był obecny już wcześniej, pewnie również na zachodzie, ale wydaje mi się, że w latach dziewięćdziesiątych tam już z tego wychodzono, a u nas dalej była impreza na całego, wolna amerykanka. Ile mogło osiągnąć to znakomite pokolenie, gdyby większość prezentowała profesjonalizm godny najlepszych współczesnych?

Pomyślcie jakie mieliśmy wtedy bogactwo utalentowanych piłkarzy. Pomyślcie tylko o rywalizacji na stoperze: Wałdoch, Hajto, Bąk, Łapiński, Zieliński, Wojtala, Kłos, Jaskulski, Jóźwiak, a jeszcze grający w Bundeslidze Żuraw, a jeszcze zastęp solidnych ligowców.

Wtedy młody zjawiał się w drużynie, patrzył na najlepszych, szukał wzorca, a widział ich przyklejonych do fajki czy kieliszka. Patrzył na reprezentantów, a tam facet z gestem, który wchodzi do baru i stawia wszystkim.

***

Ta mentalność przetrwała dłużej niż wam się wydaje, być może dlatego, że mocno trzyma się ogółem w Polsce tak zwana kultura picia. Wrócę znowu do wspomnianego wywiadu z piłkarzem-alkoholikiem. Kto nie pije ten kapuje, impreza z okazji imienin, urodzin, zwycięstwa, impreza z okazji pierwszego czwartku tygodnia. Lewego mało te realia nie zniszczyły. Zupełnie poważnie byliśmy o włos od zarżnięcia tej kariery u zarania. Legia połamanego Lewandowskiego wyrzuciła na zbity pysk, w Zniczu dostał szansę, ale w trunkowej szatni. Jeszcze większy szacunek, że sobie poradził i przebił się przez te trudne lata, bo wszyscy wiemy jaka potrafi być presja grupy, jakiej często potrzeba determinacji i siły woli, by iść pod prąd.

Mój rozmówca powiedział wprost: zaczął pić w szatni. To było nie za czasów armatek wodnych na meczach dawnej pierwszej ligi i wyników załatwianych pod stołem, ale raptem kilka lat temu. Wydarzenia opisane w “Śnie o potędze”, kiedy Wisła sprowadzała najlepszych juniorów z kraju, by ci później odstawiali szopki i tłamsili spokojniejszych, też rzucają się cieniem na całe środowisko. Pokazuje zdumiewające kulisy.

Zresztą, kolejny wywiad Tomka, tym razem z Grzegorzem Królem. Król mówi, że jedzie tramwajem, a tam młodzi gracze Lechii zastanawiają się co tu obstawić. Scenka nie sprzed dekady, nie sprzed paru lat, a z wczoraj.

Wciąż jest do zmiany bardzo wiele, ale wierzę, że ta walka może zostać wygrana, bo są Krycha i Lewy. Nie dzięki nim zaczął się ten proces, nie oni stoją za jego sterami, ale umówmy się: dali mu poważnego kopa w dupę na rozpęd. Dwie nasze najważniejsze wizytówki, dwóch, którzy są jaskrawym dowodem tego co należy dziś zrobić, żeby osiągnąć w sukces. Nie zrzucisz ich karier na karb talentu, bo choć obaj bezsprzecznie go mają, tak widać z każdego wywiadu, że to przede wszystkim owoc ciężkiego zasuwania, w wielkiej mierze poza treningami, w podporządkowaniu życia karierze sportowca. Boisko i dobra postawa na nim to nie tylko wysiłek włożony w trening, ale także we wszystko co robisz poza nim – niby oczywista oczywistość, ale przez tyle lat niestosowana. Wręcz krążyły porzekadła prześmiewcze, jak to dobry piłkarz musi umieć się też dobrze napić.

Słyszę, że ma powstać scentralizowany system szkolenia, że tu i tam powstają super akademie. Świetnie, ale one nie zmienią mentalności młodych. Taki zawsze znajdzie furtkę, by zrobić coś przeciwko, wymknie się, nabroi, bo przecież i tak idzie świetnie więc o co chodzi. Ale jak zapatrzą się w Lewego i Krychę – a to jest nieuchronne – to sami zgłoszą się w kolejce do dietetyka, sami zapiszą się na dodatkowe treningi. Siłą i zakazami w akademii nie zdziałasz tak naprawdę wiele, ale takie przykłady przejmują wyobraźnię. Mogą wygrać tę najważniejszą batalię: o umysł młodego człowieka.

Nie mogliśmy, po prostu nie mogliśmy trafić lepiej niż z Lewym. Gdyby naszą wizytówką był ktoś wybitny, ale szalony, taki powiedzmy Mutu, perspektywy byłyby zupełnie inne. A tak każdy mały chłopak goniący za piłką wie, że najlepszy z nas jest też wzorem profesjonalisty nawet w porównaniu do gwiazd z Niemiec czy Hiszpanii.  A jakby tego było mało tę postawę wspiera Krychowiak, drugi perfekcjonista – dublet, dwa konie pociągowe, które nie tylko mogą wygrać nam ważny mecz i przekonać na zachodzie, że warto stawiać na Polaków, ale mogą wyraźnie przyczynić się do zmiany mentalności całego pokolenia.

To ważniejsze i większe niż jakikolwiek boiskowy wynik.

***

Swoją drogą kryje się tutaj jedna pułapka. Lewandowski i Krychowiak podporządkowują swoje życie dla piłki nożnej od A do Z. Zapatrzony w nich chłopak to skopiuje od najmłodszych lat, a wielka konkurencja w świecie piłki uczy, że tak właśnie powinien robić, by mieć szansę.

Nie będzie miał więc planu B. Zainwestuje wszystko w futbol. A jeśli się nie uda?

Jest taka scena z angielskiego dokumentu o depresji piłkarzy, kiedy autor, były piłkarz Clarke Carlisie, idzie na trening do prestiżowej szkółki. I pierwsze co to mówi chłopakom:

“Wiecie, że 99% z was nie będzie grać zawodowo?”.

Śmieją się. Nie mają żadnej rezerwowej opcji. Wszyscy stawiają tylko na piłkę. Wszyscy są przekonani, że za parę lat spotkają się w Premier League.

A przecież każdy piłkarz, któremu się udało, pamięta stu równie dobrze zapowiadających się, którym nie wyszło.

W akademiach niektóre dzieciaki uczą się od szóstego roku życia. Był taki Cuqui z Widzewa, który kilkanaście lat spędził w La Masii, najlepszej szkółce świata i co, i też nie dostał patentu na poważne granie.

Ale przecież łatwo pomyśleć: skoro zrobię krok w bok by wypracować sobie plan B, to zaniedbam plan A. Zmniejszę swoje szansę, o której marzę. Potem zawsze sobie będę wyrzucał, że nie zrobiłem wszystkiego, co się dało.

Powiem wam, że próba zostania profesjonalnym piłkarzem to biznes ryzykowny jak cholera. Ale to może temat pod osobne opowiadanie.

Leszek Milewski

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Liga Narodów

Nowe reguły losowania grup eliminacji MŚ. Jak zwolnić trenera, to teraz

AbsurDB
1
Nowe reguły losowania grup eliminacji MŚ. Jak zwolnić trenera, to teraz

Felietony i blogi

Komentarze

0 komentarzy

Loading...