Reklama

Nielsen, Ondrasek, Hlousek. Kto zrobił dobre pierwsze wrażenie?

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

15 lutego 2016, 17:15 • 6 min czytania 0 komentarzy

W pewnych dziedzinach życia tzw. dobre pierwsze wrażenie jest absolutnie kluczowe dla dalszego rozwoju wypadku, determinuje wszystko, co wydarzy się w przyszłości. Dajmy na to – rozmowa o pracę albo relacje z nowo poznanymi (w wiadomym celu) kobietami. Margines błędu jest naprawdę niewielki, jedna wpadka może przekreślić całe starania. Przykładów podawać może nie będziemy, bo do głowy przychodzą nam same prymitywne rzeczy, ale generalnie wiecie w czym rzecz. W przypadku naszej Ekstraklasy i piłkarzy, którzy przed chwilą się w niej pojawili, aż takiego rygoru rzecz jasna nie ma – żaden trener nie posiada komfortu, który pozwalałby na odstawienie świeżaka już po jednym rozczarowaniu – ale pierwsze wrażenie z pewnością również ważną rolę odgrywa. 

Nielsen, Ondrasek, Hlousek. Kto zrobił dobre pierwsze wrażenie?

Pewnie po takim wstępie macie już świadomość, do czego zmierzamy. Pierwsza wiosenna kolejka dostarczyła nam trochę materiału do analiz, rozpoczął się czas weryfikacji, w końcu zobaczyliśmy w akcji tych, o których mniej lub więcej mówiło się w trakcie przerwy zimowej. Postanowiliśmy wybrać kilku, którzy zrobili właśnie pierwsze dobre wrażenie, mogą być zadowoleni z debiutu. A co za tym idzie – z pewnością warto mieć ich na radarach w następnych grach. Reszty rzecz jasna nie skreślamy, ale cóż – na dobre słowo na razie nie zasłużyli.

NICKI BILLE NIELSEN 

W tym przypadku trzeba oczywiście postawić grubą kreskę pomiędzy poczynaniami boiskowymi a całą otoczką. Chyba o żadnym nowym piłkarzu nie mówiło się jeszcze przed pierwszym gwizdkiem tak wiele, do Poznania zawitała bowiem barwna postać i która od razu postanowiła wysłać komunikat o treści: nudy ze mną nie będzie. Ale o tym cicho sza, patrzymy na boisko. A na nim Nielsen wypadł naprawdę przyzwoicie. Był aktywny od pierwszej minuty, pokazywał się kolegom, wywierał presję na przeciwnikach. Towar w 100% zgodny z opisem – tak można podsumować ten debiut, bo chyba nikt nie spodziewał się po nim gracji i technicznych popisów. Na plus oczywiście również bramka, z każdym kolejnym meczem presja stawałaby się coraz większa. A tak ma już to z głowy, można spokojnie ładować dalej. Bardzo dobrze zachował się przy trafieniu, bo to on zgrał piłkę do Linettego w środkowej strefie, a później błyskawicznie ruszył na wolne pole. Oczywiście przegrał też kilka istotnych pojedynków, nie skarcił Pilarza za dalekie wycieczki, ale na „7” w 10-stopniowej skali z pewnością zasłużył.

Reklama

PATRIK MISAK 

Zostajemy jeszcze na chwilę przy spotkaniu w Poznaniu, zaglądamy do drugiego obozu. Artem Putiwcew, który wygryzł ze składu Dawida Sołdeckiego, zaliczył – również za sprawą Nielsena – dość twarde lądowanie na polskiej ziemi. Zdecydowanie lepiej wypadł za  to gość, który w przerwie zmienił Tomasza Foszmańczyka. Patrik Misak. Może pozostawienie po sobie lepszego wrażenia niż piłkarz, który wybiegł w pierwszym składzie wielką sztuką nie było, bo ten wyglądał dokładnie tak jak przez większość jesieni, czy mizernie, ale pokazanie się na tle takiego Lecha trzeba docenić. Zaczął od głupiej straty w okolicach pola karnego, ale nie zniechęciło go zarówno pierwsze niepowodzenie, jak i kartoflisko zamiast murawy. Zapraszał kolegów do szybkiej gry, nie wybierał najprostszych rozwiązań, starał się zapaść w pamięć. Po jednej z indywidualnych akcji został sfaulowany w okolicach pola karnego. Skończyło się na niezłej sytuacji do strzału, zmarnowanej przez Plizgę, ale sędzia spokojnie mógł też pokazać żółtą kartkę faulującemu. A był nim Karol Linetty, który jeden kartonik w tym spotkaniu już obejrzał. W kolejnym meczu spodziewamy się jego występu od pierwszej minuty.

ZDENEK ONDRASEK 

Nieprzyjemny typ, ale śmiemy twierdzić, że Wiśle do ofensywnej układanki potrzebny był właśnie taki harpagan, a nie kolejna kopia Brożka/Jankowskiego/Boguskiego. Na początku trochę nas zaskoczył tym, jak głęboko cofał się po piłkę, ale później robił już to, czego można było spodziewać – brylował w pojedynkach ze stoperami. Przede wszystkim zgrał dwie ważne piłki – najpierw do Boguskiego, który trafił do siatki, ale był na spalonym, a w samej końcówce do Bałaszowa, ale inny nowy nabytek (lekkie rozczarowanie po sparingach) strzelił zbyt anemicznie. Zabrakło mu w zasadzie tylko gola, a miał jedną bardzo dobrą okazję. Czekamy na jego grę w duecie z Pawłem Brożkiem, na papierze wygląda to bardzo obiecująco.

LASZA DWALI, RYOTA MORIOKA, ANDRAS GOSZTONYI

Gdybyśmy mieli potraktować ich indywidualnie, plusiki, które postawiliśmy przy nazwiskach, trzeba by było oglądać po lupą. Ale wyróżnienie zbiorowe to co innego, na takie zasłużyli, każdy dorzucił coś od siebie, dzięki czemu drużyna mogła sięgnąć po trzy punkty. Po Gruzinie nie było widać, że ma dopiero 20 lat, w wielu sytuacjach zachowywał zimną krew. Trochę pomiatał nim ten Ondrasek, ale spodziewamy się, że taki los czeka jeszcze wielu obrońców. Gosztonyi zaliczył kilka ciekawych zagrań, szukał złamania akcji do środka i był przy tym w miarę dynamiczny, więc nie jest wcale powiedziane, że zaraz straci miejsce w składzie na rzecz Picha. Choć z drugiej strony – jego repertuar zagrań nie wydaje się szczególnie szeroki. No i Morioka, który miał być największym kozakiem. Gdybyśmy byli szczególnie złośliwi – a jak wiecie, staramy się nie być  – napisalibyśmy, że największy pozytyw jego występu, to fakt, że sprzedano kilka wejściówek więcej, na trybunach dało się dostrzec jego fanklub. Ale to nie to końca tak – widać u niego jakość. Zagrał jedno niezłe otwierające podanie, kilka razy przytrzymał piłkę. Miał lekkie problemy z decyzjami i odpuszczał w obronie, ale jedna zjebka od trenera powinna wystarczyć, by to poprawić.

Reklama

Podsumowując, cała trójka wypadła trochę lepiej od większości starej gwardii. Fakt, poprzeczka nie była zawieszona wysoko, ale jednak.

ŁUKASZ BOGUSŁAWSKI

Gdy pisaliśmy o nowych twarzach w kontekście Ustaw Ligę, wrzuciliśmy go do worka z ludźmi, na których nie warto tracić czasu, bo samo zaistnienie w Ekstraklasie będzie dla nich sukcesem. Oczywiście to nie był strzał na ślepo, widzieliśmy go w kilku spotkaniach pierwszej ligi. Ujmijmy to tak – potrafilibyśmy wymienić kilku piłkarzy z zaplecza, którzy grając na tej samej pozycji, bardziej zasłużyli na taki przeskok. Chociażby jego kolegę z obrony Chrobrego, Damiana Byrtka, który przeniósł się zimą do Wisły Płock. Ale Bogusławski – nominalnie stoper – zagrał w sobotę jako defensywny pomocnik i naprawdę pozytywnie nas zaskoczył. Tak jak napisaliśmy w relacji pomeczowej: spodziewaliśmy się, że będzie tylko – jak widzowie na meczu tenisowym – próbował nadążyć wzrokiem za piłką krążącą między piłkarzami Piasta, a nic takiego nie miało miejsca. A jeśli poradził sobie na tle Murawskiego, Vacka czy Maka, to z miejsca stał się obietnicą solidnego grania. I tak go teraz będziemy traktować, Górnik znów może trafić z posiłkami z zaplecza.

WARSZAWA 19.10.2013 MECZ 15. KOLEJKA III LIGA GRUPA LODZKO-MAZOWIECKA SEZON 2013/14 --- POLISH THIRD LEAGUE FOOTBALL MATCH IN WARSAW: GKP TARGOWEK - LEGIA II WARSZAWA 0:1 LUKASZ BOGUSLAWSKI FOT. PIOTR KUCZA/NEWSPIX.PL --- Newspix.pl *** Local Caption *** www.newspix.pl mail us: info@newspix.pl call us: 0048 022 23 22 222 --- Polish Picture Agency by Ringier Axel Springer Poland

 ADAM HLOUSEK

Z tego co widzimy, opinie na temat jego debiutu są dość mocno podzielone. Ujmijmy to może tak: Bundesliga to to nie była – a jeśli już, to dół tabeli – ale wypadł pozytywnie. Po meczu z Jagiellonią nie widzimy powodów, by:

a) ganić go za grę w defensywie,
b) chwalić za grę w ofensywie.

A będziemy się upierać, że w przypadku lewego obrońcy ważniejsza jest jednak pierwsza z tych wiadomości. Niby drużyna z Białegostoku nie była wczoraj w stanie poważnie go przetestować, ale jeśli Legia utrzyma poziom, to takich meczów, w których trzeba przede wszystkim zachowywać czujność, czeka go jeszcze tej wiosny jeszcze sporo.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

0 komentarzy

Loading...