Po mocno rozczarowującym piątku i mizernym meczu lidera – wczoraj o godz. 18 Ekstraklasa w końcu wskoczyła na właściwe obroty. Lechia załadowała pięć sztuk, Cracovia załadowała trzy, chociaż powinna Lechię przebić. Dziś ciąg dalszy ligowej inauguracji, na tapecie już mistrz i wicemistrz kraju.
Czy Lech jest w stanie gonić dalej?
Szóste miejsce w tabeli, siedemnaście – patrząc przed rozpoczęciem kolejki – punktów straty do lidera. Biorąc pod uwagę, że zostało dziewięć kolejek, brzmi jak mission impossible. Ale po tych dziewięciu dzielone są punkty, dochodzi siedem dodatkowych meczów. Jan Urban mówi, że o tytule można by mówić, jeśli po sezonie zasadniczym różnica wyniesie dziesięć, może osiem „oczek” przed podziałem.
Ktoś, słysząc delikatne gdybania z Poznania o mistrzostwie Polski, teoretycznie wciąż ma prawo się uśmiechać. Tylko że Kolejorz to idealne potwierdzenie, jak w trakcie sezonu zaczął funkcjonować plan naprawczy: w pewnym momencie ostatnie miejsce w lidze, zaś za kadencji Jana Urbana numer 1 w kraju (bilans 7-2-1). Do tego, żeby kontynuować marsz w górę tabeli, Lech potrzebuje przede wszystkim dobrze rozpocząć w rundę. – To będzie miało duże psychologiczne znaczenie – potwierdza Jan Urban. Jesienią, kiedy zespół prowadził Maciej Skorża, Kolejorz z Termaliką przegrał.
Czy w Poznaniu zaszła dobra zmiana?
Tej zimy Lech stracił dwóch ważnych zawodników, od których często rozpoczynano ustalanie składu (nie, nie chodzi o Thomallę i Formellę). Zamiast Hamalainena – jest Nicki Bille Nielsen, zamiast Douglasa – Władimir Wołkow. I oczy wszystkich będą skierowane właśnie na nich. Jak odnajdzie się ten szalony Duńczyk, który przynajmniej na razie na superstrzelbę się nie zapowiada? Co pokaże Wołkow i przede wszystkim w której minucie padnie? Urban nawet już nie ukrywa, że piłkarz nie jest gotowy do gry przez 90 minut.
No i jest jeszcze Sisi – chłopak, którego zna Urban i który ostatnie pół roku spędził w Korei. Kolejna zagadka.
Jak mocno Nikolić odstaje od Nikolicia?
Kim jest Nemanja Nikolić i ile znaczy w polskiej lidze, przypominać nie musimy. Ale inny z Nikoliciów, Stefan, który zimą zameldował się w Niecieczy to spora zagadka. Już nawet nie chodzi o to, że zastanawia nas, jak będzie wyglądał na boisku – jesienią w chorwackiej ekstraklasie zdobył pięć bramek i zaliczył trzy asysty.
Bardziej jesteśmy ciekawi, jakie plany poza murawą ma nowy napastnik Termaliki. Zdarzyło mu się w przeszłości wracać z imprezy na czworaka i rzygać przez okno taksówki, co nie umknęło uwadze mediów, a także pobić z gościem, którego dziewczynę bajerował w klubie. Najciekawsze, że sam zainteresowany nie widział tym wszystkim nic złego – mówił, że wielu sportowców pije więcej. Chcielibyśmy go dziś zestawić z Nielsenem.
Czy to już będzie ta nowa Legia?
Jeśli jesienią ciężko było oceniać pracę Stanisława Czerczesowa, dziś można śmiało zacząć to robić. Po pierwsze, trener Legii wreszcie miał czas, by popracować z zespołem wedle własnego pomysłu – wcześniej nie dość, że nie poprowadził okresu przygotowawczego, to grał co trzy dni. Po drugie, wiemy dokładnie, z czego ten pomysł powinno się rozliczać: dominacji na boisku, świetnego przygotowania fizycznego, wysokiego pressingu i agresji. Po trzecie, jeśli o którymś polskim klubie powiedzieć, że zimą się wzmocnił – to właśnie o Legii. Na papierze są silniejsi niż jesienią.
Czy Duda i Hamalainen zmieszczą się obok siebie?
Jak na razie, wiele wskazuje na to, że tak. Zmieszczą się jednak obaj nie tyle w pierwszym składzie, co na ławce rezerwowych. Czerczesow – mimo że ma do dyspozycji Dudę, Hamalainena i Masłowskiego – najprawdopodobniej zrezygnuje z gry ofensywnym pomocnikiem na rzecz dwóch napastników. A ponieważ zarówno Słowaka, jak i Fina trochę żal trzymać w pozycji siedzącej, Legia ma zaprezentować nowe ustawienie. Jeszcze nie w pełnym wymiarze czasowym, najpewniej w trakcie meczu, w zależności też od wyniku, zmieni system na trzech obrońców i pięciu zawodników w drugiej linii, co pozwoli na odważniejszą grę. Wtedy otworzą się drzwi dla Dudy lub Hamalainena.
Czy Probierz powinien lekceważyć wyniki sparingów?
– Nie mają dla znaczenia – mówi trener Jagiellonii pytany o zimowe mecze kontrolne. Pytanie ma sens, bo podopieczni Probierza z dziewięciu spotkań przegrali sześć, zremisowali dwa, a wygrali jedno. Jedną z tych porażek była ta z niemieckim IV-ligowcem, którą trener chyba nie do końca potrafi wytłumaczyć. Wypowiedź dla sport.pl: – My mówimy, że IV-ligowiec, a ja zapytam: który zespół z II ligi z Polski jedzie na obóz zagraniczny? My jesteśmy romantykami piłki, jesteśmy zakochani w sobie i myślimy, że jesteśmy pępkiem świata. Ja wiem, ile zarabiają piłkarze w Kazachstanie, w Azerbejdżanie i powinniśmy trochę zejść na ziemię i ochłonąć z tymi naszymi ambicjami.
W Białymstoku twardo trzymają się ziemi, bo Jaga w tym sezonie zawodzi, nie łapie się do pierwszej ósemki i ma drugą najgorszą w lidze obronę. Nic dziwnego, że w tym okienku ściągnięto dwóch nowych obrońców, najpewniej od razu do pierwszego składu. Pytanie tylko, czy z przodu nie wygląda to zbyt słabo.