To już oficjalne i nic już w tej kwestii się nie zmieni. Gary Neville, znany na Półwyspie Iberyjskim jako „angielski Przytuła”, został najgorszym trenerem w historii nie tylko futbolu, ale sportów drużynowych ogólnie. Prowadzona (a raczej „prowadzona”) przez niego Valencia dostała właśnie w papę od do bólu przeciętnego Realu Betis i coraz szybszym krokiem zmierza w kierunku Segunda División. Już w tym tygodniu zawodnikom Neville’a oberwało się od kibiców. Andre Gomes zatrzymał się nawet przed centrum treningowym i usiłował tłumaczyć się wściekłym fanom, ale ci wyładowywali złość na kolejnych wyjeżdżających graczach. Aż wreszcie dostało się samym Neville’om. Te wybuchy frustracji zupełnie jednak nie wpłynęły na zespół. Była kicha, jest kicha.
Anglik – jak sugerowała hiszpańska prasa – miał dostać przed Betisem ultimatum. Nie może przegrać. Zaakceptowany byłby nawet remis, ale przy znośnej grze. Trudno to oddać liczbami. Valencia miała po prostu pokazać taki futbol, który przynajmniej dawałby choćby minimalną nadzieję. Nie udało się. Zakończyło się kolejną kompromitacją. Może i 0:1 nie brzmi jakoś drastycznie, ale zbieranina z Estadio Mestalla jest dziś tak rozklekotana, że – i piszemy to z pełną powagą – ciekawi jesteśmy, czy nie zlałyby jej czołowe drużyny z Ekstraklasy. To największe rozczarowanie w europejskim futbolu 2015/16. To po prostu absolutnie niewytłumaczalne.
Rodrigo – 30 milionów. Negredo – 30. Mina – 10. Abdennour – 25. Cancelo – 15. Gomes – 15. Peter Lim – kooperując z zaprzyjaźnionym agentem Jorge Mendesem – wydał latem 137 milionów euro. Więcej niż PSG, Juventus, Milan, Liverpool, Bayern czy Monaco. Efekt? Kryzys jeszcze za kadencji Nuno Espirito Santo zakończony wywaleniem Portugalczyka i sięgnięciem po biznesowego partnera Lima, czyli właśnie Neville’a. Dalszy ciąg tej kuriozalnej historii już znacie. Anglik przejął drużynę i wrzucił piąty bieg w kierunku drugiej ligi. Co prawda poukładał sobie relacje z zawodnikami – czego nie można było powiedzieć o skonfliktowanym z nimi Nuno – ale zupełnie nie przełożyło się to na boisko.
Dziś była taka katastrofa jak zwykle. Najaktywniejszym piłkarzem Valencii był świeżo wypożyczony z Realu Denis Czeryszew, a reszta grała swoje. Zwłaszcza obrona, która przy akcji bramkowej dla Betisu tylko potwierdziła, że chyba jednak jest nastawiona przeciwko trenerowi. Bo jak inaczej wytłumaczyć to, co zrobili defensorzy Valencii? To był Boliguibia Ouattara do potęgi piątej. Niesamowite, że na takim poziomie zdarzają się takie sytuacje, a na domiar złego z drugą żółtą kartką wyleciał Jose Gaya, jedno z większych rozczarowań tego sezonu. Obraz nędzy i rozpaczy – tylko tak można określić dzisiejszą Valencię.
Dziewięć meczów w lidze. Zero zwycięstw. Cztery punkty nad strefą spadkową. Miło było pana poznać, panie Neville.