Jestem tu od sześciu lat, czuję się z tym klubem związany, ale w piłce nikt nie patrzy na zasługi, każdy klub chce się rozwijać. I jeśli ktoś mi kiedyś powie, że nie ma tu już dla mnie miejsca, nie obrażę się, będę musiał to zaakceptować. Rozumiem, jakimi prawami rządzi się futbol, choć gdybym mógł, to chciałbym zostać tu do końca kariery – mówi w Przeglądzie Sportowym Łukasz Piszczek. Piątkowa prasa jest dość spokojna.
FAKT
Włosi wyszykują nam piłkarzy na Euro.
Włochy stały się prawdziwą ziemią obiecaną dla polskich piłkarzy. We wtorek i środę aż sześciu naszych zawodników zagrało w 23. kolejce Serie A i prawie każdy się czymś wyróżnił. Paweł Wszołek (24 l.) w starciu z Atalantą Bergamo zaliczył najlepszy występ, odkąd trafił do Włoch. On i Wojciech Szczęsny (26 l.) zostali wyróżnieni przez portal whoscored.com, który wybrał ich do jedenastki 23. kolejki. (…) Polski skrzydłowy zaliczył asysty przy obu golach dla Verony, a jego zespół wygrał 2:1. To dla tego klubu pierwsze ligowe zwycięstwo w tym sezonie. Poprzedni raz Verona wygrała…. 17 maja.
W ramkach:
– Kuszczak studiuje dziennikarstwo
– 19-letni Szymon Walczak testowany jest w norweskim Stabaek
– Ivo Pękalski pomaga uchodźcom
– Bełchatów zaciska pasa
– Trytko bliski przeprowadzki do Kazachstanu
– Buksa przyćmi Paixao
I pytanie, które nurtuje kibiców Legii: Co zmaluje Malarz?
Pierwszym bramkarzem Legii w rundzie wiosennej będzie Arkadiusz Malarz (36 l.). Prezes klubu Bogusław Leśnodorski (41 l.) zapowiedział, że odpuszcza negocjacje z szefami Wisły w sprawie zimowego transferu Radosława Cierzniaka (33 l.). – Teraz już nic nie dajemy i czekamy na chłopaków w lipcu – stwierdził „Leśny”, nawiązując do sprawy wykupienia Cierzniaka i Konrada Handzlika (18 l.), który również będzie zawodnikiem Legii od lipca. (…) Mimo wpadek Malarz mocno wierzy w swoje umiejętności. – Nie akceptuję roli zmiennika. Powinienem dostać więcej szans – denerwował się jeszcze kilka tygodni temu.
Problemy kondycyjne Volkova.
Potrzebuje jeszcze trochę czasu, żeby dojść do pełnej formy – mówi trener Jan Urban (53 l.) o Vladimirze Volkovie (29 l.). (…) – Ostatnie dni były dla mnie nieco szalone. Jestem zmęczony, ale nie mam zamiaru się użalać nad sobą. Chcę jak najszybciej wskoczyć do składu – przyznaje Volkov, który w niedzielę trenował pierwszy raz z ekipą mistrza Polski, a w poniedziałek był w podstawowej jedenastce podczas sparingu ze Slavią Praga (1:3). Po godzinie w jego miejsce wszedł Tamas Kadar (26 l.) i wiele wskazuje na to, że Węgier rozpocznie ligę na lewej obronie. Powód? Volkov na razie nie jest jeszcze w stu procentach gotowy do gry. – Ma problemy z wytrzymaniem całego spotkania, bo dawno nie rozegrał 90 minut – tłumaczy szkoleniowiec lechitów.
RZECZPOSPOLITA
Leicester droga na Everest. Jedyny tekst w dzisiejszej Rzepie.
Anglicy też mają swojego Piasta Gliwice. Harce niewielkiego śląskiego klubu w ekstraklasie, gdzie każdy może wygrać z każdym, a przepaść między bogatymi a biednymi da się przeskoczyć dzięki dobrej grze, są jednak mniej zaskakujące niż to, co robi Leicester City w najbogatszej lidze świata. Tam na co dzień mały klub musi rywalizować z międzynarodowymi korporacjami o niebotycznych budżetach. Role w Anglii są rozpisane od dawna – o mistrzostwo i miejsca w Lidze Mistrzów bije się wielka czwórka (Manchester Utd. i City, Arsenal oraz Chelsea). Liverpool i Tottenham wykrwawiają się i napędzają spiralę długów, próbując wyrwać z tego tortu coś dla siebie, a niżej jest cała reszta. Ona też dzieli się na tych z większymi ambicjami (Everton czy West Ham) i mniejszymi, którzy za wielki przywilej powinni poczytywać sobie fakt, że w ogóle mogą w Premier League rywalizować. (…) W zeszłym sezonie o tej samej porze – po 24 kolejkach – „Lisy” wciąż zajmowały ostatnie miejsce w tabeli Premier League, na które spadły pod koniec listopada 2014. Ba, zostały na nim aż do połowy kwietnia. Dzięki świetnej końcówce – siedem zwycięstw w ostatnich ośmiu spotkaniach – menedżer Nigel Pearson uratował klub przed spadkiem. Posady jednak nie udało mu się utrzymać, a do miasta, które trafiło na czołówki gazet z okazji powtórnego pogrzebu Ryszarda III Yorka w maju zeszłego roku, przyjechał Włoch Claudio Ranieri. Ten sam, który w listopadzie 2014 roku został zwolniony z posady selekcjonera reprezentacji Grecji po porażce z Wyspami Owczymi… Ten sam, który mimo trzech dekad w zawodzie i pracy w takich klubach, jak Juventus, Chelsea, Valencia czy Inter, nigdy nie zdobył tytułu. Tak naprawdę Ranieri idealnie wpisywał się w politykę personalną klubu, którego właścicielem od 2010 roku jest Taj – Vichai Srivaddhanaprabha. O sile drużyny stanowią gracze, których już dawno skreślono. Rekordy bije Jamie Vardy, który wcześniej bił ludzi.
GAZETA WYBORCZA
Przemysław Zych pyta, kto chce ekstraklasę.
Od upadku komunizmu w polskiej lidze zagrało ok. tysiąca obcokrajowców. Do 2010 r. tylko 56 grając w ekstraklasie zasłużyło na występ w reprezentacjach swojego kraju. W ostatnich pięciu latach, po wybudowaniu najnowocześniejszych stadionów w Europie, było ich aż 84. Marka ekstraklasy wzrosła. Sprowadzanie nieco lepszych zawodników przełożyło się na ciut lepsze wyniki w europejskich pucharach. W 2009 r. ekstraklasa zajmowała 26. miejsce w rankingu UEFA, w 2015 awansowała na 18. – Z roku na rok możliwości polskiej ligi są coraz wyższe. Myślę, że to się nie zmieni – mówi Artur Płatek, skaut Borussii Dortmund, pomagający w wyszukiwaniu piłkarzy Piastowi Gliwice. – Dziś częściej niż wcześniej piłkarze o znanych nazwiskach biorą pod uwagę ekstraklasę. Rozmawiam z menedżerami i dyrektorami sportowymi z Niemiec, Włoch, Słowenii, którzy oglądają polską ligę. Każdy dostrzega, że ekstraklasa jest dobrym oknem wystawowym dla klubów z Europy Zachodniej. Dużo zawodników wyjeżdża z Polski przynajmniej do europejskich średniaków – dodaje Płatek. – Na najlepszych piłkarzy z zagranicy wciąż nie mamy szans, ale dla wielu Polska z kraju trzeciego wyboru, staje się tym drugim – mówi menedżer Marcin Lewicki z ProSportManager. – Zmienił się też rynek. Generalizując, dziś płaci się za piłkarzy albo miliony, albo nic, dlatego też więcej średnich piłkarzy jest w zasięgu naszych klubów. Coraz lepsi zawodnicy, wraz z nowymi stadionami, fanatycznymi kibicami i fajną otoczką, pozwalają przyciągać kolejnych zawodników.
Z kolei Michał Szadkowski pisze o futbolowych marzeniach przewodniczącego Xi Jinpinga.
Chińskie transfery widać nawet z kosmosu. W czwartek Jiangsu Suning dopięło szczegóły wartego 50 mln euro transferu Alexa Teixeiry z Szachtara Donieck. Dziewiąty zespół ligi (!) przelicytował Liverpool, który też starał się o 26-letniego rozgrywającego. Wcześniej to samo Jiangsu Suning rzuciło 28 mln za Ramiresa z Chelsea, a Guangzhou Evergrande – 42 mln za rezerwowego Atlético Jacksona Mart~neza. W sumie w styczniu Chińczycy wydali ok. 250 mln. Spektakularne zakupy to jednak tylko część planu, wcale nie najważniejsza. Chińczycy nie chcą powtórzyć błędów Amerykanów z lat 70. i krajów Zatoki Perskiej z lat 90., których pomysł zaczynał i kończył się na obdarowywaniu zagranicznych, często podstarzałych, gwiazd olbrzymimi pensjami. Za kompleksową strategię odpowiada przewodniczący Xi Jinping. To on rok temu ogłosił budowę futbolowego imperium. – Piłka nożna może odgrywać dużą rolę w wychowaniu fizycznym, uczyć woli zwyciężania – mówił przywódca Chin, gdy ogłaszał 50-punktowy projekt zakładający m.in. zorganizowanie mundialu i wybudowanie w ciągu dekady 50 tys. szkółek piłkarskich. Kibicem był od zawsze, przy okazji zagranicznych wizyt spotykał się z byłymi piłkarzami (David Beckham dał mu koszulkę), odwiedzał stadiony i centra treningowe. Już w 2009 r. mówił, że chciałby odmienić chiński futbol, jeszcze przed dojściem do władzy (2013 r.), inspirował największe firmy dynamicznie rozwijającego się kraju do inwestowania w kluby i szkółki. Dopiero rok temu piłka stała się jednak sprawą wagi państwowej, częścią “chińskiego marzenia”, głównego sloganu Xi Jinpinga.
SUPER EXPRESS
Kolejny drobny klub ma problem z odzyskaniem pieniędzy za zagraniczny transfer wychowanka. O tym, jak Olsztyn walczy z Arabami.
Dziś pokazujemy drogę przez mękę Naki Olsztyn, gdzie zaczynał Adrian Mierzejewski. W tym przypadku pieniądze należały się dwa razy: po transferze do Trabzonsporu i właśnie do Al-Nassr. – Od Trabzonsporu dostaliśmy pieniądze po ciężkich bojach, które trwały dwa lata! – mówi nam Andrzej Nakielski, założyciel Naki Olsztyn. – Od Arabów nic nie otrzymaliśmy, ale muszą nam zapłacić! PZPN pomógł z Trabzonsporem, pomaga i teraz. Gdyby nie związek, nie wiedziałbym, jak to ugryźć – przyznaje Nakielski. W tym przypadku Faisal bin Turki Nasser, prezydent Al-Nassr, powinien zapłacić klubowi z Olsztyna 24 700 euro (około 106 tys. zł), a Wiśle Płock – 78 796 euro (338 tys. zł). – Dla Arabów to nic, a dla Naki duże pieniądze. Myślimy o budowie boiska. Mam 15 trenerów wolontariuszy, nikt z nas nie ma etatu. Takim klubom jak nasz te pieniądze powinny być wypłacane z automatu, a nie tak, że trzeba procesy wytaczać – uważa Andrzej Nakielski.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Łukasz Piszczek jeszcze długo będzie grał w Dortmundzie.
W Borussii do końca kariery. Tutaj rozmowa z piłkarzem.
Wrócił stary, dobry Łukasz Piszczek?
– Ale co to stwierdzenie właściwie oznacza? Chodzi o to, jak grałem przed kontuzją biodra? Ostatnio przeglądałem stare nagłówki gazet. Zobaczyłem tytuł po meczu z Hoffenheim, w którym zdobyłem bramkę. Brzmiał właśnie w ten sposób: „Wrócił stary, dobry Łukasz Piszczek”. Pięć dni później tytuły były jednak zupełnie inne. Pisano, że to jeszcze nie to, co przed operacją. Dlatego nie zwracam uwagi na takie hasła. Sam wiem, że jestem innym zawodnikiem niż cztery lata temu. (…)
Umowa obowiązuje do końca czerwca 2017. Bierze pan pod uwagę, by pozostać związanym z Borussią do końca kariery?
– Potrafię to sobie wyobrazić. Jestem tu od sześciu lat, czuję się z tym klubem związany, ale w piłce nikt nie patrzy na zasługi, każdy klub chce się rozwijać. I jeśli ktoś mi kiedyś powie, że nie ma tu już dla mnie miejsca, nie obrażę się, będę musiał to zaakceptować. Rozumiem, jakimi prawami rządzi się futbol, choć gdybym mógł, to chciałbym zostać tu do końca kariery.
Obok: mamy polski tydzień w Serie A (cytowaliśmy przy okazji Faktu) i kilku polaków z drugiej ligi niemieckiej walczy o awans.
Poza tym:
– Mistrz wraca z drugiego zgrupowania bez wygranej
– Życiowa szansa Malarza
– Wrocławska Wieża Babel i problemy z komunikacją
– Wiosna ma należeć do Adama Buksy
– Polczak widzi Cracovię w pucharach
– Korona bierze Rymaniaka
Nie podskakuj przy Reymonta. W galerii tych, którzy w przeszłości podpadali w Wiśle, są: Frankowski, Zając, Kuźba, Kłos, Jaliens, Piekutowski.
Wisła latami była dla polskich piłkarzy eldorado. Pchano się do niej drzwiami i oknami, bo wynagradzała najlepiej, a o poślizgach w wypłatach (do czasu) nie było mowy. To, co na papierze zgadzało się z tym, co na koncie. Ale skoro płacono, to i wymagano, a ci, którzy podpadali – nie mieli łatwo. Jako jeden z pierwszych na cenzurowanym znalazł się Tomasz Frankowski. Kiedy na początku sezonu 1999/2000 nie strzelił gola w dwóch meczach z rzędu… trafił do rezerw! Decyzję przyjął ze łzami w oczach. – W żadnym poważnym klubie nie traktuje się zawodników w ten sposób – mówił dziennikarzom.
Lider znów zaskoczy rywali.
Umiejętne zmiany systemu gry w zależności od rozwoju boiskowych wydarzeń, równowaga pomiędzy obroną a atakiem, świetne przygotowanie fizyczne. Takie pochwały płynęły najczęściej pod adresem Piasta minionej jesieni – i to mimo braku wielu wartościowych zmienników. (…) Jesienią podstawowe ustawienie, jakim grał Piast, opierało się na trójce stoperów i dwójce wahadłowych. Gdy drużyna musiała się bronić, ustawienie wyglądało na 1-5-3-2, a gdy atakowała, system gry zmieniał się na 1-3-5-2. Piast mógł sobie pozwolić na takie rozwiązania, gdyż Mak, Uros Korun, Marcin Pietrowski i Bartosz Szeliga nie mieli problemów z pełnieniem różnych roli. Zimowe transfery sprawiają, że wariantów, które może zastosować gliwicka jedenastka, obejrzymy jeszcze więcej.