Który klub przypominał Polonię z czasów Wojciechowskiego? Dlaczego zwolnienie Berga było pochopne? Pod jakim względem Czerczesow przypomina Smudę i z którym piłkarzem Legii najłatwiej się dziś identyfikować? Kto stworzył kółko wzajemnej adoracji, a kto zamyka usta krytykom? Co w dzisiejszym futbolu przypomina hazard i jakie postępowanie Leśnodorskiego przypomina działania Barcelony lub Bayernu? O tym wszystkim porozmawialiśmy z Pawłem Sołtysem, muzykiem szerzej znanym jako Pablopavo.
Cetnarski właśnie dzwonił.
I co?
Ma z wami na pieńku i śmiał się, że „ze mną nie pogadają, to z tobą chcą pogadać o mnie”. Pewnie to średnio prawda, ale trochę porozmawialiśmy o tym, jak szybko dziennikarze lub kibice potrafią zmienić opinię i jak bardzo się to nasiliło w ciągu ostatnich parunastu lat. Huśtawka. Łatwo można zjechać w czyjejś opinii na samo dno lub wskoczyć na sam szczyt. Albo tak, albo tak. Albo nie umie grać w piłkę, albo geniusz. A prawda zazwyczaj leży po środku. Tak jak w przypadku Mateusza.
Akurat w tym konkretnym przypadku niekoniecznie po środku. Rzadko zdarzały się aż takie zjazdy, a potem tak spektakularne powroty.
Ale nie wszyscy zdawali sobie sprawę z problemów fizycznych. Każdy piłkarz powie, że nie ma zdrowia, to nie ma gry. „Cetnar” jeszcze w Bełchatowie dostał mocno w kostkę na sparingu od Bajicia. Idiotyczna sytuacja. 78. minuta, niby niegroźna sytuacja, a potem z tym wysiękiem grał prawie dwa lata. Dopiero potem wszystko wyleczył i w sumie dobrze, że trafił do tego Widzewa, bo mógł odsapnąć. I nagle okazało się, że ciągle umie grać w piłkę. Wiadomo, że nigdy nie będzie sprinterem, ale chyba się zgodzisz, że Cracovia nie byłaby w tym miejscu, gdyby nie jego forma.
Jasne.
Za trenera Podolińskiego Mateusz grał ogony, przyszedł Zieliński, zapytał: „dlaczego ty w zasadzie nie grasz? Chory jesteś?”. I oparł całą grę ofensywną na Cetnarskim, co mnie – jako jego przyjaciela – bardzo cieszy.
Mimo wszystko też pewnie dziwi.
Lojalnie wierzyłem, że Mateusz odpali.
Nie dawał jednak zbyt wielu argumentów.
Ale nawet w słabszych latach zdarzały się mecze, kiedy tu wpadły dwie asysty, tu jakieś prostopadłe podanie, tu coś innego. W Śląsku też miał bardzo dobre momenty, ale czasem grywał na dziwnych pozycjach, np. na fałszywej dziewiątce. Nie jestem taktykiem, ale on powinien grać na mózgu i kropka. Ani boczny pomocnik, ani napastnik. W Cracovii ta wymienność jest większa i nigdy do końca nie wiadomo, kto występuje na jakiej pozycji, co sprzyja Cetnarskiemu. Być może selekcjoner powinien się zastanowić, czy taki chłopak nie mógłby pojechać do Francji jako zmiennik.
Nawałka nie jest przekonany do jego dynamiki.
No dobrze, ale Mila ma tę dynamikę? Jest bez formy od roku, a pewnie pojedzie. Szanuję trenera za lojalność wobec piłkarzy. Postąpił jak Górski – u niego też niekoniecznie grali najlepsi z ligi. Chciałbym jednak, żeby trener przyjrzał się Mateuszowi. Mam słabość do piłkarzy – w tym do Zielińskiego – którzy umieją coś więcej niż tylko biegać.
Skąd w ogóle ta znajomość z Cetnarskim?
Z przypadku. Mateusz jest fanem bardziej skomplikowanej muzyki niż disco-polo i chodzi na koncerty. Kiedy występował w Bełchatowie, graliśmy akurat w Łodzi. Poszedłem do baru na piwo, Mateusz tam stał i zagadał jak normalny słuchacz. „Fajny koncert”. Ja się tak przyglądam i: „a ty czasem nie jesteś kapitanem młodzieżówki?”. Zdziwił się, bo nie był zbyt rozpoznawalny. Od słowa do słowa okazało się, że mamy o czym pogadać i zaprzyjaźniliśmy się. Kiedy wpada grać w Warszawie, jadę z nim wypić kawę w hotelu. Akurat mam okazję, żeby pojawić się koło Polonii, bo – jak wiadomo – rzadko tam bywam. Mateusz jest zaangażowanym słuchaczem. Zna się na muzyce, a ja nareszcie mam piłkarskie informacje z pierwszej ręki, nieprzefiltrowane przez dziennikarzy.
Nie wiem, czy to prawda, ale słyszałem, że Cetnarski w pewnym momencie był podłamany tym, jak mu idzie w piłce, także chorobami i zastanawiał się nad zainwestowaniem w rynek muzyczny.
Nie namawiałbym go, bo to słaby biznes. Kiepski okres dla muzyki i trzeba byłoby wielkiego zaangażowania, żeby coś z tego wyjąć. Wiem, że robił coś z jakimiś chłopakami z Wrocławia, ale nie wcinałem się w to. A czy był załamany? Kiedy pojawiła się sepsa – tak. To wyglądało groźnie nawet dla jego życia. Można było się podłamać, ale to twardy gość. Wszyscy myślą, że to przystojny, delikatny chłopczyk o miłej twarzy, ale nie – to naprawdę facet z charakterem. Wiesz, jak bywa z piłkarzami – kiedy nie grał u Podolińskiego, to nie chodził do gazet: „ojej, jaki ja jestem świetny, napisz coś”. Zacisnął zęby i walczył. Zdziwiło mnie natomiast, że Podolińskiemu nie wyszło, bo to niezły fachowiec i miał ciekawy pomysł. Ale to Ekstraklasa. Tu nie ma logiki. Trener, który przez rundę wydaje się świetny, nagle dołuje i trudno znaleźć przyczynę. Zieliński odszedł z Ruchu po porażce 0:6, a gdzie jest dziś? Nie do wytłumaczenia.
Na bazie rozmów z Cetnarskim i samego śledzenia Ekstraklasy nie masz wrażenia, że w Cracovii wreszcie, po tylu przespanych latach buduje się coś naprawdę poważnego?
Mam nadzieję, bo Cracovia zasługuje na to choćby z powodów historycznych. Wszystko jednak zależy od jednej osoby. To może być dobre dla klubu, ale czasem złe. Pytanie, jak ta osoba będzie reagowała. Jak wytrzyma ciśnienie. Jak postąpi, gdy przyjdzie dziesięć meczów gorszych. Ale jestem dobrej myśli, bo nawet teraz ubył Rakels, więc od razu wzięli sensownego Bułgara i Adamczyka, którego chciało kilka klubów. Cracovia – patrząc na budżet i stabilność – od wielu lat wydaje się naturalnym kandydatem, by wepchnąć się do walki Legia – Lech. Mają wszystko. Zero opóźnień. Bogaty właściciel kochający klub. Czego chcieć więcej? Zawsze jednak coś się nie zgadzało. Tu się ktoś pokłócił. Tu posprzeczał się dyrektor z piłkarzem, który odchodził. Przypominało to Polonię z czasów Wojciechowskiego, ale może wreszcie to się skończyło? Piłka nie lubi rozgardiaszu. I kolejna sprawa – największy problem w Polsce to trener, który zrobi wynik ponad stan. Zajmiesz czwarte miejsce i od razu wszyscy chcą iść za ciosem. Za rok po mistrza. Nie mówię tu o Cracovii, ale jeżeli masz 20 milionów budżetu i nie płacisz połowie piłkarzy, to nie ma siły – najlepszy trener tego nie udźwignie. Dobrze, że żyjemy w czasach, kiedy kibice mogą wywrzeć jakąś presję przez social media. Choćby te huraganowe wpisy, że Berg musi odejść. Cały legijny Twitter o tym huczał poza mną i jednym kolegą.
No właśnie – jesteś jednym z nielicznych fanów Berga.
Trenerów powinno się zatrudniać i zwalniać po sezonie. Przyszedł Czerczesow i co? Gra się zmieniła? Nie zauważyłem.
Będzie można miarodajnie ocenić po okresie przygotowawczym.
No to był sens wywalać Berga w trakcie rundy? Kuba Majewski z LegiaLive powiedział, że w Polsce żaden trener nie potrafi gasić pożarów, bo nikomu się na to nie pozwala. Coś się dzieje, to zwalniają. Wiesz, dlaczego zostawiłbym Berga? Bo miał pomysł. A to u nas nietypowe. Można się śmiać, ale naprawdę miał pewne schematy. Zdarzały się mecze fatalne, choćby ten z Niecieczą, po którym napisałem parę brzydkich słów, bo to był skandal. Wydaje mi się, że przeceniliśmy piłkarzy, którymi dysponował Berg. Po pierwsze – nie byli tacy świetni, po drugie – nie chcę nikogo oskarżać, ale mam wrażenie, że niekoniecznie za niego umierali.
Podejrzewam, że masz na myśli Kucharczyka.
Mam do niego pretensje. Nieelegancko jest krytykować byłego trenera, który zrobił ci najlepszy sezon w życiu. Kucharczyk nigdy nie grał tak dobrze jak w trakcie pierwszego okresu Berga. On wycisnął z niego wszystkie atuty. Szybkość, przebojowość, podejmowanie decyzji. Kucharczyk nigdy technicznie nie będzie Messim, ale jego najsilniejsze strony zostały tak wyeksponowane, że zaczął się kręcić wokół kadry. Mam wątpliwości, czy Czerczesow będzie w stanie tak pracować. Z tego, co pisze prasa – trochę tego brakuje. Sami piłkarze mówią, że nie ma tak indywidualnego podejścia, więc to chyba krok wstecz. W Bundeslidze można tak pracować, gdy dobierasz sobie wszystkich na tym samym poziomie, ale w Legii każdy musi mieć mankamenty. Nawet Nikolić. Ciężko być „bergowcem”, ale Czerczesow – jak powiedział mój kolega – trochę wygląda na rosyjskiego Franka Smudę. I oby to był Smuda z Widzewa, a nie z reprezentacji. Piłka to prosta gra, wysoki pressing, szybkie podania. Czy to dziś wystarczy?
Może na Polskę wystarczy?
Prezes jasno dał do zrozumienia, że trzeba przykręcić śrubę. I to mi się podoba, ale może trzeba było się pozbyć piłkarzy? Może trzeba było jasno pokazać, że pewne sytuacje są nie do zaakceptowania? W Niemczech to nie do pomyślenia, że ktoś może się tak prezentować jak kilku legionistów pod koniec okresu Berga. Irytuje mnie to. Trudniej zwolnić zawodników niż trenera, ale może kilku z nich warto byłoby schłodzić głowy? Może trzeba było przesunąć dwóch-trzech do rezerw? Jestem kibicem Legii i naprawdę lubię tych chłopaków, ale momentami – takie odnosiłem wrażenie – wydawało im się, że wygrali tę ligę bez trenera, bo są tak fantastyczni. No nie. Nie są.
Było wtedy sporo wypowiedzi…
… butnych. Po prostu butnych. Pewność siebie to co innego, ale między nią a butą jest cienka granica. Piłkarz nie może być małą dziewczynką, ale im po prostu gotowało się pod palnikiem. Efekt? Minął pewien okres i trzeba gonić Piasta, który – moim zdaniem – nie będzie grał gorzej. Berg w schyłkowym okresie się mylił, ale stracił też poczucie, że klub go wspiera. Wtedy zaczęły się te wszystkie odloty. A najbardziej szkoda Celtiku, bo wtedy Legia grała najfajniej w ciągu ostatnich paru lat i to na tle może nie wielkiego, ale poważnego rywala. Nie był to styl ultraofensywny jak za Urbana, ale skuteczny i chwilami widowiskowy. Potem coś pękło. I się posypało. Czy Radović odszedłby, gdyby Legia walczyła o Ligę Mistrzów? To aż niewiarygodne. Jedna z najdziwniejszych historii w polskiej piłki. Do dziś nie mogę tego pojąć.
Ewidentnie nie należysz do grupy kibiców Legii, którzy wpadają w euforię widząc na zdjęciach zdychającego Hamalainena po treningach lub te wszystkie niedźwiedzie.
Po prostu liczę, że to wszystko jest monitorowane i robione z głową. Okaże się, czy nie dojdzie do plagi kontuzji mięśniowych. Ale z drugiej strony… Kiedy tylko ktoś jedzie do Niemiec, to wszyscy, bez wyjątku, mówią: „nigdy tak ciężko nie trenowałem”. Może my po prostu za mało trenujemy? Albo za lekko? Ale kiedy za Berga trenowali lżej i sam rytm meczowy był treningiem, nie pamiętam, by Legia umierała w 80. minucie. Teraz słyszę, że źle wyglądali fizycznie. Ale kto? Kucharczyk? Nie sądzę. Radović tak, ale on już nigdy nie będzie dobrze wyglądał fizycznie. nie ten typ. Teraz nie dogadali się pewnie też dlatego, bo nie pasowałby do grania Czerczesowa. Wyobrażasz sobie „Rado” przy tak ostrym pressingu od pierwszej minuty?
Albo uznali, że jest już nasycony i po prostu nic nie musi.
Mam żal do Radovicia.
O to, że się nie dogadali teraz czy o odejście?
O odejście. Nie czułbym żalu, gdyby poszedł gdzieś, gdzie było coś poza pieniędzmi.
Nie przyjąłbyś oferty na milion złotych miesięcznie?
Ale on nie zarabiał źle. Miał jeden z wyższych kontraktów w Legii. Ogromne pieniądze.
Dziesięć razy mniejsze niż w Hebei China Fortune.
Ty byś pojechał do Chin?
Gdybym dostał takie pieniądze, to tak, dlatego nigdy bym nie krytykował Radovicia za ten transfer.
A ja bym nie poszedł. Nie miałbym pretensji, gdyby odszedł do tego Monaco, ale… druga liga chińska? Druga liga?! Gdyby to był jeden z wielu przyszedł-odszedł, mógłbym zrozumieć. Ale to był Radović. Radović! Rodzaj legendy. Sam opowiadał, że klub to dla niego coś więcej niż pracodawca. Więc jeśli faktycznie tak było, to jak mógł pójść do drugiej ligi? Albo mów, że piłka to zawód i wszyscy cię zaakceptują, albo to, co on i ponoś konsekwencje. Nie można być trochę dziewicą. Kocham klub i zrobię dla niego wszystko, ale dostanę więcej, to się zawijam. Dlatego uważam za przesadzone pretensje w Poznaniu do Hamalainena. On nigdy nie opowiadał, że chciał spędzić całe życie w Lechu. Traktował to jak pracę w korporacji.
Pretensje są raczej o te historie, że chciał wrócić do domu z powodów rodzinnych.
Ale ile on faktycznie opowiadał, a ile dopisali dziennikarze, bo to nośne? Dawno nie było tak głośnego transferu. „Bereś” był rezerwowym. Większość kibiców Legii pewnie nie do końca wiedziała kto to, ale Hamalainen – z czego dziś w Poznaniu się wycofują – był ich najlepszym piłkarzem.
Dla wielu Douglas pół roku temu mógł być fantastycznym zawodnikiem, a dziś ci sami wytykają, że nie umie bronić. Pamięć kibica jest krótka. W jakimkolwiek klubie, nie tylko w Lechu.
Douglas to skarb. Z miejsca kopie tam, gdzie chce i z taką siłą, jaką chce. Niby to abecadło, ale w Ekstraklasie prawie nikt tego nie ma.
Ale przyznasz, że kibice lubią się odżegnywać od niedawnych sympatii.
Oczywiście, ale sam nigdy bym nie powiedział, że Radović był złym piłkarzem. Co więcej – w pewnym momencie cała gra Legii wisiała na nim, a on to unosił. Najpierw był współliderem z Ljuboją, potem ciągnął ten wózek sam. To te nasze skoki – póki jest u nas, to najlepszy pomocnik od dziesięciu lat, ale gdy odejdzie, to jakiś fiński zapchajdziura, który trochę kopał, ale ogólnie niewiele dawał.
Kolejna sprawa, która jest zabawna z perspektywy osoby nie sympatyzującej z żadnym klubem, to fakt jak ludzie uwielbiają żyć spekulacjami transferowymi.
To o tyle ciekawe, że 20 lat temu tego nie było. Od dziecka czytałem prasę sportową, ale jakoś nie pamiętam, żeby aż tak żyło się plotkami. Jasne, że przed prawem Bosmana działo się mniej, ale potem też dowiadywałeś się, że ktoś podpisał kontrakt i tyle. A teraz to jak hazard. Wciąga. Wszystko możesz sprawdzić na Transfermarkcie. Pół Twittera to goście, którzy siedzą w tym do tego stopnia, że za moment wyciągną kolesia z drugiej ligi kolumbijskiej, który przydałby się w Legii na lewej obronie. Jak Football Manager! No i to piękne podpuszczenie z Wittwerem – kiedy wymyślili ten „transfer”, sam dałem się wkręcić i sprawdzałem, kto to jest. Wielu młodych ludzi zakłada jakieś strony o transferach i zaczyna na tym żerować. Coś podłapią, przeczytają, robią newsa i się roznosi. Tak też poszedł Wittwer. Bardziej przeraża, że paru poważnych – wydawałoby się – dziennikarzy przedrukowało to do gazet. Przecież wystarczyło zadzwonić do agenta i zweryfikować.
Trzeba przyznać, że ta akcja była spektakularna. Poszła tak szeroko, że o sprawie musiał się dowiedzieć sam Wittwer.
Na pewno! Chyba nawet trafił do trendów na Twitterze, a swoją drogą facet wygląda na całkiem porządnego piłkarza!
Skoro jesteśmy przy temacie – jak podobają ci się transfery z tego okienka?
Nie do końca rozumiem podpisanie kontraktu z Cierzniakiem. Pamiętam narrację prezesa sprzed roku – plan był taki: odchodzi Kuciak, mamy Malarza, Szumskiego i Majeckiego, ale chcemy powrotu Boruca. To – i trudno się Arturowi dziwić – jest dziś nierealne, ale za moment będzie za późno, bo będzie miał 40 lat. Cierzniak ma natomiast 32. Ty rozumiesz ten ruch?
Mam mieszane uczucia – Cierzniak zaliczył świetną rundę, ale nie wiadomo czy to nie jednorazowy wystrzał.
Takich było bardzo dużo.
Mackiewicz, Dziwniel…
Albo ostatnio Rakels. Dwie dobre rundy, a wcześniej? Ryzyko. Z drugiej strony trudno ferować wyroki – wypowiedź Rutkowskiego o Nikoliciu będzie mu pamiętana przez lata.
Jak Trzeciak o Lewandowskim.
Nie jestem fanem Trzeciaka, za jego czasów działy się w Legii straszne rzeczy, ale pytanie, czy tylko jego należy winić. Boję się, że nie tylko Trzeciak przegapił „Lewego”.
Ale też trener?
Dokładnie.
Poświęcasz Legii, jako jej kibic, sporo gorzkich słów, ale sam prezes, z tego, co czytałem, już ci odpowiada.
Robi wrażenie, co się dzieje wokół klubu. Legia organizacyjnie wyprzedziła wszystkich o dwie długości, łącznie z Lechem. Zapanowało myślenie jak w Barcelonie, gdzie mają sekcje piłki ręcznej, koszykówki, waterpolo i inne. Wreszcie przypomniano sobie, na czym polegała wielkość Legii w latach 70. i dofinansowano kolejne sekcje. Podoba mi się też, że prezes nie udaje, że Legia nie jest największa. Nie chowa się. Nie gryzie w język. Nie – on się zachowuje jak prezes największego klubu. Jasne, że czasem przesadza i lubi wetknąć szpilkę, gdy lepiej, żeby było cicho, ale coś za coś. Powiem nieładnie, ale to, że wyjęliśmy najlepszego piłkarza z Lecha, Lechii i Wisły – a bazuję tu na waszych notach – jednak o czymś świadczy. To gest w stylu Bayernu Monachiun. Macie świetnych zawodników? Okej, kupujemy. To zbija z pantałyku. Inna sprawa, że jeżeli nie będzie mistrzostwa, to wszystko zostanie wypomniane.
Wierzysz, że za tą organizacją pójdzie boisko?
Na tym polega kibicowanie.
A kiedy najłatwiej było być kibicem Legii?
Za Okuki. Wtedy z drużyny biła pewność, że wygrają mecz i ligę. Podobny moment był też za Ljuboji i „Rado”. Poza tym cały czas trwa okres – jak ujął to któryś dziennikarz – Legii „zawsze coś” Warszawa. A to kartka Bereszyńskiego, a to stracone mistrzostwo, a to inne sprawy. Mówię to wbrew sobie, ale fantastycznie, że pojawił się Piast, bo to klub, który nie wygląda jak meteor chwilowo mieszający w czołówce jak Odra Wodzisław. Nie bronią się na Legii czterema obrońcami i trzema defensywnymi pomocnikami licząc, że przy okazji coś wpadnie, tylko grają super piłkę. I to jacyś goście, typu Osyra, o których w życiu nie słyszałem. U Latala widzę coś, co widziałem u Berga – styl i schematy. Ogólnie mam wrażenie, że czesko-słowacka szkoła trenerska jest lepsza, bo podobnie odbierałem Kociana.
Wrócę do pytania – wierzysz, że boisko pójdzie w Legii za organizacją?
Jeżeli będą pamiętać, że najważniejsza jest praca długofalowa, a nie zrywy: tu zwalniamy, tu zatrudniamy – to tak. Chciałbym tylko, żeby się lepiej inwestowało w akademię. Wielu nie przebiło się w Legii, ale potem idą do pierwszej ligi czy innych klubów Ekstraklasy i dają radę. Umieją przyjąć i podać. Te akademie działają dla dobra polskiej piłki jak szkółka Realu, z której w Realu może nie zagrać prawie nikt, ale w Levante już jak najbardziej. Strasznie jestem natomiast zawiedziony Wolskim. Kiedy szedł do Fiorentiny, dawałem sobie za niego rękę uciąć. Miał w sobie takie coś… Aż ciężko to nazwać, ale nawet Duda tego nie ma. A propos – kupiłem nawet koszulkę z nazwiskiem Ondreja, ale z ostatnich dwóch lat to najsmutniejsza historia. Nie rozmawiałem z chłopakiem, ale oceniam na podstawie boiska i tego, co – niestety – opowiada w wywiadach.
Niestety?
Mówiąc krótko – popierdoliło mu się w głowie. Wszyscy przedstawiali go jako ułożonego, w końcu przyjechał z ojcem, aż nagle stworzyło się wśród tych młodych kółko wzajemnej adoracji. Dlatego cieszę się, że Żyro odszedł. Liczę, że zrobi karierę, ale w Legii by nie zrobił. Musiał odejść. Widać było, że stracił całą radość. Może się stresował? Z Dudą jest podobnie. Tylko jak go teraz sprzedać, skoro gra, jak gra i wartość leci? Może po Euro się to zmieni, ale gdybym go spotkał, to powiedziałbym mu wprost: „weź się człowieku ogarnij”. Zwyczajnie mi przykro patrząc na takie historie. Tak samo wkurwiały mnie te wypowiedzi Żyry. Oglądasz fatalny mecz, kiedy piłkarz zalicza dwa dobre zagrania, a potem słyszysz, że „zagrałem świetne spotkanie, a dziennikarze się nie znają”. Jedni się znają bardziej, drudzy mniej, ale… ludzie, trochę pokory!
Z kim najłatwiej ci się utożsamiać z dzisiejszej Legii?
Z Gui. Bo on ma głowę na duże granie. Berg wystawiał go na lewej obronie, gdzie chłopak ewidentnie się męczył, ale harował jak nikt. Ktoś pisał, że się tam nie sprawdził, ale to bzdura. Oczywiście, że się sprawdził, tylko szkoda go było marnować. Kibice kochają go za ofensywę. Nigdy nie wiesz, co zrobi. Pójdzie w idiotyczny drybling na dwóch przy samej linii, ale mu się uda. 99 piłkarzy na 100 tak nie postąpi. Taki pozytywny świrus, który – co nie jest regułą u południowców – świetnie walczy w obronie. Bezproblemowy, uśmiechnięty chłopak po przejściach w Portugalii, dla którego aż się chce przychodzić na stadion. Bardzo lubię też Prijovicia, choć wiem, że ma różną prasę.
Za co?
Bezczelny typ, ale nie przekracza granic. Nie widziałem takich wywiadów jak w przypadku Dudy czy Żyry.
W pierwszym wywiadzie trochę popłynął.
A, no tak, zapomniałem. Wszyscy mówili, że to będzie Zlatan, egoista, a okazało się, że świetnie gra dla drużyny. Fajnie z pierwszej piłki, na ścianę i może wygląda na wielkiego, niezgrabnego, ale nóżkę ma szybką. Nie jest taką maszyną jak Nikolić, ale gdy mówiono, że nie umie grać głową, strzelił pięknego gola. Ładnie zamyka usta krytykom.
Masz swój ranking ulubieńców z ostatnich dwudziestu lat?
Nikt nigdy nie przebije Dziekanowskiego, ale po Lidze Mistrzów? Numer jeden – Ljuboja. Irytował jak „Dziekan”, ale potem robił coś, czego nikt inny w lidze nie potrafił. Nie byłem najszczęśliwszy po aferze z Enklawą. Podoba mi się model niemiecki, gdzie masz tak zapieprzać po treningu, że nikogo nie interesuje, co robisz później. Jeżeli jesteś niedysponowany, to nie będziesz grał, a chodzenie za dorosłymi i sprawdzanie, czy ktoś kupił wino wydaje mi się głupie. Jedni nie powinni pić ani kieliszka, inni mogą posiedzieć, a potem zagrać.
Numer dwa?
Jacek Zieliński. Najlepszy obrońca ostatnich 20 lat. Klasa światowa. Nie przecinak, tylko inteligentny. Kiedyś siedliśmy ze znajomymi i próbowaliśmy sobie przypomnieć mecz, w którym zagrał źle. Nie udało się. A dla obrońcy to najlepszy wyróżnik, bo możesz zawsze na niego liczyć. Trzeci – Roger. Zawsze najbardziej ceniłem środkowych pomocników i wyjątkowo się cieszyłem, gdy trafili do nas Iwański czy Giza. Ten ostatni to dowód, że głowa jest najważniejsza. I boję się, że podobnie będzie z Masłowskim – wielka gwiazda małego klubu, a po wyjeździe ginie. Pamiętasz tę słynną historię, jak Giza jechał na lotnisko, taksówkarz skręcił do centrum i gość się dziwił, że w Warszawie jest palma. Jak taki gość ma wyjść na 30 tysięcy ludzi i to unieść? W Legii musisz mieć głowę, żeby wyjść na miasto i żeby to miasto cię nie porwało. Czwarte miejsce dla Bartka Karwana przed wyjazdem.
W pewnym momencie wydawało się, że idolem na lata może zostać Rzeźniczak, co – biorąc pod uwagę ostatnie miesiące – brzmi dość absurdalnie.
Naprawdę uważam, że przesadził z social media. Nie spodziewał się, że przy pierwszych potknięciach pójdzie aż taka fala hejtu. Kuba nie jest tak świetnym piłkarzem, jakim wydawał się dwa lata temu, ale nie jest też tak zły, jak niektórzy kibice go dziś przedstawiają.
Takie fakty, że był czołowym obrońcą ligi.
Sam wołałem: dlaczego Cionek, a nie „Rzeźnik”?! Narzucił gość na siebie za dużą presję. Może – co mówię z żalem – to czas, by wyjechał? Wciąż wiele rzeczy mi w nim imponuje. Jest piekielnie pracowity. Zawsze szanowałem go za to, czego nie ma wiele gwiazdeczek kochanych przez Twittera – Rzeźniczak zawsze zostawia sto procent. Zawsze! Nieważne, że potem gada głupoty w wywiadach. Na boisku daje wszystko. Nie pamiętam meczu, po którym sądziłbym, że odpuścił. To prawda, że chwilami myli się wyjątkowo głupi sposób, ale to też chyba efekt tego całego hejtu. Mówię to jako muzyk, bo mnie też to spotyka – trudno jest całkowicie wyczyścić głowę, gdy ktoś, kto cię nigdy nie widział, ciągle pisze, że jesteś debilem. Wiesz, kto jeszcze został niesprawiedliwie oceniony?
No?
Kosecki. Wiadomo, że te jego ciuszki to nie mój styl, ale on też zawsze zasuwał do końca. Nawet ta śmieszna akcja z „nasza panią”. Gdyby z drużyną było wszystko w porządku, to nie stałby tam tylko „Kosa”, tylko pięciu wielkich chłopów. Nawet pomimo że to było głupie – skoro poszedł jeden, to ruszamy. No kurwa, ja bym poszedł! Dlatego Kosecki może i jest dziwny, ale jaja ma większe niż inni. Często przy takich pozornie niewiele znaczących sytuacjach przekonujesz się, kogo można cenić.
Rozmawiał TOMASZ ĆWIĄKAŁA
Fot. FotoPyK