Dziś mija pięć lat od powrotu Rafała Murawskiego do Polski. Lech kupił go z Rubina Kazań za milion euro, wcześniej – sprzedał go Rubinowi za 3,2 mln euro. Kolejorz po zaledwie półtora roku odzyskał więc piłkarza, a przy okazji wyszedł na niezły plus.
Murawski, wbrew pozorom, nie wracał z zagranicy z podkulonym ogonem. W lidze rosyjskiej grał dość regularnie, m.in. z CSKA, Zenitem czy Spartakiem. Jego Rubin to nie był ligowy średniak, ale drużyna ze ścisłego topu. Przychodził do mistrza kraju, potem to mistrzostwo pomógł obronić. Zajrzał też na międzynarodową arenę – z Lechem występował co najwyżej w Pucharze UEFA, z Rubinem grał w Lidze Mistrzów.
W pierwszym sezonie: 13 minut z Dynamem Kijów, 47 minut z Barceloną, 90 minut z Interem.
W drugim sezonie: 180 minut z Barceloną, 90 minut z FC Kopenhaga.
Dlaczego wrócił? Źle się czuł na obczyźnie, nie potrafił odnaleźć się w nowym miejscu i chciał być blisko rodziny. Żona i dziecko wrócili do kraju pół roku wcześniej, to był dla niego bardzo trudny czas. Tym bardziej, że już wtedy prowadzone były rozmowy z Lechem – bezskuteczne. Ale w końcu Rubin przestał Polakowi stawać na drodze, dokonał wzmocnień w środku pola. Pytaniem było tylko, jaki kierunek obierze Murawski.
– Byłem gotów zapłacić ten milion, ale nagle okazuje się, że jego dotychczasowy klub nie jest zainteresowany sprzedażą zawodnika, a jego menadżer nie ma glejtu na to, żeby prowadzić jakiekolwiek negocjacje – mówił Józef Wojciechowski. Właściciel Polonii był mocno zdenerwowany na Radosława Osucha, agenta zawodnika, mówiąc, że ten prowadził grę pod publiczkę i wykorzystał go do podbijania stawki. Zaakceptował kontrakt samego piłkarza, złożył gotowość wyłożenia bańki euro na stół i odbił się od ściany.
Rzecz jasna wcale nie było tak, że Rubin nie chciał Murawskiego sprzedać. Za moment, dokładnie za tę samą kwotę, puścił go do Lecha. Osuch jeszcze prostował: – Gdybym nie miał upoważnień, to nie przeprowadziłbym tego transferu do Kolejorza.
Muraś ma prawo czuć rozczarowanie karierą zagraniczną. Jeszcze przed transferem do Rubina mówiło się o kilku ofertach, zainteresowany był m.in. Wolfsburg. Do skutku doszła jedynie przeprowadzka do Rosji, gdzie piłkarz – biorąc pod uwagę tylko aspekt sportowy – z pewnością nie zawiódł. Nie poradził sobie mentalnie.