Reklama

Wisła szczęśliwa, Piast zadowolony. Jankowski w Gliwicach.

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

21 stycznia 2016, 11:29 • 2 min czytania 0 komentarzy

Dzieje się zimą w Gliwicach. Co prawda na razie stosunkowo cicho w kwestii większych transferów do klubu, ale póki z Piasta nie odeszli Vacek, Nespor ani Hebert, kibice mają prawo się cieszyć. Tym bardziej, że – jak donosi „Sport” – miasto ma w pierwszym półroczu 2016 zasilić klub rekordową kwotą siedmiu milionów złotych. Wygląda więc na to, że w Gliwicach stawiają wszystko na jedną kartę – w tym roku ma być prawdziwy sukces. Ale nie tylko taki jak przed laty, gdy Marcin Brosz awansował do pucharów. Teraz w Piaście realnie pachnie mistrzostwem, więc czas rzucić karty na stół. 

Wisła szczęśliwa, Piast zadowolony. Jankowski w Gliwicach.

Radoslav Latal postanowił więc wzmocnić ofensywę. Po tym jak ostatecznie przyklepano transfer Martina Bukaty (o szczegółach tej skomplikowanej operacji możecie przeczytać TUTAJ), teraz sparingi w barwach piasta rozgrywa Maciej Jankowski. I jest to transakcja, która może radować obie strony – i Wisłę, i Piasta.

– Wisłę, bo z listy płac spadła niemała sumka, a kibicom z serc spadł kamień, że nie będą już musieli oglądać nieruchawego „Jankesa”.

– Piasta, bo Latal udowodnił, że potrafi zrobić czołowego ligowca nawet z Pietrowskiego, co oznacza, że Czech jest zdolny odbudować dosłownie każdego.

Dlaczego więc miałoby się nie udać z Jankowskim?

Reklama

Dla Maćka, który – jakkolwiek spojrzeć – zalicza awans sportowy, to chyba ostatnia szansa, by potwierdzić, że jego potencjał widzą nie tylko dziennikarze „Piłki Nożnej”. Mówiąc wprost: chłopak staje przed okazją, by – jako pierwszy piłkarz w historii – drugi raz zostać odkryciem roku. Wystarczy tylko nawiązać do czasów Ruchu, ciut podnieść poprzeczkę i poprosić Mraza, żeby wrzucał tak jak jesienią. Dalecy jesteśmy od twierdzenia – jak wielu krakowskich kibiców – że Jankowski był w Wiśle jakąś kosmiczną wtopą, ale jego styl gry często zwyczajnie drażnił. Liczby może i nawet go broniły (4 gole, 4 asysty jesienią), lecz zazwyczaj odnosiło się wrażenie, że chłopak (jaki chłopak?! To już 26-latek!) jest myślami zdecydowanie gdzie indziej. I chyba nawet sam zainteresowany potwierdzi, że przy Reymonta sprzedał z 40 procent potencjału, a na ogół po prostu się dusił.

A o tym, że świat nie kończy się na Krakowie, może najlepiej mu opowiedzieć Stępiński.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Ekstraklasa

Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Bartosz Lodko
0
Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Komentarze

0 komentarzy

Loading...