Martin Nespor – 800 tys. euro, Kamil Vacek – 600 tys. euro. Tyle wynoszą kwoty odstępnego gwiazd Piasta Gliwice wypożyczonych ze Sparty Praga. To tylko niewiele mniej niż półroczna dotacja dla lidera ekstraklasy. Oznacza to, że gliwiczanie wcale nie muszą na nich zarobić dużych pieniędzy po zakończeniu sezonu, nawet jeśli obu wykupią, bo finansowa poprzeczka zawieszona jest bardzo wysoko – czytamy dziś w Przeglądzie Sportowym. Czwartkowy przegląd prasy mocno okrojony, bo w Rzeczpospolitej nic piłkarskiego, w Gazecie Wyborczej – też nic (i w wydaniu ogólnopolskim i stołecznym).
FAKT
Kadra nabiła kasę PZPN.
Z 111 do 150 milionów złotych zwiększył się budżet PZPN w 2016 roku. Wszystko przez awans biało-czerwonych do finałów Euro, bo UEFA za ten wyczyn wypłaci Polsce premię. – Ale czekają nas też większe wydatki, bo musimy opłacić ze swojej kasy wszystko: sparingpartnerów, obozy, transport, przeloty, pobyt w ośrodku i koszty bezpieczeństwa – podkreśla wiceprezes PZPN Eugeniusz Nowak (67 l.). Samo zakwalifikowanie się do finałów mistrzostw Europy spowodowało, że piłkarska federacja stała się bogatsza o ponad 30 milionów złotych. Miała więc z czego zapłacić 12-milionową premię piłkarzom.
Dalej:
– Pietrzak może grać w Wiśle
– Cetnarski nie potrzebuje agenta
– 16-letni Bartosz Mrozek, zawodnik Lecha, na testach w Manchesterze United
– Lasza Dwali, nowy piłkarz Śląska, jeśli nie rozegra wiosną 300 minut, może poprosić po sezonie o rozwiązanie umowy
Głos zabiera Czesław Michniewicz: To jeszcze nie jest moja Pogoń.
Pracuje pan w Szczecinie ponad dziewięć miesięcy. Czy Pogoń już gra tak, jak pan sobie wymarzył?
– To jeszcze nie jest mój autorski zespół. W Pogoni mamy dobrych piłkarzy, świetnie dobranych pod względem charakterów i dzięki temu panuje kapitalna atmosfera. Ale w czasie meczów jest jeszcze mnóstwo momentów, w których nie gramy tak, jakbym chciał.
Nie obawiał się pan pożegnać dotychczasowych liderów Pogoni, jak choćby Radosław Janukiewicz?
– Kiedy przyszedłem do Szczecina, więcej mówiło się o utrzymaniu niż o walce o udział w europejskich pucharach i w kryzysowym momencie udało nam się to osiągnąć. Następnie rozpoczął się proces przebudowy zespołu. To nie tak, że ci, którzy odeszli, byli słabi. Po prostu za długo obracano się w tym samym gronie i uznaliśmy, że potrzebne są zmiany. Ryzyko było duże, bo za cztery tygodnie ruszała liga. Ale wygrana 2:1 z Lechem utwierdziła nas w przekonaniu, że idziemy w dobrym kierunku.
SUPER EXPRESS
Dźwigniemy Wisłę z kryzysu – mówi Tadeusz Pawłowski. Opowiada, że nigdy nie gra na remis, że w Wiśle jest taki potencjał, że po wejściu do ósemki i podziale punktów – puchary są bardzo realne. Czyli pompowanie balonika czas zacząć.
Może pan powiedzieć, że to jest już Wisła Pawłowskiego?
– Kiedy do drużyny wkomponują się nowi – Ondrasek, Małecki i Drzazga – uda się znaleźć napastnika i skrzydłowego, a do treningów wrócą kontuzjowani i dopracujemy taktykę, wtedy to będzie moja Wisła. Na razie poznaję zawodników. Patrzę, jak się zachowują w szatni, kto z kim się przyjaźni, siedzi na posiłkach.
Jako pierwszy tej zimy do drużyny trafił 20-letni Krzysztof Drzazga, który dla III-ligowych Polkowic zdobył 22 gole.
– Zachowując odpowiednie proporcje – to nowy Ondrej Duda. Krzysio może być wiosną odkryciem ligi. Ma w sobie ogromną lekkość wychodzenia na pozycję. Teraz myślę, jak go wkomponować w zespół – na środku ataku czy na skrzydle.
Ha, a dopiero Tomasz Frankowski mówił, że Ondrasek może być nowym Dudą. Jeszcze chwila i się w Krakowie zaczną mylić…
PRZEGLĄD SPORTOWY
Jako że w prasie pustki, zaglądamy już do PS. Na okładce, rzecz jasna, piłkarze ręczni.
Wróćmy jeszcze na sekundę do rozmowy z Michniewiczem.
Miał pan problemy z Małeckim?
– Pracowałem z zawodnikami, którzy wiele osiągnęli, rozegrali po kilkadziesiąt meczów w reprezentacji Polski czy kilkaset w ekstraklasie. Tomasz Iwan, Piotr Świerczewski, Piotr Reiss czy Tomasz Frankowski. Z żadnym nigdy nie miałem kłopotów i uważam, że dalej tak jest. Nie miałem problemu z Małeckim, być może on miał ze mną. Ale nie chcę do tego wracać. Niech mu się wiedzie w Wiśle.
Złote góry za Czechów, czyli za ile Piast może wykupić swoje gwiazdy.
Martin Nespor – 800 tys. euro, Kamil Vacek – 600 tys. euro. Tyle wynoszą kwoty odstępnego gwiazd Piasta Gliwice wypożyczonych ze Sparty Praga. To tylko niewiele mniej niż półroczna dotacja dla lidera ekstraklasy. Oznacza to, że gliwiczanie wcale nie muszą na nich zarobić dużych pieniędzy po zakończeniu sezonu, nawet jeśli obu wykupią, bo finansowa poprzeczka zawieszona jest bardzo wysoko. Do tej Do tej pory spekulowano, że te kwoty są niższe niż pół miliona euro, dlatego można było zakładać, że na tych transakcjach da się zrobić niezły interes. Z perspektywy Piasta jest znacznie gorzej, więc szefowie Sparty z satysfakcją słuchają pochwał płynących z Polski pod adresem ich piłkarzy.
Niezgoda i Masłowski wracają z Malty wygrani.
Na zgrupowaniu dobre wrażenie zrobił Jarosław Niezgoda, który przyszedł na początku stycznia do Legii z Wisły Puławy. – Jarek to bardzo inteligentny piłkarz, który mimo młodego wieku na boisku prezentuje się dojrzale. W drugoligowych spotkaniach sam potrafił rozstrzygać o wynikach. Nikt nie zagwarantuje mu teraz miejsca w podstawowym składzie, ale po wnikliwych obserwacjach uznaliśmy, że transfer do Legii nie będzie dla niego zbyt dużym przeskokiem – powiedział Michał Żewłakow. Opinia dyrektora sportowego Legii znalazła potwierdzenie podczas zgrupowania na Malcie. Niezgoda udowodnił bowiem, że rzeczywiście odstaje od nowych kolegów. Trener Stanisław Czerczesow był z niego zadowolony, bo bez problemów znosił duże obciążenia treningowe. Nie miał też zastrzeżeń co do gry 20-latka we wtorkowym sparingu z PSC Soccer Academy (5:0). Piłkarz pojawił się na boisku w drugiej połowie, przeprowadził kilka ładnych akcji i strzelił gola.
Pozostałe tematy w szerszej wersji niż w Fakcie. Zatrzymujemy się przy tekście o Mateuszu Cetnarskim, którego nikt nie wygania z Krakowa.
Przedłużenie kontraktu przez Cetnarskiego to świetna informacja dla kibiców Cracovii. – Jeszcze rok temu wszyscy najchętniej przegoniliby mnie z Krakowa. A dziś? Wszyscy twierdzą, że to moje miejsce na ziemi – mówi Cetnarski. – Zgadzam się z tym, teraz czuję się tutaj świetnie, ale nie zadeklaruję, że mam zamiar zostać w Krakowie do końca życia. Doszedłem do wniosku, że należy doceniać to, co mamy dzisiaj i tyle – dodaje piłkarz. (…) – Kiedy oglądam swoją grę, często mam do siebie pretensje, że dokonałem złego wyboru. Muszę próbować przewidywać rozwój wydarzeń o krok do przodu, bo na podjęcie właściwej decyzji mam ułamek sekundy – przekonuje pomocnik Pasów.
Duma Warmii może się wycofać z gry.
Niechaj jedna firma weźmie na siebie zobowiązania finansowe wobec jednego zawodnika do końca bieżącego sezonu – taki pomysł na przeżycie mają piłkarze Stomilu Olsztyn. Kasa I-ligowca świeci pustkami, zaległości klubu wobec zawodników rosną, a światła w tunelu nie widać. Poniedziałkowe walne zgromadzenie akcjonariuszy zostało przerwane. Powodem był brak przedstawienia realnej prognozy budżetowania spółki. Pieniądze za pracę zawodnicy z Olsztyna widzieli po raz ostatni w listopadzie. Piłkarzom powoli kończą się oszczędności i dochodzą do ściany. W podobnej sytuacji znaleźli się także pracownicy Stomilu. Odszedł już dyrektor Emil Wojda, nawet sekretarka nie wytrzymała sytuacji i znalazła sobie nowe zatrudnienie. Oprócz problemów finansowych, stomilowcom doskwiera brak zaplecza treningowego. – Tak źle nie było jeszcze nigdy. Nie mamy gdzie trenować, sztuczne boisko odśnieżono nam raz, bo był tam jakiś turniej młodzieży. Boimy się, że niedługo odłączą nam prąd i ogrzewanie w szatni – mówi Piotr Głowacki, pomocnik Stomilu. Obok pensji, klub zalega także z wypłaceniem zaległości za poprzedni sezon. W grudniu konta zawodników miała zasilić jedna z rat, ale do dziś nic nie wpłynęło.