Chyba każdy lubi historie synów marnotrawnych, wracających po latach zagranicznych wojaży lub (częściej) krótkiej przygodzie, która brutalnie pokazała ich miejsce w szeregu. Słabość do nich na pewno ma Ekstraklasa. Chcesz wrócić na stare śmieci? Nie ma najmniejszego problemu. Na jednych patrzymy z politowaniem i zastanawiamy się, jakim cudem ktoś kiedyś posądził ich o podbój Europy, ale są też i tacy, którzy po powrocie z dalekich krajów radzą sobie jeszcze lepiej.
Przed wiosną do Ekstraklasy wrócili jak na razie Artur Jędrzejczyk, Sebastian Steblecki, Marco Paixao i Paweł Golański. Ten ostatni kilka lat temu po wyjeździe do Steauy Bukareszt drugi raz trafił do Korony Kielce i przez kolejnych 5 sezonów w Polsce znów zaliczał średnio jakieś 50 wrzutek na mecz i królował przy chorągiewkach podczas rzutów rożnych, a nawet i udoskonalił swój repertuar o rzuty wolne. Można spodziewać się, że po kolejnej przygodzie w Rumunii poniżej pewnego poziomu nie zejdzie, nawet mimo 33 lat na karku. Ale przyznajmy, że bywało lepiej – w ostatniej dekadzie wśród sporej ilości kasztaniarzy znajdziemy przynajmniej dziesiątkę zawodników, którym Ekstraklasa służyła wybitnie.
PAWEŁ BROŻEK
Jeden z królów krajowego podwórka, szkoda tylko, że poza nim zawsze zbierał baty od większych dzieciaków. Trudno powiedzieć, dlaczego za granicę wyjeżdżał cały czas z pustym magazynkiem. Nie zawojował ani Trabzonsporu, ani Recreativo Huelva, nie udało się też w Celtiku Glasgow. Czy błysnąłby w dowolnie wybranej, nawet najbardziej pasztetowej lidze poza naszym krajem? No… nie mamy zbyt wielu powodów, by tak twierdzić..
W Ekstraklasie miewał lepsze i gorsze momenty, ale w Wiśle tylko raz trafił mu się sezon, w którym strzelał mniej niż 10 razy. W Krakowie najwyraźniej włącza mu się takie poczucie bezpieczeństwa i komfortu, że na treningi wychodzi w klapkach, szlafroku i z poranną kawą w ręku. Zmieniali się trenerzy, przychodzili i odchodzili zawodnicy, ale to na Brożku cały czas spoczywa ciężar dbania o bramki dla Białej Gwiazdy. Dodatkowy plus za cierpliwość, bo granie z Sarkim i Guerrierem mogłoby doprowadzić do szaleństwa co bardziej wrażliwe osoby.
Bilans przed wyjazdem (Wisła Kraków 2001/02, GKS Katowice 2003/04-2004/2005, Wisła Kraków 2004/05-2010/11): 220 meczów, 96 bramek, 45 asyst
Bilans po wyjeździe (Trabzonspor 2010/11-2011/12, Celtic Glasgow 2011/12, Recreativo Huelva 2012/13): 46 meczów, 5 goli, 6 asyst
Bilans po powrocie (Wisła Kraków 2013/14 -): 88 meczów, 40 bramek, 22 asysty
RAFAŁ MURAWSKI
Do Polski nie musiał wracać z podkulonym ogonem. Tak, grał w meczu, w którym Rubin ograł Barcelonę na Camp Nou, grał też w drugim, w którym Rosjanie z drużyną Guardioli zremisowali. Pamiętamy o tym, ale (niestety) jeszcze lepiej wryło nam się w pamięć to owiane legendą zdjęcie, które do dziś może pojawiać się jako przestroga w poradnikach typu „jak zrzucić kilka kilogramów przed wakacyjnym posadzeniem dupska na plaży”.
Kluczowym zawodnikiem w Kazaniu nie był, ale też nie nosił bidonów za piłkarzami, a i biedniejszy nie wrócił. W drugim sezonie stracił na wadze miejsce w składzie i wrócił do Lecha z niezłym skutkiem. No, przynajmniej do momentu, kiedy nie zaczął szukać wrażeń poza boiskiem i nie wylądował w rezerwach.
Pogoń Szczecin nie żałuje, że go wzięła, bo teraz miałaby duży problem ze znalezieniem kogoś, kto gwarantowałby tyle asyst i podań otwierających drogę do bramki. 34-latek w tym sezonie jest jednym z czołowych pomocników ligi. Tak, wiemy o tym, że nie jest to dla niej najlepsze świadectwo.
Bilans przed wyjazdem (Arka Gdynia 2004/05, Amica Wronki 2004/05-2005/06, Lech Poznań 2006/07-2008/09: 144 mecze, 14 bramek, 15 asyst
Bilans po wyjeździe (Rubin Kazań 2008/09-2010/11: 41 meczów, 1 gol, 0 asyst
Bilans po powrocie (Lech Poznań 2010/11 -2013/14, Pogoń Szczecin 2013/14 -): 166 meczów, 14 bramek, 35 asyst.
KAMIL GROSICKI
W pewnym momencie nawarstwiło mu się tyle problemów, że trudno było znaleźć kibica, który go nie skreślił. Normy szaleństwa zostały przekroczone nawet jak na skrzydłowego. Jagiellonia zaryzykowała i okazało się, że Grosicki ruletkę ostatecznie zostawił za sobą właśnie w Białymstoku. Odbudował się i razem z Tomaszem Frankowskim stworzył kapitalny duet – szybki, przebojowy skrzydłowy i wyrachowany snajper to zawsze recepta na gole. 3 sezony wystarczyły, żeby zapracować na kolejny transfer. W Turcji wiodło mu się różnie, potem w Rennes znalazł drogę do reprezentacji.
W perspektywie lat, które minęły od czasu zakrętów w jego karierze, zdecydowanie jeden z największych wygranych, którzy zdecydowali się powrócić na stare śmieci. Gdyby nie ten ruch, nie oglądalibyśmy takich asyst:
Bilans przed wyjazdem (Pogoń Szczecin 2005/06-2006/07, Legia Warszawa 2007/08: 34 mecze, 3 bramki, 4 asysty
Bilans po wyjeździe (FC Sion 2007/08 – 2008/09): 8 meczów, 2 bramki, 2 asysty
Bilans po powrocie (Jagiellonia Białystok 2008/09 – 2010/11): 68 meczów, 15 bramek, 21 asyst
ALEKSANDAR VUKOVIĆ
Jeden z powodów, dla których gracze z Bałkanów byli tak bardzo cenieni w Polsce. Może nie na tyle, by nasi rodacy wybierali Serbię zamiast Chorwacji jako wakacyjny kierunek, ale zasługi i tak muszą być docenione. Zapracował na szacunek kibiców przy Łazienkowskiej, rządząc i dzieląc w środku pola Legii. Dwa razy próbował swoich sił w Grecji, ani razu nie poszło zgodnie z planem.
Ostatecznie do Polski wrócił w 2009 roku, tyle, że już nie do Warszawy. W Koronie po przyjściu Ojrzyńskiego został główną postacią Bandy Świrów – przynajmniej pod względem piłkarskim, bo bez problemu można było znaleźć tam ludzi, którzy mieli dużo większy talent do demolki. Szanujemy, że po kilku latach opanował język polski lepiej niż niejeden grający w Ekstraklasie Polak.
Bilans przed wyjazdem (Legia Warszawa 2001/02-2003/04, 2004/05-2008/09): 185 meczów, 13 bramek, 14 asyst
Bilans po wyjeździe (Iraklis Saloniki 2008/09): 9 meczów
Bilans po powrocie (Korona Kielce 2009/10-2012/13): 80 meczów, 7 bramek, 7 asyst
ARKADIUSZ GŁOWACKI
Będą mijać lata, zawodnicy, którzy wchodzą do Ekstraklasy zakończą kariery, upadnie kilka rządów, poznamy kolejnych mistrzów świata i Europy, a na środku obrony Wisły Kraków będzie trwał Arkadiusz Głowacki. Tak to przynajmniej widzimy. Może nie być wychowankiem Białej Gwiazdy, miał epizod w tureckim Trabzonsporze, ale trudno sobie wyobrazić ten zespół bez niego.
W Turcji spędził dwa sezony, zagrał w Lidze Mistrzów, ale dużo czasu spędził w gabinetach lekarskich. Wisła przyjęła go z otwartymi ramionami. Nie był to już zespół, który jak wcześniej dominował w kraju, ale Głowackiemu najwyraźniej to nie przeszkadzało. Robił swoje. Takich rutyniarzy w Ekstraklasie jest już tylko kilku. Od lat każdy napastnik, który wchodzi do ligi, dostaje stempel jakości przystawiony jego korkami albo łokciem.
Bilans przed wyjazdem (Lech Poznań 1997/98-1999/00, Wisła Kraków 2000/01-2009/10): 203 mecze, 6 bramek, 4 asysty
Bilans po wyjeździe (Trabzonspor 2010/11-2011/12): 47 meczów, 2 bramki, 1 asysta
Bilans po powrocie (Wisła Kraków 2012/13 -): 103 mecze, 4 bramki
SEBASTIAN MILA
Na trzech latach za granicą można postawić grubą kreskę, a Austria Wiedeń i Valerenga Oslo bardziej niż z piłką będą kojarzyć się z problemami (zakładając, że w ogóle komuś Norwegia kojarzy się z futbolem). Powrót do Ekstraklasy to było prawdziwe zmartwychwstanie – krótki pobyt w ŁKS-ie, przenosiny do Śląska Wrocław, gdzie został zdecydowanym liderem drużyny, najlepszym asystentem, a do tego dokładał jeszcze bramki. Sukcesy wrocławian sprzed kilku lat byłyby możliwe bez niego? Śmiemy w to wątpić.
Wraz z zastrzykiem pewności siebie przyszedł zastrzyk kilku nadprogramowych kilogramów, ale w tym miejscu podziękujemy Tadeuszowi Pawłowskiemu – kiedy pojawił się w klubie, Mila zacisnął zęby i po prostu zapieprzał. Wyszło to na dobre wszystkim, a tę akcję z meczu ze Szkocją będziemy pamiętać jeszcze długo:
Dotychczasową grę w Lechii Gdańsk przemilczymy.
Bilans przed wyjazdem (Dyskobolia Grodzisk 2002/03-2004/05): 70 meczów, 15 bramek, 22 asysty
Bilans po wyjeździe (Austria Wiedeń 2004/05-2006/07, Valerenga Oslo2007/08): 69 meczów, 5 bramek, 6 asyst
Bilans po powrocie (ŁKS Łódź 2007/08, Śląsk Wrocław 2008/09-2014/15, Lechia Gdańsk 2014/15): 255 meczów, 41 bramek, 93 asysty
TOMASZ FRANKOWSKI
Zwiedził pół świata, zaliczył trzy kontynenty, ze zmiennym szczęściem. W Ekstraklasie wbijał bramki z zamkniętymi oczami. Wracał dwa razy, i choć za pierwszym zdobył większość swoich trofeów, to ten drugi pozwolił docenić go w pełni.
Po epizodzie w Chicago Fire, gdzie można dobrze dorobić do emerytury, zdecydował się grać w klubie, w którym na początku kariery wypłynął na szerokie wody. Dało się znaleźć napastników szybszych, zwinniejszych, lepszych technicznie, ale statystyki mówią same za siebie – licząc pełne sezony Ekstraklasy od 2009 roku, strzelał kolejno 11, 14 i 15 bramek. A najlepszy jest w tym fakt, że wracał jako 35-latek. W 2011 roku został królem strzelców jako najstarszy zawodnik w historii. Nawet w ostatnim sezonie dał radę trafić do siatki 6 razy i dołożył do tego 6 asyst.
Bramki, które strzelił spoza szesnastki można policzyć na palcach jednej ręki, ale przy definicji terminu „lis pola karnego” powinna być twarz „Franka”. Moglibyśmy zaryzykować stwierdzenie, że nawet teraz, w wieku 41 lat Frankowski parę bramek w Ekstraklasie jeszcze by strzelił, nie odrywając się przy tym od kanapy.
Bilans przed wyjazdem (Wisła Kraków 1998/99-2004/05): 253 mecze, 155 bramek, 19 asyst
Bilans po wyjeździe (2005/06 Elche, 2006/07 Wolverhampton, CD Tenerife, 2008/09 Chicago Fire): 66 meczów, 13 bramek, 3 asysty
Bilans po powrocie (Jagiellonia Białystok): 135 meczów, 59 bramek, 24 asysty
SEMIR STILIĆ
Może człapać, kręcić kółeczka, ale nie traci tego dotyku magii, który sprawiał, że niektóre mecze włączaliśmy tylko po to, żeby pogapić się na jego grę. Tak było zarówno w Lechu, jak i po 3 latach przerwy, kiedy przygarnęła go Wisła Kraków. Ukrainy nie zawojował, nie zdobył ligi tureckiej, ale kiedy wrócił do Polski, szybko okazało się, że Ekstraklasa jest dla niego szyta na miarę. Dwa sezony z rzędu najlepszy zawodnik Białej Gwiazdy, dyrygujący całą ofensywą. 9 bramek i 13 asyst w sezonie 2014/15 zaowocowało wyjazdem na Cypr.
Szczerze? W Polsce nie ma zespołu, w którym ten zawodnik nie zostałby z miejsca postacią kluczową. Bierze się go z dobrodziejstwem inwentarza – nie będzie pierwszym do pressingu, nie minie na szybkości trzech rywali. Ale na to nie trzeba zwracać uwagi, bo jego lewa noga jest warta królestwa. W APOEL-u Nikozja nie błyszczy i nie wykluczamy, że za jakiś czas po raz kolejny zawita do Polski. Nie będziemy mieć nic przeciwko.
Bilans przed wyjazdem (Lech Poznań 2008/2009-2011/12): 156 meczów, 28 bramek, 46 asyst
Bilans po wyjeździe (Karpaty Lwów 2012/13, Gaziantepspor 2013/14, APOEL Nikozja 2015/16): 44 mecze, 9 bramek, 6 asyst
Bilans po powrocie (Wisła Kraków 2013/14-2014/15): 52 mecze, 16 bramek, 17 asyst
JAROSŁAW FOJUT
Trudno dopatrzyć się jakiejś logiki w tym, że po grze w Dundee United za darmo zgarnęła go akurat Pogoń Szczecin. W parze z Fojut z Jakubem Czerwińskim stworzyli najlepszy duet środkowych obrońców w lidze, a Portowcy pod względem liczby straconych bramek to druga najlepsza drużyna Ekstraklasy. Raczej trudno nazwać to dziełem przypadku, a większość zasług idzie do byłego piłkarza Śląska.
W takiej formie, jaką prezentował jesienią, mógłby grać w lepszym klubie, a za tym powinno też pójść powołanie do reprezentacji. Ale jak już pisaliśmy wyżej – logika nie zawsze działa. I z racji tego, że każda okazja jest dobra, żeby zobaczyć tak nieprzeciętną budę, przypominamy:
Bilans przed wyjazdem (Śląsk Wrocław 2008/09-2011/12): 63 mecze, 2 mecze, 5 asyst
Bilans po wyjeździe (Tromso 2013-14, Dundee United 2014/15): 86 meczów, 8 bramek, 3 asysty
Bilans po powrocie (Pogoń Szczecin 2015/16 -): 19 meczów, 2 bramki, 1 asysta
MARIUSZ STĘPIŃSKI
Jeden dobry sezon i 5 bramek – tyle najwyraźniej wystarcza, by dostać szansę w Norymbergii. A przynajmniej wystarczało, bo od czasu, kiedy w klubie pojawił się Stępiński, potencjalne transferowe cele zostały pewnie poddane dokładniejszej obserwacji. Chcielibyśmy użyć jakiegoś eufemizmu, ale nie oszukujmy się, pobyt w Bundeslidze trudno określić innym zwrotem niż po prostu „w ryj”. Wypożyczenie do Wisły Kraków? 2 gole w 25 spotkaniach. Wynik, do którego lepiej w ogóle się nie przyznawać, chyba że jest się środkowym obrońcą.
Jesienią w Ruchu Chorzów odpalił, wbił 11 bramek w 19 spotkaniach, a powinien dołożyć do tego jeszcze kilka. Jak na 20-latka i tak jest to jednak rezultat godny pozazdroszczenia. Ostatnio przyznał, że nie uważa czasu w Niemczech za czas stracony, a doświadczenie jeszcze zaprocentuje. Rok temu nawet śmiech nie byłby na miejscu, teraz może bez większej żenady mówić, że celuje w wyjazd na Euro.
Bilans przed wyjazdem (Widzew Łódź 2011/12-2012/13): 34 mecze, 5 bramek, 4 asysty
Bilans po wyjeździe (FC Nurnberg 2013/14): szalone 0 meczów w pierwszej drużynie
Bilans po powrocie (Wisła Kraków 2014/15, Ruch Chorzów 2015/16 -): 47 meczów, 13 bramek, 5 asyst
***
Ekstraklasa wita wracających chlebem, solą i niezłymi pieniędzmi. Trudno to piętnować, ale widzieliśmy już, że rezultaty tych powrotów to loteria – do wygrania jest sporo, chociaż można koncertowo się wyłożyć. Wystarczy przypomnieć Żurawskiego, Jelenia czy Sikorę, którzy w jakiś sposób nie wspomnieli przed podpisaniem kontraktów w Polsce, że kariery już zakończyli. Tutaj nazwisk dałoby się wymienić więcej, podobnie jak tych, którzy wiele nie wnieśli, bo byli podobnie marni jak przed wyjazdem.
W ciągu ostatniej dekady oglądaliśmy też powroty naprawdę przyzwoite, jak w przypadku Michała Żewłakowa, Marka Saganowskiego albo Grzegorza Wojtkowiaka. Teraz patrzymy na Mączyńskiego, Makuszewskiego czy Borysiuka i nie wygląda to źle. Jeśli kupować bilet powrotny do kraju, to polecamy przyjeżdżać właśnie z takim nastawieniem.