Przez ostatnie tygodnie w mediach piętrzyły się spekulacje o kolejnych zawodnikach, którzy mogliby zamienić Lecha na Legię. Wśród nich wymieniano Marcina Kamińskiego i Barry’ego Douglasa, ale fani „Kolejorza” mogą już odbezpieczyć pierwsze szampany. Douglas jednak nie skusił Bogusława Leśnodorskiego tak jak Hamalainen i właśnie przechodzi testy medyczne w Konyasporze, czyli – jak zwykle – musiałby wydarzyć się kataklizm, żeby koniec końców nie podpisał kontraktu. Lech traci więc swojego najbardziej wartościowego defensora (choć akurat średnio umiejącego bronić), a Ekstraklasa najlepszą – obok Patrika Mraza – lewą nogę w lidze.
Lech wykorzystał właśnie ostatnią okazję, żeby zarobić na Douglasie, ale ten transfer trudno ocenić inaczej niż jako kolejną porażkę Piotra Rutkowskiego. Najpierw zwiódł ich Hamalainen, a teraz na – jakkolwiek spojrzeć – kolejnym czołowym piłkarzu ligi zarobią wyłącznie grosze. Jako że kontrakt Szkota wygasał w czerwcu i nie udało się go przekonać do przedłużenia – Lech miał dwie opcje. Albo zostawić chłopa do czerwca, albo wypuścić już teraz za frytki. Frytki, czyli kilkaset tysięcy euro, a przecież „Kolejorzowi” brakuje poważnej alternatywy na lewą obronę. Od biedy mogą tam zagrać Kamiński i Kadar, ale oni nie bronią wiele lepiej od Douglasa, w ofensywie dają nieporównywalnie mniej, a jedyne co Kadar zapewnia z góry, to regularne zawalanie meczów.
Powiecie, że Barry zaliczył fatalną jesień i nie ma sensu za nim płakać. Coś w tym jest, bo facet w lidze zaliczył – dalibyście głowę?! – tylko jedną asystę. Akurat Douglasa nie zapamiętamy jednak jako żużel, który Lech wywozi właśnie taczkami (Thomalla, Holman). Raczej jako gościa ze świetnym dośrodkowaniem, porządnym rzutem wolnym i niemal idealnie ułożoną lewą stopą (4 gole i 9 asyst w 33 meczach poprzedniego sezonu). W defensywie – rzecz jasna – gwarancji żadnych nie dawał, ale jeśli położyć na obu szalach wagi to, co Douglas gwarantował w obronie i w ataku, należałoby go ocenić korzystnie. Zresztą – umówmy się – żyjemy w czasach, kiedy prawie żaden boczny obrońca nie umie bronić. To „niebronienie” stało się wręcz modne i powszechne na całym świecie.
Co czeka Douglasa w Konyasporze? Spotkanie z naszymi starymi znajomymi – Dossą Juniorem, który od września nie zagrał ani minuty, oraz Razackiem Traore, który przebywa tam na wypożyczeniu z Karabuksporu. Drużyna po 18 kolejkach zajmuje siódme miejsce i przy dobrych wiatrach spróbuje pewnie powalczyć o puchary. Lech natomiast wysyła kolejny sygnał, że świat powoli mu odjeżdża. Hamalainena męczy właśnie Czerczesow, Douglas rozkłada bagaże w tureckim mieszkaniu, Linetty i Kamiński przebierają nogami, żeby zmienić otoczenie, a prezes zapowiada, że nie będzie prowadził – kandydat do cytatu rundy – „awanturniczej polityki transferowej”. Na razie rzeczywiście jest awanturnicza, ale w drugą stronę.
Jak bardzo się pomyliliśmy, pisząc po mistrzostwie, że w Lechu tworzy się coś poważnego…
Fot. FotopyK