Reklama

Co z Dolcanem? Za moment z piłkarskiej mapy zniknąć może kolejny klub

Piotr Tomasik

16 stycznia 2016, 16:04 • 4 min czytania

Rok 2016 rozpoczyna się fatalnie dla polskich klubów. Najpierw okazało się, że bankrutuje Okocimski Brzesko, potem UEFA wlepiła gigantyczną karę Polonii, co jest dla niej prawdopodobnie gwoździem do trumny, a teraz w poważnych tarapatach znalazł się Dolcan.

Co z Dolcanem? Za moment z piłkarskiej mapy zniknąć może kolejny klub

Nie ukrywajmy, Dolcan nie jest wielką marką, nie da się go porównać choćby z Widzewem, który ostatnio również przeżywał ogromne kłopoty. Cokolwiek powiedzieć o Ząbkach, jest to jednak miejsce z prawie 90-letnią tradycją piłkarską, z którego wywodzi się wielu dobrych piłkarzy, jak Boruc czy Jędrzejczyk. W tym miejscu na szerokie wody wypłynął też Robert Podoliński, który stworzył kilka lat temu świetną pakę jak na tak mały klub.

Reklama

W Dolcanie zdarzały się kłopoty z najprostszymi sprawami. Do tego w Ząbkach korzystano jeszcze ze starego budynku klubowego, który wyglądał dramatycznie. Szatnie trzy na trzy metry, dwa prysznice, zimna woda. Byliśmy z Wojtkiem Trochimem zszokowani. Pytaliśmy siebie: co my tu robimy? Potem postawiono nową siedzibę i przynajmniej przy okazji meczów ligowych było lepiej – mówił w jednym z wywiadów dla Weszło Adam Frączczak.

W Ząbkach nigdy nie było gigantycznej kasy, ale też jak na standardy zaplecza Ekstraklasy nie było źle. Może inaczej – jest dobrze, ale dopiero od kilku lat, kiedy to zaczął powstawać nowy budynek klubowy i odnowiono trybuny, by spełnić wymogi licencyjne. Słowa Frączczaka właściwie oddają drogę, jaką przeszedł klub.

Lepsze lata kojarzone są przede wszystkim z firmą deweloperską „Dolcan”. Przez długi czas obu stronom żyło się dobrze, bez zbędnego stresu i niepotrzebnych spięć, a Ząbki stały się dobrym oknem wystawowym. Piłkarze nie narzekali na organizację, wypłaty zazwyczaj pojawiały się na ich kontach regularnie. Problem jednak w tym, że sponsor dostał potężny lewy sierpowy – upadł bank, w którym trzymał środki, a teraz może liczyć, że co najwyżej odzyska ich niewielką część.

To wydarzenie pociągnęło za sobą całą serię problemów na rynku mieszkaniowym, a miejsce na końcu tego łańcuszka zajmuje klub. Dziś nie wiadomo, czy Dolcan w ogóle przystąpi do rundy wiosennej. Kontrakty z zawodnikami mają zostać obniżone, wielu już otrzymało wolną rękę w poszukiwaniu nowego pracodawcy. Już zwiał Antonio Calderon, choć on podobno miał problemy z aklimatyzacją więc pewnie nie narzeka, Szymon Matuszek jest w Górniku Zabrze, Paweł Tarnowski przebywa na testach w Podbeskidziu, a Damiana Jakubika i Damiana Kędziora chętnie wzięliby niektórzy trenerzy z Ekstraklasy. Prawdopodobnie odejdzie też gwiazda Twittera, Krzywicki. Co więcej, Legia, która od lat korzystała z okazji ogrywania swoich juniorów w Ząbkach, skróciła wypożyczenia Michała Bajdura i Mateusza Wieteski.

Pojawił się więc pomysł, by Dolcan dokończył sezon juniorami. Biorąc pod uwagę, że zespół jest wysoko w tabeli, może i nawet uniknąłby spadku.

Nasuwa się jednak pytanie: co dalej? Tu pojawiają się dwa scenariusze. Pierwszy to odsprzedanie w lecie licencji i spokojne budowanie zespołu od niższych klas rozgrywkowych. Pewnie już bez swojego dobrodzieja, a więc cały projekt byłby realizowany pod pierwotną nazwą klubu: Ząbkovia Ząbki. Drugi pomysł to wsparcie finansowe od miasta, które pozwoliłoby spokojnie dokończyć rundę rewanżową. Czy to jednak dobre rozwiązanie? Mówiliśmy to już przy okazji Okocimskiego – środki pozyskane od polityków nie są lekiem na całe zło. Klub w dłuższej perspektywie na tym nie skorzysta. Poza tym, samo miasto do tej pory jakoś nie garnęło się, żeby dopłacać do interesu. Mówimy tu więc raczej o jednej pożyczce, która tylko przedłuży agonię Ząbek.

Na razie prezes Szczęsny tonuje apokaliptyczne zapędy mówiąc, że to czarnowidztwo, że wycofanie drużyny z rozgrywek byłoby jego życiowym dramatem oraz że sytuacja jest zła, ale nie beznadziejna. Tylko, że taka jest jego rola – co ma innego powiedzieć w mediach? Inna, sprawa, że prezes rzeczywiście wziął się do roboty (pracuje w Ząbkach ponad 20 lat) i podobno już kilka tygodni temu rozpoczął poszukiwania nowego sponsora.

Zawsze powtarzam, że gdyby w piłce liczyły się same pieniądze, to Kuwejt czy Zjednoczone Emiraty Arabskie byłyby mistrzami świata.

Naprawdę niepokoi nas cała sytuacja i uśmiercanie kolejnych klubów. Oczywiście po części są same sobie winne, ale akurat w przypadku Ząbek to jakiś wyjątkowy pech i zbieg okoliczności. Poza tym, abstrahując od polityki i ekonomii, tak zupełnie po ludzki żal nam, że są kluby, które dotykają takie historie. Żal też dużej grupy ludzi i samych zawodników, którzy przez lata walczyli o to, by Ząbki w końcu weszły do Ekstraklasy.

W normalnych okolicznościach dziś mieliby prawo myśleć o awansie. Zamiast tego – myślą, jak przetrwać.

MICHAŁ HARDEK

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama