Masowe transfery Lechii wraz z nadejściem okienka to taka oczywistość jak to, że zima zaskoczy kierowców. W tym roku jednak obowiązuje tam coraz więcej logiki. Póki co do Gdańska nie trafiają koledzy wujka menedżera związanego z Benfiką lub przyjaciele brata dyrektora sportowego Hoffenheim, tylko piłkarze – jakkolwiek spojrzeć – uznani w Ekstraklasie. Po tym jak w Trójmieście zameldował się Marco Paixao, dziś parafkę na umowie złożył jego brat, Flavio.
Co prawda kontrakt obowiązuje od czerwca 2016, ale trenerowi Nowakowi bardzo zależy, by już od tej rundy mieć do dyspozycji obu braci. Wkrótce powinny się rozpocząć negocjacje co do transferu. Pieniądze powinny się znaleźć, bo Gdańsk za moment prawdopodobnie opuści Ariel Borysiuk. Pytanie, jak do sprawy podejdzie Śląsk – na tę chwilę sytuacja jest dynamiczna.
Jak ocenić przeprowadzkę Flavio? Przede wszystkim byłoby to potężne osłabienie wrocławskiego klubu. Sam zawodnik może nie cieszy się w Polsce aż takim uznaniem jak Marco, ale spójrzmy na samą jesień – 5 goli, 5 asyst, 1 kluczowe podanie. Żaden piłkarz we Wrocławiu nie notował takich liczb. Kolejna sprawa – Flavio był tam w zasadzie bezkonkurencyjny. Po wyjeździe Picha ani Kiełb, ani Machaj, ani Dankowski, ani Biliński nie byli się w stanie choćby zbliżyć do Portugalczyka. A Śląsk – przypomnijmy – ma tylko punkt przewagi nad strefą spadkową. Stracą kogoś niezastąpionego? Bardzo możliwe. Wszystko zależy od negocjacji.
A Lechia… Cóż, po prostu wykorzystała okazję. Rzadko się zdarza, żeby można było ściągnąć dwóch sprawdzonych zawodników w takiej promocji. Jeden za darmo, drugi za pół darmo albo też za free – w zależności od tego, kiedy tam trafi. Jeden z głównych atutów Flavio to także uniwersalność. Facet może zagrać na obu skrzydłach, ale też jako cofnięty bądź główny napastnik, czego nie można powiedzieć o Kuświku, Krasiciu, Peszce czy nawet Makuszewskim. Papier oczywiście wszystko przyjmie, ale na papierze sprowadzenie „drugiego” Paixao wygląda nawet więcej niż sensownie.
TĆ