Trudno nie mieć wrażenia, że Legia zaczyna traktować Ekstraklasę trochę jak supermarket, do którego wchodzi się i wybiera to, na co ma się ochotę. Gdy furorę robił Pazdan i wdarł się przebojem do pierwszej jedenastki reprezentacji Polski, za chwilę meldował się w Warszawie. Finalizowana jest spektakularna akcja przechwycenia Hamalainena, a teraz czas na kolejny skalp: po czterech latach do Warszawy wraca Ariel Borysiuk.
W grę wchodzi transfer definitywny, Legia jest zdecydowana i jeśli Lechia nie wycofa się na ostatniej prostej, to Borysiuk w poniedziałek przejdzie testy medyczne i podpisze kontrakt.
Można mieć różne opinie na temat tego ruchu – począwszy od tego, czy akurat Borysiuk gra na pozycji, na której Legia pilnie potrzebuje wzmocnień – ale fakty są takie, że znowu w stolicy osłabiają konkurencję, znowu wyjmują kluczowego zawodnika innej ligowej drużyny. Która może nie radziła sobie na miarę oczekiwań swoich i kibiców, ale miała ambicje na znacznie więcej niż przeciętność.
Fot. FotoPyK