Terek nie puści nigdzie w tym oknie Macieja Rybusa, z kolei Kamil Grosicki może na dniach zmienić klub. Co nowego w piątkowej prasie?
FAKT
No i zaczyna się. Legia dostanie w kość.
– Na pewno będzie ostro. Bardzo ostro – śmieje się Maciej Rybus (27 l.), który pracował z obecnym trenerem Legii w Tereku. – Będą narzekać. Ja sam narzekałem na ciężkie treningi, ale trener przychodził do mnie i mówił: poczekaj, zobaczysz, jak dobrze będziesz przygotowany. I tak było, wiele meczów wygrywaliśmy w końcówkach – dodaje. – Trener lubi podkręcić atmosferę, mówiąc: czekajcie, teraz to macie tu żłobek w porównaniu z tym, co już niedługo wam zaserwuję – opowiada kierownik Legii Konrad Paśniewski.
Poza tym:
– Rybus uwięziony w Tereku, bo klub nie chce nigdzie puścić go zimą
– Mateusz Hewelt, 20-letni bramkarz Evertonu, który od ósmego roku życia mieszka w Irlandii, nie chce grać dla Polski
– Kamil Grosicki prawdopodobnie zmieni zimą klub. Na jaki? Nie wiadomo. Kiedy? Możliwe, że w przyszłym tygodniu
Ciągle walczę z chorobą – mówi Arkadiusz Onyszko.
”Dzisiaj mija trzecia rocznica przeszczepu, jestem niezmiernie wdzięczny, że ktoś oddał mi swój narząd po śmierci. Dziękuję bardzo, że mogę nadal żyć” – tak napisał pan 6 stycznia na swoim Facebooku. Traktuje pan ten dzień jak rocznicę nowych narodzin?
– Telefon, który odebrałem w tamtą sobotę, o godzinie 22, zmienił moje życie na zawsze. Dostałem szansę, by normalnie funkcjonować. Oczywiście są ograniczenia, ale to nie porównywalnie lepsze życie niż wcześniej, kiedy co dwa dni byłem uwiązany do maszyny. Czuję się wolny.
Do tej rozmowy wrócimy jeszcze w Przeglądzie Sportowym.
GAZETA WYBORCZA
Legia czy PAOK? Co wybierze Hamalainen?
Były napastnik Lecha Poznań Kasper Hamalainen zastanawia się nie tylko nad ofertą Legii, ale też PAOK Saloniki. Fin wciąż odkłada swoją decyzję. O tym, gdzie zagra, decydują oczywiście pieniądze, ale w dużym stopniu ponoć także jego żona. Na wahaniu piłkarza można zarobić. Bukmacher STS, sponsor Lecha, zaoferował klientom zakład specjalny: “Czy Kasper Hamalainen zagra w Legii Warszawa?”. W czwartek rano za każdą postawioną na “tak” złotówkę można było zarobić 2,4 zł. Ale już po południu tylko 2,05. Hamalainen w czwartek miał pojawić się w Warszawie wraz ze swoim agentem. Ostatecznie do spotkania nie doszło, choć w klubie z Łazienkowskiej utrzymują, że tylko przesunęło się w czasie i odbędzie się w piątek albo w sobotę. (…) Sam zawodnik twierdził zaś, że przy wyborze następnego klubu będzie kierował się tym, by oferta pasowała nie tylko jemu, ale też jego żonie i to pod wieloma względami. Jakimi? – Chodzi o całość – tłumaczył. W praktyce oznaczało to, że małżonka Hamalainena – Karen – może mieć najważniejszy głos w tej sprawie i również dlatego fiński napastnik w Poznaniu nie został, i to mimo sporej podwyżki (dotychczas zarabiał 200 tys. euro rocznie, a po przedłużeniu kontraktu dostawałby 350 tys. euro). Żonie piłkarza nie pasowała też Kopenhaga i bułgarska Sofia. Trzy lata temu źle czuła się z kolei w Sztokholmie. Teraz Hamalainenowie wybierają między Warszawą a Salonikami, skąd przyszła oferta z PAOK, zajmującego czwarte miejsce w lidze greckiej.
SUPER EXPRESS
Strzeże bramki zamiast granic. W tabloidzie tekst o Duszanie Kuciaku – zostają poruszone prywatne sprawy, są fotki z żoną i bratem.
Na celnika kształcił się w średniej szkole. Ale nie strzeże granic przed przemytnikami, bo zakochał się w futbolu, w czym duży udział miał jego starszy brat Marek (36 l.), który przed laty trenował w juniorach MSK Żylina. – Z powodu kontuzji Marek musiał zakończyć karierę. Potem jego miejsce w klubie zajął średni brat Martin (33 l.). A Martina zastąpiłem ja. Ale on jest lepszym bramkarzem – twierdzi golkiper Legii. – Nie słuchajcie Dušana. To najlepszy słowacki golkiper. Ja byłem za niski (184 cm, Dušan – 194 cm) na znakomitego bramkarza – oponuje starszy z Kuciaków, który na Słowacji gra w pierwszoligowej Podbrezovej. (…) Dušan dodaje, że wyniósł z domu to, że nie toleruję kłamstwa. – Raz jedyny dostałem od taty lanie za oszustwo – zdradza. Bramkarz Legii dobrze się uczył, lubił historię, ale nieraz rodzice się na niego złościli. – Raz graliśmy z Martinem w tenisa, piłka wylądowała na dachu. Wspinając się po nią, spadłem z balkonu. Innym razem w piwnicy, w której był składowany asfalt, odpaliłem zapałki. Tylko cud sprawił, że nie doszło do pożaru i nie spłonął dom. Albo ganialiśmy się z bratem. Zamknął się, a ja wybiłem szybę w drzwiach i rozciąłem sobie nogę – wspomina “Kuco”.
Dalej Czesław Michniewicz, trener Pogoni, komentuje ostatnie transfery: Nie wcięliśmy się między wódkę a zakąskę.
Jak to było z transferem Węgra Gyurcso? “Wykiwaliście” i Legię, i Lecha?
– Takie informacje ładnie sprzedają się w mediach, pisze się, że wcięliśmy się pomiędzy wódkę a zakąskę, czyli między Legię a Lecha. Ale tak nie było. Nasi skauci i trenerzy oglądali go na żywo znacznie dłużej niż od miesiąca. Myśli pan, że w ciągu tygodnia przekonalibyśmy Grupę Azoty, żeby wyłożyła pieniądze na Adama i płaciła mu pensję? Na pewno nie.
Wcześniej zaklepaliście transfer Kamila Drygasa, przez co… przegrał pan zakład…
– Za pozyskanie Drygasa dziękuję dyrektorowi Maćkowi Stolarczykowi. Faktycznie, będzie mnie to kosztowało butelkę niebieskiego Johnniego Walkera, bo nie wierzyłem, że po dwóch nieudanych próbach pozyskania Kamila latem uda się teraz. Tym bardziej że była kolejka chętnych po niego.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Optymizm bije z okładki. Rio coraz bliżej!
Jak strzeliłem gola z podania Zidane’a. Michał Pol pisze felieton o nowym trenerze Realu, a my skupimy się właśnie na wyjaśnieniu tytułu.
Francuz zajmuje u mnie pozycję wyjątkową. A uwielbienia do niego nie zmącił mi ani pamiętny moment szaleństwa z Marco Materazzim w finale mundialu w 2006, ani zdarzająca mu się boiskowa brutalność wobec rywali. Nie tylko dlatego, że geniuszom wybacza się ułomności. Ani dlatego, że genialne umiejętności Zidane’a miałem przyjemność oglądać na żywo, na moim pierwszym mundialu w roli korespondenta w 1998 roku, z niesamowitym finałem na Stade de France. Do tego jeszcze przeżyłem dzięki niemu jedną z najprzyjemniejszych przygód w zawodzie dziennikarza. Otóż strzeliłem kiedyś gola z podania Zinedine Zidane’a i to nie byle komu, bo samemu Edwinowi van der Sarowi. Co prawda nie w oficjalnym meczu, tylko treningowej gierce, ale za to prowadzonej przez trenera mistrzów świata, Aime Jacqueta, w dodatku w drużynie przeciwnej grał jeszcze Alessandro del Piero. Brzmi jak sen? Też tak uważam!
Bielik coraz wyżej w Arsenalu.
O tym, jak poważnie Bielik jest traktowany w Londynie, świadczy polityka Kanonierów wobec zawodnika. Zdając sobie sprawę, że trafił im się talent, rozciągnęli nad nastolatkiem parasol ochronny. Polak nie ukrywał, ze pierwsze tygodnie w Anglii były dla niego szokiem, dlatego postanowiono go wyciszyć. Wywiady? Nie, chyba że dla klubowych mediów, a i to sporadycznie. Serwisy społecznościowe? Maksymalnie ograniczone. Przede wszystkim trening i nauka języka. Z angielskim radzi sobie dobrze, po roku pobytu nie ma problemów z komunikacją. Jednak najważniejsze, że rozwija się harmonijnie, a kiedy dostaje szanse, nie zawodzi. Debiut ma za sobą, w drużynach młodzieżowych gra sporo. W U-18 jest czołowym piłkarzem, w U-21 również, wystąpił w czterech meczach Ligi Młodzieżowej UEFA. Byłoby tych występów więcej, ale przytrafił mu się uraz.(…) Gdyby nie pozytywne reakcje prasy, wspomniany debiut przeszedłby bez echa. Szczególnie, ze Arsenal zagrał żenująco, przegrywając gładko z drużyną z Championship.
Trener i energia, która przenika do piłkarzy. Dziesiąty, ostatni już odcinek serii o Adamie Nawałce. Wyciągamy jedną anegdotkę ze środka.
Janusz Basałaj pamięta, ze jako dziennikarz „Polski The Times” pojechał na rozmowę z Beenhakkerem do hotelu, w którym mieszkała kadra. Selekcjoner znienacka przerwał wywiad. Zauważył kręcących się przy recepcji Wojciecha Łobodzińskiego i Radosława Matusiaka. Zerwał się, ale zdążył jeszcze usprawiedliwić się przed Basałajem. „Sorry, dziennikarze są ważni, ale piłkarze ważniejsi”. I ruszył ich przywitać. Beenhakker potrafił natchnąć reprezentantów, wytworzyć w nich poczucie, że są dla niego kimś specjalnym. To przenosiło się na boisko, zwyciężali również dla niego. – W przygotowaniu mentalnym Leo był naprawdę dobry. Docierał do piłkarza głębiej niż inni. Wydawało się, że wszystko jest OK, a on jeszcze wyłapywał rzeczy, które sprawiały, że zawodnicy dostawali dodatkowego kopa energetycznego – chwalił Nawałka w „Przeglądzie Sportowym”. Sam też to przyswoił. W głowach piłkarzy wytrwale szuka możliwości, które pozwolą im przekroczyć własne bariery.
Wracamy do rozmowy z Arkadiuszem Onyszko. Tytuł: Narodziłem się na nowo.
Żyje pan zupełnie normalnie czy ma jakieś ograniczenia?
– Musze uważać z wysiłkiem, co w moim przypadku jest trudne, bo całe życie trenowałem i jestem do niego przyzwyczajony. Chodzę na siłownię, co może nie jest za dobre. Nie przyjmuje sumplementów diety, witamin, bo nie mogę być za zdrowy. Biorę leki, które obniżają odporność, trzeba znaleźć balans. O 8 rano i 20 muszę wziąć lekarstwa, raz w miesiącu oddać krew. Nie mogę jeść grejpfrutów. Muszę uważać, by się nie przeziębić. Najgorsza jest angina, bo osłabia nerki, a ja mam tylko jedną. Musze badać też poziom cukru, bo leki mogą spowodować cukrzycę.
Poza tym kilka doniesień transferowych:
– PAOK w grze o Hamalainena
– Zaskakujący transfer Golańskiego
– Jagiellonia namawia Burligę
– Cracovia ma apetyt na Thomasa Pekharta
– Lubos Kamenar następcą Mariusza Pawełka?
– Smółka zastąpił Bartoszka
– Piast czeka na dwa transfery. Latal był dogadany z Kozakiem, ale kluby nie doszły do porozumienia.
– Gostomski ofertę z Lecha dostał zbyt późno