Reklama

Bunkrów nie ma, ale też jest… dobrze. Pięć lat „Grosika” na obczyźnie

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

08 stycznia 2016, 11:04 • 3 min czytania 0 komentarzy

Za sobą miał spory – nie tylko jak na 23-latka – bagaż doświadczeń, ale również bardzo udane występy w barwach Jagiellonii Białystok. Klub z Podlasia zostawiał na fotelu lidera Ekstraklasy, a także z Pucharem i Superpucharem Polski w gablocie. Obok Tomasz Frankowskiego był chyba najmocniejszym punktem tej drużyny. Pozwolił mu także przyzwoicie zarobić – z pół miliona złotych zrobiło się 900 tysięcy euro. Równo pięć lat temu Kamil Grosicki – bo o nim oczywiście mowa – ruszył na podbój tureckich boisk. 

Bunkrów nie ma, ale też jest… dobrze. Pięć lat „Grosika” na obczyźnie

Można więc pokusić się o krótkie podsumowanie tego czasu. Plan był prosty. Pokazać się w Sivassporze z tak dobrej strony, by zainteresować swoimi usługami duże firmy z tamtejszego rynku. W żadnym wypadku nie należało traktować nowego klubu jako stacji docelowej. To miał być tylko przystanek na drodze do Galatasaray, Fenerbahce czy Besiktasu.

Początek był całkiem imponujący. Trzeci występ – gol z wiceliderem tamtejszej ligi. Czwarty – bramka wbita liderowi. Dwa tygodnie później – hat-trick z Manisasporem. Ogółem:  17 spotkań w rundzie wiosennej – 5 goli i 4 asysty. Zero bajek o tym, że potrzeba czasu na aklimatyzację w innej kulturze i tak dalej.

Drugi sezon? Kamil wrzucił jeszcze wyższy bieg. Opuścił w nim tylko jedno jedyne spotkanie. Od września do maja zagrał w 42 meczach we wszystkich rozgrywkach. Strzelił siedem goli i zaliczył trzynaście asyst. Wyrobił sobie niezłą markę. W styczniu – co potwierdzaliśmy na łamach Weszło – pojawiła się oferta Besiktasu, ale była ona zbyt niska dla klubu Polaka, a i ten postanowił poczekać ze zmianami do lata (Euro 2012 za pasem).

Reklama

Jak się wszystko potoczyło? Łapcie fragment naszej rozmowy ze skrzydłowym, który z perspektywy czasu oceniał dalsze wydarzenia.

W połowie ubiegłego roku miały miejsce dwa przykre momenty w twojej karierze – Euro i niedoszły transfer do Galatasaray. Może to wpłynęło na ciebie negatywnie?
Cóż Euro miało wypaść inaczej. Zarówno w wykonaniu moim, jak i drużyny. Spodziewałem się, że odegram kluczową rolę, a wszyscy pamiętamy, jak się skończyło. Dostałem szansę z Czechami, wypadłem blado i to na pewno wpłynęło na mój transfer, bo z tego, co wiem, Sivasspor prowadził w czerwcu konkretne rozmowy z Galatasaray i choć menedżer mi nie potwierdził, że wpłynęła konkretna oferta, to jednak Fatih Terim rozmawiał o tym z moim trenerem. Ale przyszedł mecz z Czechami i wszystko upadło. Dziś wszyscy widzimy, w jakim miejscu jest Galatasaray i jakie robią transfery. Czasem sobie myślę, że tak niewiele brakowało, a mógłbym tam być. Ale co mogę zrobić – wszystko zależało przecież ode mnie.

Sezon 2012/13, w którym „Grosik” dalej reprezentował barwy Sivassporu był słabszy od poprzedniego, choć ciągle wielu naszych piłkarzy próbujących sił w innych ligach mogło mu zazdrościć czasu na boisku (38 spotkań, 3 gole, 9 asyst). Problemy zaczęły się później, w rundzie jesiennej kolejnego. Nie udało się przenieść do mocniejszej Kasimpasy, później kontuzja, która wykluczyła go z gry na ponad 10 spotkań, a i gdy wrócił u trenera Roberto Carlosa nie grał zbyt wiele.

Na kłopoty – przeprowadzka do Francji. Miał swoje problemy, ale też pół roku do końca kontraktu, więc można było wyjąć go za stosunkowo niewielkie pieniądze. Sivasspor dostał od Rennes kwotę zbliżoną do tej, którą zapłacono Jagiellonii. Najnowszą historię doskonale znamy – „Grosik” nie odbił się od ściany, regularnie dostawał szanse, choć na pierwszego gol w Ligue 1 musiał czekać aż do… sierpnia tego roku. Ale gdy już padł, to polski skrzydłowy odblokował się na dobre – w tej rundzie wrzucił pięć bramek (ma też asystę), wypracowując sobie markę jednego z najlepszych dżokerów w lidze. Niezła rekomendacja przed kolejną przeprowadzką, która – jak donosi dzisiejszy PS – niedługo dojść powinna do skutku.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...