Reklama

Król strzelców odbija się od ściany w Carpi i chce odejść definitywnie

redakcja

Autor:redakcja

06 stycznia 2016, 13:20 • 4 min czytania 0 komentarzy

To, że odejdzie, jest raczej przesądzone. Wilczkowi nie widzi się przesiadywanie kolejnych pół roku na ławce Carpi, oglądanie meczów tej drużyny z trybun też nie jest najlepszym pomysłem na życie. Sam klub – co tu kryć – krezusem nie jest. Im mniej niepotrzebnych ludzi na kontraktach – tym lepiej. Wszystko to układa się w logiczną układankę, której finał może być tylko jeden. Transfer. 

Król strzelców odbija się od ściany w Carpi i chce odejść definitywnie

W grę wchodzi raczej – czego zresztą nie ukrywa sam zawodnik – transfer definitywny. Kamil wolałby związać się z jakimś klubem na stałe, zacząć nowy rozdział, odbudować się. Sam zarzeka się, że jest w takim samym piłkarzem jak wtedy, gdy wyjeżdżał, ale można mieć lekką wątpliwość – jakoś te pół roku bez regularnego grania musiało się na nim odbić. Poza tym: z jakichś powodów szans nie otrzymywał.

Carpi wydawał się klubem skrojonym dla niego na miarę. Beniaminek, który wielkim graczem na rynku raczej miał nie być. Taki nie za mały, nie za duży. W sam raz. Kamil spokojnie mógł jechać z podniesionym czołem i nastawiać się na – dokładając do tego oczywiście dobrą pracę na treningach – regularną grę. Liczby dla Wilczka są miażdżące i chyba nie będzie przesadą jeśli napiszemy, że we Włoszech odbił się od ściany.

– Liczba minut spędzonych na boiskach Serie A – 114,
– liczba meczów od pierwszej minuty – 1,
– liczba goli i asyst – 0.

Jakby ktoś nie wiedział: nie mówimy o pierwszym lepszym piłkarzu, a o królu strzelców ekstraklasy minionego sezonu. Brutalna statystyka.

Reklama

Kamil nie mówi, że plany pokrzyżowała mu kontuzja – a przecież mógłby o tym napomknąć. Nie narzeka, że trener coś do niego miał albo że spaghetti mu nie smakowało, albo że te Włochy to w ogóle za gorący kraj. Stawia sprawę jasno: w oczach trenera inni byli lepsi.

– A w twoich? Czułeś się gorszy od konkurentów? – pytamy.
– Od Marco Boriello – tak. Ogromna jakość. Może nie jest tak mobilny jak kilka lat temu, ale wciąż daje wiele zespołowi, jest mega potrzebny. Jeśli chodzi o resztę chłopaków – nie sądzę, żeby między nami była jakaś przepaść. Nie było tak, że czułem się dużo gorszy czy że miałem straszny respekt przed nimi. Dawałem z siebie maksa i nikt mi niczego nie zarzucił, jeśli chodzi o moje podejście – ani w klubie, ani nikt z boku.

Spójrzmy na liczby konkurentów Wilczka w Serie A:

– Marco Borriello – 741 minut, 4 bramki, 2 asysty,
– Kevin Lasagna – 585 minut, 0 bramek, 0 asyst,
– Jerry Mbakogu – 353 minuty, 0 bramek, 0 asyst.

W ich świetle trudno się dziwić Kamilowi, że nie czuje się gorszy. Różnica między nimi a Wilczkiem była taka, że… to oni dostawali szansę za szansą, a Kamil musiał oglądać to wszystko z ławki. Albo – tak jak trzy ostatnie mecze – z trybun lub sprzed telewizora. Paradoksalnie, właśnie tu król strzelców ekstraklasy mógłby upatrywać swoich szans. No bo skoro drużynie nie idzie (szykuje się walka o utrzymanie do samego końca), a napastnicy strzelają ślepakami – prędzej czy później szansa musiałaby przyjść.

– Dania? – dopytujemy.
– Pomidor.

Reklama

– Załóżmy, że wyjedziesz zimą z Włoch. Stawiasz sobie za punkt honoru, żeby wrócić tam grać w piłkę, czy jeśli wrócisz to tylko na zakupy i pizzę?
– Będę robił wszystko, żeby wrócić na jak najwyższy poziom. Po to się trenuje, żeby grać w jak najlepszych klubach. Zobaczymy, jak się życie potoczy. A toczy się różnie. Raz gram, raz nie gram, później znowu gram, później znowu nie. W moim życiu ciężko cokolwiek przewidzieć.

– Bo rozumiem, że wyjazd jest przesądzony.
– To jest piłka, wszystko się zmienia z dnia na dzień, ale prawdopodobnie tak. Zdecydowanie lepszą opcją dla mnie byłby transfer definitywny. Myślę, że w klubie nie będą mi robić żadnych problemów, wszystko zależy ode mnie. Być może dla klubu moje odejście też byłoby korzystne.  Oby jak najszybciej, oby z jak najlepszym skutkiem dla mnie.

– Żałujesz?
– Gdybym miał się cofnąć o pół roku – wybrałbym tak samo. Może nie poszło zgodnie z planem, ale wyjazd do Carpi był dobrą decyzją, dobrym doświadczeniem, zobaczyłem inną piłkę od środka. Mam jeszcze 2,5 roku kontraktu, ale nie chodzi o to, żeby tu siedzieć i odcinać kupony.

No właśnie, to jest dobre słowo. Zobaczył. Oby w następnym klubie musiał dostrzegać już tylko lepiej ustawionych partnerów.

JB

Najnowsze

Anglia

Kluby z niższych lig sprzeciwiają się zmianom w FA Cup

Bartosz Lodko
2
Kluby z niższych lig sprzeciwiają się zmianom w FA Cup
Ekstraklasa

Kędziorek skomentował porażkę z Koroną. „W takim meczu nie ma pozytywów”

Bartosz Lodko
2
Kędziorek skomentował porażkę z Koroną. „W takim meczu nie ma pozytywów”

Weszło

Komentarze

0 komentarzy

Loading...