Reklama

Brutalna weryfikacja Ojamy odcinek 173. Nie chce go nawet Korona

redakcja

Autor:redakcja

04 stycznia 2016, 13:45 • 3 min czytania 0 komentarzy

Nie Legia Warszawa, nie Lech Poznań, nie klub ze szkockiej Premier League, nie któraś ze skandynawskich ekip, ale Korona Kielce. Człowiek nie popełniający błędów (przynajmniej takie o sobie miał mniemanie) chciał przyjść do klubu, który wcale nie ma nadmiaru wartościowych piłkarzy, który atrakcyjnym pracodawcą absolutnie nie jest, bo sypnąć groszem raczej nie może, a ten mu… odmówił. Henrik Ojamaa notuje brutalny zjazd i aż strach pomyśleć, co będzie dalej.

Brutalna weryfikacja Ojamy odcinek 173. Nie chce go nawet Korona

Jak podaje portal cksport.pl, na biurku Arkadiusza Bilskiego, czyli pełnomocnika zarządu ds. sportowych, znajduje się oferta pozyskania Henrika Ojamy, z której kielecki klub… skorzystać nie zamierza. Czyli sprecyzujmy. Henrik Ojamaa nie załapał się do klubu, w którego kadrze jest:

– skrzydłowy, mający poważny problem z efektywnością, strzelający jednego gola na sześćdziesiąt meczów (Łukasz Sierpina),
– skrzydłowy, który z klubu za chwilę pewnie wyfrunie, bo jest tu tylko na wypożyczeniu (Bartłomiej Pawłowski),
– imitacja piłkarza, którego jedynymi pozytywnymi cechami jest to, że mu się chce i że można go wystawić na obu skrzydłach i środku – za nic innego, choćbyśmy bardzo chcieli, pochwalić się go nie da (Nabil Aankour),
– skrzydłowy, który przegrywa rywalizację z powyższą trójką (Sergiej Pilipczuk),
– skrzydłowy, którego klub chce się pozbyć (Paweł Sobolewski),
– Tomasz Zając.

I Koronie trudno się dziwić, że nie chce u siebie Estończyka. Skrzydłowych w Kielcach mają, jakich mają, ale Ojamaa żadną gwarancją jakości nie jest. Wystarczy spojrzeć na formę jego obecnej drużyny Swindon Town, która jest aż… zastanawiająca. Przypomina typową sinusoidę. Zgadnijcie, w którym momencie przyszedł dołek.

– Swindon przez pierwsze sześć kolejek radzi sobie nieźle, zajmuje ósme miejsce w tabeli, średnia punktów na mecz – 1,83,
– Ojamaa wskakuje do składu i forma zespołu drastycznie idzie w dół, przez dziesięć kolejek Swindon nie wygrywa żadnego meczu i spada na 23. miejsce, średnia punktów na spotkanie – 0,2 (Estończyk opuszcza spośród tych meczów tylko jeden, w innym wchodzi z ławki na końcówkę, w pozostałych gra co najmniej 45 minut),
– Ojamaa wypada ze składu (nie wchodzi nawet na minutę) i Swindon z miejsca zaczyna marsz w górę tabeli, przez osiem kolejek podnosi się na 15. miejsce, średnia punktów na mecz – 1,87.

Reklama

Możecie mówić, że to przypadek, futbol to gra zespołowa, co jeden Ojamaa może… bla, bla, bla. A jeśli dorzucimy do tego fakt, że po wyjeździe z Polski Henrik wziął udział w 33 meczach (bierzemy pod uwagę jedynie te, w których był na boisku co najmniej 45 minut) i wygrał tylko pięć… Sorry, tego nie da się wybronić. Te liczby miażdżą Ojamę i w ogóle trudno z nimi dyskutować. Fakt jest faktem – były piłkarz Legii wypadł ze składu drużyny z dołu tabeli League One, w dziewięciu meczach do protokołu wpisał się tylko raz (asysta), kiedy przebywał na boisku jego drużyna dostawała w papę, kiedy oglądał mecz z boku – zespół radzi sobie przyzwoicie. Najlepszą laurką to to nie jest.

Co dalej z Ojamą? Tylko ludzie o mocnych nerwach mogą próbować sobie wyobrazić, w którym miejscu – jeśli utrzyma to tempo – będzie za rok czy dwa. Odmówi mu Okocimski Brzesko? Za usługi podziękują w drugiej lidze izraelskiej? Będzie grzał ławę w tallińskiej lidze szóstek? Wszystko jest możliwe.

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Polecane

Trela: Cienka czerwona linia. Jak bałkańscy giganci wzajemnie się unikają

Michał Trela
0
Trela: Cienka czerwona linia. Jak bałkańscy giganci wzajemnie się unikają

Komentarze

0 komentarzy

Loading...