Reklama

Kto przełamie holenderskie fatum? Angielskie El Boringo

redakcja

Autor:redakcja

28 grudnia 2015, 12:57 • 4 min czytania 0 komentarzy

Dla Holendrów to nie był dobry rok, nie trzeba nikogo specjalnie przekonywać. Reprezentacja nie dostała się na Mistrzostwa Europy, choć wrota do turnieju były otwarte wyjątkowo szeroko. Asy Holandii, Ajren Robben, Wesley Sneijder czy Robin van Persie albo zmagają się z kontuzjami, albo z kiepską formą w coraz słabszych ligach. Młodzi też nie radzą sobie lepiej, a jedynym pocieszeniem wydaje się awans PSV do fazy pucharowej Ligi Mistrzów, przerywający kilkuletnią absencję Eredivisie na tym poziomie. Nawet w sukcesie PSV da się jednak dostrzec porażkę Holandii, a konkretnie jednego z jej najbardziej charakterystycznych trenerów. Przecież mistrzowie z kraju tulipanów wyeliminowali Manchester United, z Louisem van Gaalem za sterami a Depayem i Blindem w składzie.

Kto przełamie holenderskie fatum? Angielskie El Boringo

No właśnie. Louis van Gaal. Człowiek, który ma szansę symbolicznie zakończyć ten fatalny dla wszystkich „Oranje” rok spektakularnym zwolnieniem z klubu słynącego z wyjątkowej cierpliwości do trenerów. Ba, symbolika będzie tym mocniejsza, że pogrążyć może go rodak, Guus Hiddink, który wcześniej… zwiał z tonącego okrętu o nazwie „kadra narodowa”.

Manchester United – Chelsea to bez wątpienia najciekawsza propozycja na dzisiejszy wieczór i bez wątpienia jedno z tych 90-minutowych spotkań, o których debatuje się przez minut 900, albo i 9 tysięcy. Podtekstów jest tu bez liku, zresztą nie tylko w kontekście dwóch holenderskich trenerów po przejściach. Do długiej listy rzeczy, na które warto zwrócić uwagę przed pierwszym gwizdkiem można przecież śmiało dopisać, że Jose Mourinho, do niedawna w Chelsea, dziś jest łączony właśnie z „Czerwonymi Diabłami”. Do tej listy trzeba dodać rzekomy bunt piłkarzy przeciw Portugalczykowi, aroganckie zachowanie Diego Costy, który posadzony na ławce po serii słabych spotkań zaczął stroić miny i rzucać znacznikami, odmawiając rozpoczęcia rozgrzewki. Do tej listy trzeba dopisać coraz więcej wypowiedzi pełnych niezadowolenia z samego obozu Manchesteru United – nie tyle dotyczących słabych wyników, co nudnej, usypiającej gry.

Wszystkie te boki sprawiają, że stawką starcia na Old Trafford są nie tylko trzy punkty w ligowej tabeli, ale pewnie również posada szkoleniowca w klubie z tego teatru marzeń. Louis van Gaal miał być zwolniony jeszcze przed Świętami Bożego Narodzenia, niektóre źródła pisały już nawet, że sprawa jest przesądzona, a jego fotel zajmie Jose Mourinho. Holender oburzył się wówczas na konferencji przed meczem ze Stoke City, zażądał od prasy przeprosin i ogółem ruszył na wojnę z dziennikarzami. Na reakcję nie trzeba było długo czekać, brytyjskie tabloidy odgryzły się w charakterystyczny dla siebie sposób.

Reklama

Wydawało się więc, że już mecz ze Stoke będzie tym „naprawdę o wszystko”. Van Gaal jednak – chciałoby się napisać „jak zwykle” – przegrał, w dodatku po raz kolejny mimo posiadania piłki na poziomie niemal 60% United oddali mniej strzałów niż rywale, a i tak utrzymał posadę. Na jak długo? Ujmijmy to tak – dziś Manchester United gra z zespołem z dołu tabeli, bardzo silnym na papierze, ale z dołu tabeli. W dodatku w samym środku zmian, wywołanych rozstaniem z Jose Mourinho i zatrudnieniem Guusa Hiddinka. Hiddinka, dla którego też przecież 2015 był wyjątkowo ciężki, Hiddinka, którego wielu i tak traktuje jak „trenera tymczasowego”. Jeśli Manchester United przegra, albo raczej – jeśli nie wygra, jeśli przedłuży tę fatalną passę meczów bez zwycięstwa – trudno wyobrazić sobie Louisa van Gaala na konferencjach klubu w nowym roku.

Jasna strona? Cóż, Manchester United nadal jest blisko czołówki, traci co prawda dziewięć punktów do lidera z Leicester, ale do lokalnego rywala na trzecim stopniu podium – tylko sześć „oczek”. Jeśli „Czerwone Diabły” ograłyby dzisiaj Chelsea i wróciły na dobrą ścieżkę – nawet tytuł mistrza wydaje się w ich zasięgu. W końcu jeszcze w tym roku jeden z bezpośrednich rywali zgubi punkty – w meczu Leicester – Manchester City. Sytuacja w tabeli nie jest wcale aż tak fatalna. Tu jednak wracają pytania o styl. Nawet gdy podopieczni van Gaala zdobywali punkty, robili to w sposób wywołujący sprzeciw nawet u klubowych legend. Świetnie oddali to goście z JOE, których filmik przypominaliśmy już przed meczem ze Stoke.

Chelsea? Hiddink zapowiada walkę o czwórkę, a to oznacza jedno – nie ma już miejsca na gubienie punktów, szczególnie z zespołami, które również widzą się na koniec sezonu w TOP 4. Obecnie do czwartego w tabeli Tottenhamu Chelsea traci już trzynaście punktów, dziesięć do szóstego Manchesteru United. Jeśli zaczynać odrabianie strat, to właśnie w takich meczach, które z tej perspektywy można nazwać spotkaniami o „sześć oczek”.

I w teorii wszystko brzmi tak, że aż ciężko wysiedzieć do rozpoczęcia meczu. Ale jednak, gdzieś z tyłu głowy tkwi szydercza nazwa, jaką nadali Anglicy starciu Manchesteru United ze schyłku 2015 z „post-mourinhowską” Chelsea.

„El Boringo”.

Reklama

Najnowsze

Niemcy

Kłopoty kadrowe Bayernu przed półfinałowym meczem Ligi Mistrzów

Piotr Rzepecki
0
Kłopoty kadrowe Bayernu przed półfinałowym meczem Ligi Mistrzów

Anglia

Anglia

Kolejny cios dla Chelsea. Enzo Fernandez nie zagra do końca sezonu

Bartek Wylęgała
0
Kolejny cios dla Chelsea. Enzo Fernandez nie zagra do końca sezonu
Anglia

Klopp: Jeśli będziemy grać tak dalej, nie mamy szans na mistrzostwo

Bartosz Lodko
1
Klopp: Jeśli będziemy grać tak dalej, nie mamy szans na mistrzostwo

Komentarze

0 komentarzy

Loading...