Reklama

Dziesięciu naiwniaków, którzy wciąż wierzą w Świętego Mikołaja

redakcja

Autor:redakcja

25 grudnia 2015, 14:34 • 7 min czytania 0 komentarzy

Znacie takich, nie? Tacy są najlepsi. Niby doskonale wiedzą, co się wokół nich dzieje, niby są dorośli i dojrzali, ale niestety, przy bliższym poznaniu okazuje się, że wciąż wierzą w Świętego Mikołaja oraz elfy pakujące mu w sreberka wszystkie prezenty. Los chce, że zazwyczaj tych naiwniaków bierze się do polskiego futbolu, w różnych rolach. Okej, naiwność to nie jest taka zła cecha, ba, w piłce bardzo się przydaje, ale jednak, tych niepoprawnych optymistów, albo po prostu gości wyjątkowo łatwowiernych musimy jakoś wyróżnić. 

Dziesięciu naiwniaków, którzy wciąż wierzą w Świętego Mikołaja

Zapraszamy na naszą dziesiątkę, która z pewnością wciąż wierzy w Świętego Mikołaja.

JACEK ZIELIŃSKI

Zaczynamy na miękko, od Jacka Zielińskiego. Zapytacie nas – cóż ten miły pan z Cracovii nam uczynił, że podejrzewamy go o tak daleko posuniętą naiwność? Otóż na pozór trener z coraz lepszymi wynikami na krakowskim podwórku wygląda na zupełnie rozsądnego gościa twardo stąpającego po ziemi, ale wystarczy prześledzić jego decyzje personalne, by zdemaskować, że całą wigilię spędził przy kominku wypatrując przepychającego się przez komin Świętego. Dlaczego? Sprawa jest arcyboleśnie prosta. Jest to człowiek, który nie raz i nie dwa wierzył, że istnieje jakakolwiek logiczna przesłanka, by puścić w bój Bartosza Rymaniaka. Niestety, nic go w tej sytuacji nie usprawiedliwia. Nasze zdanie jest następujące: każdy logicznie myślący szkoleniowiec powinien Rymaniaka trzymać z dala od boiska, a wiara, że gość może pomóc zespołowi to jak ufność, że ZUS wypłaci nam więcej, niż na niego harowaliśmy przez pół żywota.

Okej, za moment zripostujecie – on nie jest pierwszym wyborem! Ostatnio przecież wszedł dopiero po kontuzji Polczaka! Odpowiadamy: trzeba było grać w „dziesiątkę”. Ba, idziemy dalej – naszym zdaniem lepiej było grać w „ósemkę”, a dwóch piłkarzy dodatkowo oddelegować do trzymania Rymaniaka, by broń Boże nie wchodził na plac. Niestety, trener Zieliński postąpił inaczej, więc siłą rzeczy należy mu się miejsce wśród osób podejrzewanych o wiarę w Świętego Mikołaja.

Reklama

Inna sprawa, że Zieliński wierzył też w inne zjawisko przez wszystkich realistów uznawane za niewiarygodne i naukowo niewytłumaczalne: w renesans formy Mateusza Cetnarskiego. Poza nim w „Cetnara” wierzyła jeszcze jedna osoba, ale została hospitalizowana natychmiast po tym, jak ujawniła swą irracjonalną wiarę. A teraz… Także wiecie, niewykluczone, że ten Mikołaj jednak naprawdę istnieje.

ROMUALD SZUKIEŁOWICZ

Romuald Szukiełowicz to postać nietuzinkowa, godna na pewno olbrzymiego szacunku i wszelkich kredytów zaufania, tak ze strony kibiców, jak i dziennikarzy. Nie możemy jednak oprzeć się wrażeniu, że sympatyczny nestor rozpoczynający pracę z zespołem od testów socjometrycznych i ustalenia, którzy zawodnicy wspólnie żrą ciasto na wieczorkach imieninowych równie dobrze może wierzyć w Świętego Mikołaja. Zresztą, wprowadził na murawę złotowłosego Gecova, co traktujemy jako sabotaż podobny do wypuszczenia z boksu dla rezerwowych Rymaniaka.

ŁUKASZ SIERPINA

Strzelił gola. Po tym jak Sierpina strzelił gola, nawet my zaczęliśmy się zastanawiać, czy te skarpetki to na pewno od cioci, a nie Mikołaja.

MECZ 19. KOLEJKA EKSTRAKLASA SEZON 2015/16: WISLA KRAKOW - LEGIA WARSZAWA 0:2 --- POLISH FOOTBALL TOP LEAGUE MATCH: WISLA CRACOW - LEGIA WARSAW 0:2

Reklama

NEMANJA NIKOLIĆ I FLAVIO PAIXAO

Pierwszy wierzy głęboko i co jakiś czas swą wiarę otwarcie manifestuje, że Michał Kucharczyk jest piłkarzem. Z uporem maniaka, z konsekwencją godną lepszej sprawy, adresuje swoja podania do nieszablonowego skrzydłowego Legii, a ten – z podobną regularnością – owe podania marnuje. Za każdym razem, gdy Nemanja podaje do Michała, mamy ochotę tak po ludzku wyjaśnić mu, że ani dobre wykończenie „Kuchego”, ani Św. Mikołaj nie istnieją.

Drugi zaś… Cóż, ten uwierzył, że Jacek Kiełb biegnąc na bramkę potrafi myśleć o czymś innym, niż o tejże bramce. Podanie do zawodnika w unikalny sposób łączącego role sprintera, maratończyka i pracownika linii produkcyjnej (szybkość sprintera, wytrwałość maratończyka, nieszczególnie refleksyjne podejście pracownika fabryki) w sytuacji dwóch na bramkarza na długo zostanie w naszej pamięci. A wiara, że może warto jednak podać do Kiełba zamiast samemu ładować na bramkę będzie stanowić dla nas modelowy przykład naiwności.

TADEUSZ PAWŁOWSKI

Tadeusz Pawłowski udowadniał, że naiwna wiara to jego chleb powszedni wielokrotnie, na różne sposoby. A to wspomniał, że wierzy w odbudowę Śląska po czterdziestu ośmiu kolejnych słabych meczach. Nie podał żadnych recept, ot, rzucił sobie, że koniec kryzysu wkrótce. Gdzie upatrywał przyczyn? Tutaj kolejny dowód, że to człowiek olbrzymiej, nie zawsze uzasadnionej wiary. – Już latem zapowiadałem, że to będzie bardzo ciężka jesień. Gra w pucharach to zaszczyt, ale teraz za ten zaszczyt przychodzi nam płacić. Do eliminacji Ligi Europejskiej przystąpiliśmy z marszu, bez urlopów, co dla naszej wąskiej kadry okazało się zabójcze. Ale panujemy nad sytuacją. Kryzys wkrótce minie – te słowa padły pod koniec listopada. Pod koniec listopada. Tak, trzy dekady po tym, jak Śląsk z tych pucharów odpadł.

Ale Tedi przebił wszystko tuż przed gwiazdką. Zapowiedział bowiem, że wiosną z Wisłą chce wygrać wszystkie mecze i to jest jak najbardziej realne. – Pozmawialiśmy o przyszłości klubu. Widziałem u pana Cupiała duże zaangażowanie i entuzjazm, gdy mówił o Białej Gwieździe. Prezes stwierdził, że Wisłę jest stać, żeby wiosną wygrała wszystkie mecze w lidze. Mam taką samą filozofię – tłumaczy Pawłowski. A my jesteśmy sobie w stanie wyobrazić, że w ramach tej filozofii mieści się wyczekiwanie na czerwony kubrak wystający z komina.

ONDREJ DUDA

Uch, tutaj mamy wyjątkowo dużo przesłanek, które świadczą, że Duda ma swój własny, mały, alternatywny świat, w którym nie tylko Św. Mikołaj, ale i renifery hasają radośnie po przyprószonych śniegiem łąkach. Na czym opieramy swoje podejrzenia?

– Duda wierzy, że „zdanie człowieka, który przychodzi na stadion narzekać, nie ma żadnej wartości”, ponieważ: „albo są to ludzie, którym się coś nie udało w życiu, albo w piłce”.
– Duda wierzy, że w przegranym spotkaniu Superpucharu Polski „Lech nie stworzył sobie na tyle klarownych sytuacji, by wygrać ten mecz. To my daliśmy mu szansę, a on to po prostu wykorzystał”. Po prostu wykorzystał, wiecie jak jest. Jesteś sobie mistrzem, złoto dumnie powiewa na twej skroni i piersi, ale raz na jakiś czas litościwie dasz szansę śmiertelnikom, by zbliżyli się do twego majestatu. A oni to po prostu wykorzystują.
– Duda wierzy, że warto gonić marzenia.

No nie, w to akurat nie wierzy.

– Duda wierzy w spisek sędziego Frankowskiego przeciw Legii i oczywiście samemu Ondrejowi. Miałem wrażenie, że arbiter Frankowski czekał na pokazanie mi kartki. Prawda jest taka, że ten sędzia często prowadzi nasze spotkania. Do końca tego nie rozumiem – klarował swego czasu. Ale do końca tego nie rozumieliśmy.
– Duda wierzy, że „szukamy kolegów na Legii” i jednocześnie zapewnia, że „z pewnością ich nie znajdziemy”.

No panowie i panie, on pewnie wierzy nie tylko w Św. Mikołaja, ale i Wróżkę Zębuszkę.

TOMASZ SMOKOWSKI

Lubimy Tomka, ale uwierzyć w naszą podszywkę pod von Heesena i jeszcze zacytować ją na wizji bez podania źródła? Równie dobrze mógł odczytać swój list do Laponii.

BOGUSŁAW CUPIAŁ

Uwierzył w Bednarza. Uwierzył w Smudę. Uwierzył w Pawłowskiego. Jeszcze raz uwierzył w Smudę, tym razem w roli dyrektora sportowego. Ba, wierzy też – o czym już wspominaliśmy – że Wisła może na wiosnę wygrać wszystkie mecze.

Nie doprecyzował jedynie, czy celem jest też Puchar Intertoto. Ale możemy śmiało założyć, że tak. Cel poboczny? Napisać list do Św. Mikołaja, bo przecież to on targa za sobą worek z prezentami.

Na marginesie – ciekawe, czy Cupiał wierzy, że dziadek Sarkiego zmarł w wieku 182 lat. Naszym zdaniem – na spokojnie.

MECZ SUPERPUCHAR POLSKI 2015: LECH POZNAN - LEGIA WARSZAWA 3:1 --- POLISH SUPERCUP 2015 FOOTBALL MATCH: LECH POZNAN - LEGIA WARSAW 3:1

PIOTR RUTKOWSKI

Nikolić-Prijović, Robak-Thomalla.

Czy te cztery nazwiska wystarczą, jako komentarz do naszych podejrzeń, co do wiary w Św. Mikołaja u poznańskiego działacza?

PIAST GLIWICE

Goście uwierzyli, że mogą ściągnąć Puyola. Albo inaczej – że byli o krok od ściągnięcia Puyola, ale wyłożyli się na ostatniej prostej, tylko dlatego, że Carles miał lekkie kłopoty ze zdrowiem, a Piast akurat zwolnił Angela Pereza Garcię. Swoją drogą – poza potężną naiwną wiarą w tego typu transfer, warto wyróżnić wiarę we własne możliwości. Wyobraźcie sobie tę sytuację, włodarze Piasta siadają do stołu:

– Panowie, wyniki są w miarę, ale tego Angela wypada wymienić na poważniejszego trenera. Albo w ogóle: na jakiegokolwiek trenera.
– Okej, ale pamiętajcie, że gość ogarnia nam Puyola.
– Hm, faktycznie, chętnie zobaczyłbym defensywę Pietrowski, Osyra, Puyol, Mraz, ale chyba istotniejsze jest dla mnie zwolnienie Pereza.
– Tak, zgadzam się w całej rozciągłości, jakby dorzucił do tego Raula to moglibyśmy go oszczędzić, ale z samym Puyolem nie warto ryzykować.

No. I w ten sposób „Piastunki” zwolniły gościa, który właśnie wiózł im Puyola. A następnie wszyscy razem, Kręcina, działacze, Angel i sam Puyol udali się na wieczerzę, podczas której rozdali sobie prezenty przyniesione tam przez samego Świętego Mikołaja.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...