Jeśli kibice Wisły mieli nadzieję na fajną niespodziankę pod choinką, to właśnie wyciągnęli spod niej prezent, rozpakowali i… tak, to jest ta mina, z której można wyczytać jedno słowo: skarpetki. Miłe w dotyku, w wesołe wzorki, nawet przyjemne, no ale kurwa mać: skarpetki.
Zwolnić Kazimierz Moskala, żeby nie zatrudnić nikogo i przegrać wszystkie kolejne mecze. Nie był to plan godny nagrody z zarządzania. Teraz na opuszczony stołek ładuje się wesoły Tadzio. Nie wiadomo, czy – podobnie jak w Śląsku – obnaży się na pierwszej konferencji prasowej, ale miejmy nadzieję, że jednak nie.
Zobaczcie, jak niewiele trzeba, by wskoczyć na trenerską karuzelę. Może cię nie być w zawodzie przez długie, długie lata, ale ktoś nagle sobie przypomina: hej, jest ten Pawłowski, nasza legenda. Mieszka w Austrii. Zadzwońmy do niego!
Początek masz dobry, naprawdę. Niestety, im dłużej pracujesz, tym gorsze efekty. Na ogół od trenerom daje się czas, aby pokazali co potrafią. Ale z Pawłowskim jest ten problem, że robi tylko dobre pierwsze wrażenie. A potem – dupa. Wyniki coraz gorsze, gra taka, że zęby bolą.
Kolejno punktujesz tak (punkty na mecz):
pierwsza runda – 1,92
druga runda – 1,84
trzecia runda – 1,27
czwarta runda – 0,88
A mimo wszystko już się na karuzeli kręcisz, już jesteś, już masz karnet do wesołego ligowego miasteczka. Ściąga cię Wisła, czyli jakkolwiek patrzeć – jeden z najbardziej renomowanych klubów w kraju. Nie ugasiłeś pożaru we Wrocławiu, nie zdołałeś podeprzeć budowli, która zaczęła się walić, więc teraz dostajesz robotę, w której masz się wykazać dokładnie tym, co ci nie wyszło. To jak zatrudniać człowieka od rozbiórek jako konserwatora zabytków.
Na obronę Pawłowskiego można i trzeba powiedzieć, że stracił kilku piłkarzy – to oczywiste. Ale trzeba też powiedzieć jasno to, że ci którzy zostali grali pod jego wodzą pięć poziomów poniżej możliwości – Celeban, Dudu, Kokoszka, Pawelec, Hołota, Kiełb, Biliński, Paixao… No da się z tych ludzi wyciągnąć więcej. A to, jakich zawodników sam Wesoły Tadeusz sobie ściągnął, to przecież nie nasza wina, tylko jego.
Spaść to Wisła raczej nie spadnie – ma po prostu za dobrych piłkarzy. Obrona swoje zrobi, Brożek swoje strzeli, Mączyński czy Guerrier przeprowadzą kilka akcji. Ale żeby powiedzieć, że klub właśnie wykonał ruch we właściwym kierunku – no cóż, jakoś trudno nam do tego wniosku dojść. Coraz bardziej nam to pachnie lekkim domem wariatów.