Śmiercią podobno grożono mu już trzy dekady wcześniej. W 1938 roku, przed finałem Mistrzostw Świata miał odebrać krótki telegram, którego nadawcą był sam Benito Mussolini. Treść? Ledwie trzy słowa, które jednak mówiły wszystko: “zwycięstwo albo śmierć”. Na szczęście nie miał okazji sprawdzić alternatywy dla triumfu. Jego piłkarze ograli Węgrów 4-2, a on przeżył spokojnie jeszcze trzydzieści lat i to w chwale najbardziej utytułowanego trenera w nie tak długiej jeszcze historii piłki. Dziś w ramach cyklu “kartka z kalendarza” wspominamy Vittorio Pozzo, który zmarł równo 47 lat temu.
Do teraz pozostaje jedynym trenerem, który dwukrotnie poprowadził swoją reprezentację do zwycięstwa w mundialu, bo Włosi okazali się najlepszą drużyną również w 1934 roku. Ale na tym nie koniec, bo w latach 30. na szyi Pozzo zawisł jeszcze m.in. złoty medal Igrzysk Olimpijskich. Oczywiście konieczna jest adnotacja – trumfy te do dziś budzą niesmak większości historyków futbolu. Nad reprezentacją Włoch – a co za tym idzie, nad trenerską karierą Pozzo również – czuwała wtedy wielka polityczna siła. W 1934 roku powtórzony ćwierćfinał z Hiszpanią udało jej się przebrnąć tylko dlatego, że szwajcarski rozjemca tego spotkania nie uznał przeciwnikom dwóch prawidłowo zdobytych bramek, a nie musimy chyba dodawać, że raczej nie były to zwykłe ludzkie błędy. Cztery lata później problemy pojawiły się już w pierwszym meczu z Norwegią. W 88. minucie, przy stanie 1-1, do siatki trafił Arne Brustad, ale sędziowie z tylko sobie wiadomych przyczyn gola nie uznali. Włosi wygrali po dogrywce i rozpoczęli dalszy marsz po obronę trofeum.
Jednak mimo wszystkich tych kontrowersji, geniusz trenerski Pozzo nie jest poddawany pod większą wątpliwość. To on w obliczu klęski z austriackim “wunderteamem” w meczu towarzyskim rozegranym kilka miesięcy przed mistrzostwami, nie bał się odstawić graczy o uznanej renomie (m.in. Renato Cesariniego czy Umberto Caligarisa) i postawić na piłkarzy mniej znanych, ale będących w lepszej formie. Selekcja była tak ostra, że nadano jest wymowny przydomek “skalpel Pozzo”.
To również on jest autorem rewolucyjnej jak na tamte czasy taktyki, którą nazwano “Metodo”. Podczas gdy inny trenerzy stosowali ustawienie 2-3-5, on przerzucił część akcentów na defensywę, wycofując dwóch napastników (2-3-2-3) i powierzając tym piłkarzom zadania obronne. Jak się okazało, dzięki tej korekcie drużyna zasłynęła z wyprowadzania zabójczych kontrataków.
Po blisko dwudziestoletniej przygodzie z kadrą Włoch, Pozzo zajął się pracą dziennikarską. Pisał o futbolu dla La Stampy, relacjonował dla tego tytułu też wielkie turnieje. Doczekał zwycięstwa swojej reprezentacji w rozgrywanych we Włoszech Mistrzostwach Europy w 1968 roku. Zmarł pół roku później.