Wczorajszy mecz z Koroną, mniej więcej od momentu strzelenia bramki przez Łukasza Sierpinę, był naprawdę dobry w wykonaniu legionistów. Trzy strzelone gole, a tak naprawdę cztery, bo trafienie Nikolicia jeszcze z pierwszej połowy było jak najbardziej prawidłowe. To spotkanie zmusiło nas też do pewnej refleksji. Otóż zastanowiliśmy się, ile naprawdę dobrych meczów w lidze rozegrali w tej rundzie podopieczni Henninga Berga i Stanisława Czerczesowa. Z pewnością nie było tego dużo, a w pierwszej kolejności przyszły nam do głowy następujące spotkania:
1. Śląsk – Legia 1:4
2. Legia – Podbeskidzie 5:0
3. Górnik Łęczna – Legia 0:2
4. Ruch – Legia 1:4
5. Legia – Cracovia 3:1
6. i właśnie Korona – Legia 1:3
Moglibyśmy uwzględnić tu jeszcze mecz w Gdańsku, ale pamiętajmy, że dla Lechii był to początek największego kryzysu w rundzie, a spotkanie zabił koszmarny błąd Maricia. Zostaje nam więc sześć w miarę efektownych zwycięstw w 21-meczowej rundzie, co oczywiście nikogo na kolana nie rzuca. Tym bardziej, że mamy tu trzy starcia z samego początku sezonu – efektowne zwycięstwo we Wrocławiu, pogrom Podbeskidzia oraz wyjazdowy mecz w Łęcznej, gdzie wynik może nie był zbyt okazały, ale dominacja warszawian nie podlegała żadnej dyskusji. Ponadto mamy ostatnie okazałe zwycięstwo za Henninga Berga w Chorzowie, efektowny debiut Czerczesowa z mocną Cracovią i właśnie kończące rundę spotkanie z Koroną. Co łączy te wszystkie mecze? W pierwszym składzie nie oglądaliśmy jednej z największych gwiazd zespołu, Ondreja Dudy.
Nie znaczy to oczywiście, że Słowak we wszystkich tych meczach w ogóle nie wystąpił. Z Podbeskidziem wszedł przy 3:0, kiedy było już zupełnie pozamiatane, a rozbitemu przeciwnikowi strzelił nawet gola, a kolejnego udało mu się wypracować. Natomiast w Łęcznej zagrał w drugiej połowie, kiedy Berg postanowił oszczędzić Nikolicia na puchary, a wynik się już nie zmienił. Innymi słowy, Słowak nie miał większego wpływu na wydarzenia we wspomnianych spotkaniach, bo całą robotę wykonali jego koledzy.
Być może więcej tutaj przypadku, ale – przyznacie sami – jeden z najbardziej wartościowych zawodników Legii powinien mieć większy wpływ na wyniki drużyny. A świetne mecze powinny wynikać z jego zagrań, a nie z faktu, że wylądował na ławce rezerwowych czy trybunach. Jeżeli przeanalizujemy wpływ Ondreja na grę Legii w tym sezonie, to nic ciekawego nam z tego nie wyjdzie. Poniżej bilans meczów warszawian z Dudą w pierwszym składzie oraz z Dudą wchodzącym na boisko z ławki lub nie grającym wcale:
Z Dudą: 13 meczów, 20 punktów, bilans spotkań: 5-5-3 bramki: 18:14
Bez Dudy: 8 meczów, 20 punktów, bilans spotkań: 6-2-0 bramki: 24:7
Statystyki są tu dla Ondreja bezlitosne, bo wychodzi na to, że Legia w ośmiu meczach bez Słowaka w wyjściowym składzie zdobyła tyle samo punktów, co w trzynastu grach z nim w podstawie. Z Dudą drużyna zdobywała średnio 1,5 punktu na mecz, a bez niego aż 2,5. Z nim Legia strzelała niecałe półtora gola na mecz, a bez niego równe trzy. Jakkolwiek patrzeć, te liczby muszą dać ludziom w klubie do myślenia. Zwłaszcza, jeżeli dodamy do tego mecze z Zagłębiem w Warszawie i Wisłą w Krakowie, w których drużyna ratowała punkty dopiero po zejściu Słowaka. Odwrotnych sytuacji nie odnotowano.
Duda to oczywiście wciąż materiał na świetnego piłkarza, a pojedynczymi zagraniami dosyć regularnie pokazuje duży potencjał. Jego problem polega jednak na tym, że za bardzo stara się błyszczeć, a co drugie zagranie próbuje wykonać w sposób efektowny i niekonwencjonalny, co zazwyczaj przynosi kiepskie efekty. Dziś Słowak jest zawodnikiem, który niewiele daje drużynie w ofensywie (gol i pięć asyst) i równie niewiele w defensywie. Wymowna była taktyka Legii na mecz z liderującym Piastem, przy której Czerczesow – próbując wypełnić lukę na pozycjach sześć-osiem – wolał wystawić tam Guilherme, a nie predysponowanego do gry w środku Dudę. Bo Duda – co żadną tajemnicą nie jest – po prostu słabo broni.
Nie da się ukryć, że zawodnik, który nie pomaga w defensywie i nie stanowi wielkiego zagrożenia w ataku po prostu musi drużynie ciążyć. Patrzymy na nasze noty i widzimy na przykład, że Guilherme znaczniej lepiej gra w meczach, w których Słowak nie występuje od początku (nota 6,0), niż w meczach z Dudą w pierwszym składzie (nota 5,4). A tego rzędu różnice można też znaleźć u innych ofensywnych piłkarzy Legii. Wyjścia widzimy więc dwa – albo należy sprzedać Słowaka po cenie rynkowej albo wdrożyć mu specjalny cykl treningowy i spróbować odbudować. Jedno wydaje się pewne – trzymanie Dudy w pierwszym składzie w obecnej dyspozycji zwyczajnie mija się z celem.
***
JUŻ DZIŚ WIELKA GALA WESZŁO – START 17.30, OBECNOŚĆ OBOWIĄZKOWA!
Fot. FotoPyK