Nazywa się Victor Isaac Acosta, ma 29 lat, jest argentyńskim napastnikiem. Od ładnych kilku dni twardo negocjuje kontrakt z fanpagem kibiców GKS-u Katowice. Absurdalna strona polskiej piłki, o której nie słyszeliście – zawodnicy hurtowo zgłaszający się przez Facebooka do klubów.
Wychowanek Velezu Sarsfield, ostatnio gracz Club Deportivo UAI Urquiza, jednej z najsłabszych drużyn trzeciej ligi argentyńskiej, gdzie strzelił trzy gole. Dawniej przewijał się przez takie potęgi jak paragwajskie Rubio Nu czy też Daegu z Korei Południowej. Negocjacje, po analizie CV, na ten moment wyglądają tak:
Możemy zapłacić 2500 dolarów.
W tym momencie mój klub w Argentynie płaci mi 5000 dolarów. Jeśli możecie zapłacić podobną kwotę, to moglibyśmy w przyszłości razem dobrze zarobić po moich dobrych występach.
3500 to maksimum. Ewentualnie 2500 i 500 za gola.
Mógłbym rozważyć 4500 i opłacone mieszkanie. Jeśli wam się spodobają moje występy, to po wielu strzelonych golach negocjowalibyśmy podwyżkę.
Jednak damy 2500 dolarów, nie więcej.
3500 i 500 za gola. Jedyny powód dla którego jestem skłonny przyjąć taką ofertę, to dlatego że wiem z jak dobrej strony pokażę się w najbliższych miesiącach i że dostanę oferty z lepszych klubów. Myślę, że Polska to świetne miejsce by pokazać moje umiejętności. Zrobilibyśmy wspólnie dobry interes przy moim kolejnym transferze.
Jak widać do kompromisu coraz bliżej. A że wirtualnego? Oj tam oj tam, szczegóły.
– Nie raz, nie dwa takie coś dostajemy, ale teraz z nudów mu zacząłem odpisywać. I już nie wiem czy ja wkręcam jego, czy on mnie. Większość piszących jest z Ameryki Południowej, potem z Afryki, choć zdarzają się też Europejczycy (w tym Polacy z niższych lig). Profil jest nieoficjalnym fanpage GKS Katowice co jest wyraźnie zaznaczone. Jest powiązany ze stroną kibiców GieKSa.pl. Ciekaw jestem sam ile takich wiadomości muszą dostawać oficjalne fanpage, a szczególnie te z Ekstraklasy. Część to pewnie jacyś wyłudzacze, ale część to chyba autentycznie desperaci, którzy gotowi są zrobić wszystko za pracę w Europie – powiedział nam prowadzący fanpage.
Śmiać się nie zamierzamy – ot, takie realia, Facebook daje możliwości kontaktowe. Ale zastanawia do jakich ram to się rozrosło. Realia są bowiem takie, że dyrektor sportowy nigdy nie może być pewien czy czasem po otwarciu lodówki nie wyskoczy się z niej podkręcone CV gracza z Zimbabwe albo filmik z robiącym rabonę butelką sprzedawcą kokosów z Brazylii.