Miałem ochotę przeczytać książkę o Antonim Piechniczku („Tego nie wie nikt”), ale już mi przeszło. Jednak nie tknę jej palcem, bo brzydko pachnie.
Zauważyłem, że jednym z elementów promocji też książki jest opowiadanie, że Andrzej Iwan w „Spalonym” kłamał na temat Piechniczka, za co miał go osobiście przeprosić na Stadionie Narodowym i powiedzieć, że trzeba było coś powymyślać, aby się „Spalony” lepiej sprzedał. To właśnie opowiada Piechniczek – zarówno w „Tego nie wie nikt”, jak i w telewizyjnych wywiadach. Książki nie będę cytował, bo przecież nie kupię, za to wywiad z TVP Sport mogę…
Mówię: – Andrzej, co ty za bzdury wypisujesz w tej książce?
On mówi: – Trenerze, no trzeba było trochę dołożyć do pieca, inaczej by się nie sprzedało.
To już jest spora megalomania byłego selekcjonera – zdaje mu się, że skrytykowanie go gwarantuje lepszą sprzedaż książki, może mu się nawet zdaje, że dlatego „Spalony” był bestsellerem. Nie liczyła zabójcza szczerość, wręcz wylewająca się z kolejnych stron. Liczył się Piechniczek.
Wiem, jak „Spalony” powstał, wiem, jak trudno było wyznać to wszystko Iwanowi i wiem, że ostatnią rzeczą o jakiej myślał było to, żeby „książka się sprzedała” . Trzeba naprawdę nie znać tego człowieka, by wymyślić taką niedorzeczność. I mam wrażenie, że każdy, kto „Spalonego” ma za sobą podskórnie czuje, że mam rację.
Zadzwoniłem więc do Iwana. Kiedy powiedziałem, co napisał i co opowiada Piechniczek, by wstrząśnięty.
– Co?! – zdzwił się. – Faktycznie raz przypadkowo spotkaliśmy się na Stadionie Narodowym. Stał z dwoma działaczami. Powiedział: – Andrzej, tego się po tobie nie spodziewałem… A ja mu odparłem: – No trudno.
I tyle. To była cała nasza rozmowa. „No trudno”. Wszystko co napisałem w książce o Antonim Piechniczku jest prawdą i to podtrzymuję. I niech nie wymyśla, że go za cokolwiek przeprosiłem, bo to kompletna bzdura i chamstwo.
Autorzy „Tego nie wie nikt” chwalą się, jaką to fantastyczną pracę reporterską wykonali i jak to zweryfikowali wszystkie fakty po sto razy. Niestety, jak przyszło do bajdurzenia Piechniczka o przepraszającym Iwanie, to jakoś u Iwana tej wersji zapomnieli potwierdzić.
Dlatego dziękuję bardzo za żywot Świętego Antoniego. Niech opchnie swoje smęty naiwniakom.