Reklama

Tęsknota za Zwolińskim dziś trochę mniejsza. Frączczak załatwił sprawę

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

07 grudnia 2015, 21:07 • 3 min czytania 0 komentarzy

Bez specjalnego entuzjazmu oglądaliśmy kilka ostatnich spotkań Pogoni w lidze. Tak już jakoś mamy, że preferujemy drużyny, które posiadają w swoim składzie piłkarzy potrafiących strzelać bramki, a w Szczecinie było z tym ostatnio naprawdę krucho. Michniewiczowi ze składu wyleciał Zwoliński, a szturmowanie zasieków rywali Małeckim, Akahoshim, Przybeckim, Dwaliszwilim czy Frączczakiem porównać można do ubijania schabowych pięścią. Niby można próbować, ale zamierzony efekt osiągnąć jest ciężko, a w dodatku może boleć (w tym wypadku głównie widzów). Pogoń bez solidnego tłuczka w składzie strzeliła ledwie trzy gole w ostatnich siedmiu spotkaniach i niewiele wskazywało na to, że dziś, przeciwko Górnikowi w Łęcznej, może znacząco poprawić ten dorobek. 

Tęsknota za Zwolińskim dziś trochę mniejsza. Frączczak załatwił sprawę

A już na pewno nic nie wskazywało na to, że podwoi go w ciągu ledwie 34 minut! A jednak. Zapewne już domyśliliście się jako rodzaju spotkanie oglądaliśmy w Łęcznej. Tak, tak to był mecz ze znanego i lubianego gatunku: to jest Ekstraklasa, tego nie ogarniesz.

Ledwie rozsiedliśmy się w fotelach, a już Tymiński beznadziejnym wyprowadzeniem piłki zaczął akcję Pogoni. Lewandowski, Akahoshi, Murayama i znów lewy obrońca. O dziwo nikt nic nie schrzanił, 0-1. Nie minął jeszcze kwadrans, a drugim gongiem posłał na szczękę gospodarzy Frączczak (piękny strzał z wolnego), trzeciego we wspomnianej już minucie dołożył ten sam piłkarz – tym razem z rzutu karnego, podyktowanego po bezsensowym zagraniu ręką Bielaka. 0-3. Nokaut. Teoretycznie można się było powoli rozchodzić, bo warto wspomnieć również, że Pogoń stworzyła sobie jeszcze inne sytuacje do zdobycia bramki.

Ale tylko teoretycznie, bo ku naszemu zdziwieniu piłkarze Górnika zachowali się w tej sytuacji trochę tak, jakby mogli o sobie powiedzieć: co tam, nie takie rzeczy się robiło! A w momencie, w którym Daniel Stefański nie podyktował karnego po zagraniu ręką Fojuta (naszym zdaniem słusznie), można było wręcz dostrzec pianę na ustach gospodarzy. Być możemy tylko dorabiamy teorię, ale wydaje nam się, że to wkurzenie udało się im przełożyć na znaczenie lepszą grę w dalszej części spotkania. Gospodarze w końcu zaczęli stwarzać zagrożenie. Jeszcze przed przerwą groźnie przymierzył Nowak, kilka chwil po wznowieniu gry Piesio trafił w spojenie. Gdy po godzinie meczu piłkę do bramki wepchnął Świerczok, byliśmy pewni, że warto będzie to spotkanie oglądać do końca.

Tym bardziej, że Pogoń nie potrafiła zamknąć rywalizacji. Raz Małecki nawet minął Prusaka, ale – jak to Małecki – jebnął w boczną w siatkę. Na szczęście dla Portowców, kontaktową bramkę łęcznianie wbili dopiero w ostatniej minucie (a konkretnie bardzo ładnym strzałem popisał się Śpiączka), ale wtedy w zasadzie było już po ptokach.

Reklama

Tym samym Pogoń awansowała na czwarte miejsce w tabeli i dopiero po raz drugi w tym sezonie wygrała dwa mecze z rzędu. Tak sobie myślimy, że zamiast „i” powinniśmy te dwa fakty połączyć zwrotem „pomimo, że…”.

*

Pomeczowy komentarz Thomasa von Heesena: Jako piłkarz uwielbiałem mieć w drużynie zawodników takich jak Bielak. Gdy mi nie szło, ośmieszałem ich na treningach i pewność siebie od razu wracała.

*

lore5Xs

Najnowsze

Ekstraklasa

Droga Kapralika wiedzie przez Górnika. „Może być wart więcej niż 10 milionów euro”

Jakub Radomski
1
Droga Kapralika wiedzie przez Górnika. „Może być wart więcej niż 10 milionów euro”

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Droga Kapralika wiedzie przez Górnika. „Może być wart więcej niż 10 milionów euro”

Jakub Radomski
1
Droga Kapralika wiedzie przez Górnika. „Może być wart więcej niż 10 milionów euro”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...