Zawsze dość mocno dziwiliśmy się temu, z jak dużym entuzjazmem kluby Ekstraklasy sięgają po piłkarzy z drużyn, które z tej ligi własnie spadają. Nierzadko przecież zdarza się tak, że dany delikwent już jakiś spadek w swojej karierze zaliczył, więc nam wyciąganie rąk po takiego grajka jednoznacznie kojarzy się z proszeniem się o wpierdol, czyli degradację. Oczywiście trafiają się i tacy zawodnicy, o których można powiedzieć, że na pozostanie w Ekstraklasie zasłużyli, ale mówimy tu raczej o jednostkach, przy większości nazwisk takie słowa nie przeszłyby nam przez gardło. A tak się teraz jakoś dziwnie złożyło, że mocne przedstawicielstwo wspomnianej większości rozjechało się Polsce i dalej możemy oglądać je na kanałach NC+, a popisy potencjalnego kozaka mogą podziwiać tylko abonenci Polsatu, gdyż ten utknął na poziomie pierwszej ligi.
Zacznijmy od szybkiej wyliczanki pt. kto i gdzie trafił?
GKS Bełchatów: Dariusz Trela (Korona Kielce; wypożyczony z Lechii), Emilijus Zubas (Podbeskidzie Bielsko-Biała), Adrian Basta (Górnik Łęczna), Adam Mójta (Podbeskidzie Bielsko-Biała), Mateusz Mak (Piast Gliwice), Kamil Poźniak (Górnik Łęczna), Michał Mak (Lechia Gdańsk), Damian Zbozień (Zagłębie Lubin, wypożyczony z Amkara Perm), Arkadiusz Piech (Legia; wypożyczony z tego klubu).
Zawisza Bydgoszcz: Andrzej Witan (Termalica Bruk-Bet Nieciecza, wypożyczony wiosną do Pogoni Siedlce), Grzegorz Sandomierski (Cracovia), Sebastian Ziajka (Termalica Bruk-Bet Nieciecza), Jakub Wójcicki (Cracovia), Alvarinho (Jagiellonia Białystok), Wojciech Kaczmarek (Podbeskidzie Bielsko-Biała), Bartłomiej Pawłowski (Korona Kielce, wypożyczony z Lechii), Josip Barisić (Piast Gliwice), Jakub Świerczok (Górnik Łęczna).
Tak wygląda pełna lista spadochroniarzy (nie uwzględniając oczywiście tych, którzy opuścili Polskę), którzy nie zdołali uratować ligowego bytu dla swojej drużyny, ale ten swój już tak. Dziś, wyraźniej niż kiedykolwiek, dostrzegamy brak na niej jednego nazwiska.
Gość nazywa Kamil Drygas, kojarzycie?
Musicie, bo chłopak w poprzednim sezonie – szczególnie wiosną – wysyłał wyraźne sygnały, że piłkarzem jest co najmniej przyzwoitym. Cztery gole, osiem asyst i dwa kluczowe podania czyniły tego środkowego pomocnika najlepszym piłkarzem Zawiszy w klasyfikacji kanadyjskiej. A przecież trafił też z Zulte Waregem w kwalifikacjach do Ligi Europy. W całej Ekstraklasie tylko Stilić, Dzalamidze, Brzyski, Michał Mak, Budziński i Szymon Pawłowski zaliczyli więcej asyst.
Teraz – w mocno przebudowanym Zawiszy – Drygas również odgrywa rolę frontmana. Ciężko pochwalić go za liczbę asyst – jeśli wierzyć statystykom, mówimy tylko o dwóch – ale bramki to inna para kaloszy. Strzela jak szalony. W sobotę były piłkarz Lecha zapakował hat-tricka Zagłębiu Sosnowiec i były to jego – uwaga, uwaga – ósma, dziewiąta i dziesiąta bramka w tym sezonie ligowym. Z całej pierwszej ligi tylko jego kumpel z zespołu, napastnik Szymon Lewicki wrzucił ich więcej, dokładnie jedenaście. Obaj mają też po dwa trafienia w rozgrywkach Pucharu Polski, ale przypomnijmy – Drygas to środkowy pomocnik i to nie ten ustawiony bliżej bramki, za plecami dziewiątki, a grający bardziej w głębi pola. Jakkolwiek złe zdanie macie o pierwszej lidze, musicie przyznać, że to robi wrażenie.
Wracając jednak do głównego wątku. Jest w Ekstraklasie przykładowy Poźniak, który gra mniej nawet od Pitrego, a nie ma Drygasa. Biorąc pod uwagę tylko piłkarskie umiejętności, brzmi to jak ciężkich rozmiarów absurd, prawda? Oczywiście najprościej byłoby założyć, że w klubach Ekstraklasy pracują głąby, które po prostu pominęły tak dobrego jak na nasz poziom piłkarza, a wzięli jakichś leszczy, ale sprawa braku Drygasa w Ekstraklasie wygląda trochę inaczej.
O jej przybliżenie poprosiliśmy właściciela Zawiszy, Radosława Osucha. W swoim stylu zaczął od laurki dla piłkarza. – Spokojnie, Kamil się tutaj nie marnuje, a ciągle rozwija. Jest naszym kapitanem, ciągnie nam grę i co tu dużo mówić – w tej lidze nie ma drugiego takiego piłkarza. Wiadomo, że jego miejsce jest w Ekstraklasie.
Dlaczego więc do niej latem nie trafił? – Było bardzo poważne zainteresowanie ze strony trzech klubów, nie będę wymieniał nazw, ale część chyba pojawiła się w mediach, m.in. Pogoń. Oczywiście trzeba było za niego zapłacić. Ale moim głównym celem jest powrót do Ekstraklasy, a mam taki komfort, że nie musiałem go sprzedawać. Naprawdę mnie to nie interesowało, Kamil nie był na sprzedaż! To ambitny chłopak, wystarczy zobaczyć jego zaangażowanie, nie było z tym problemów. Zaraz wróci do Ekstraklasy w barwach Zawiszy.
I taką mamy nadzieję. Jeśli nie w barwach Zawiszy, to inną drogą.
Fot. FotoPyK