Reklama

Zero punktów na piętnaście możliwych. Panie von Heesen, czas uderzyć się w pierś

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

02 grudnia 2015, 20:38 • 3 min czytania 0 komentarzy

Czy to koniec Thomasa von Heesena w Gdańsku? Lechia przegrywa już piąty mecz z rzędu, a Niemiec ma średnią punktową taką, jaką miał w chwili zwolnienia Jerzy Brzęczek (jedno „oczko” na spotkanie), którego warsztat von Heesen niemal wyśmiewał. Mistrz wynajdywania wymówek i wskazywania winnych powinien wreszcie uderzyć się w pierś.

Zero punktów na piętnaście możliwych. Panie von Heesen, czas uderzyć się w pierś

Jeśli von Heesena nie spotkają za moment konsekwencje, to – tak się domyślamy – spotkają one Peszkę. Niemiec już udowodnił, że nie przywiązuje większej uwagi do nazwisk, dlatego też trzyma poza kadrą meczową Wawrzyniaka, i nie przejmuje się tym, co inni pomyślą. A Sławek niestety dziś nie pomyślał. W ostatnich minutach świetnie zagrał mu Makuszewski, ten miał przed sobą już tylko bramkarza i… przyjął tak, że piłka odskoczyła na jakieś osiem metrów. Co to w ogóle było?!

A przecież przed przerwą Peszko wykonywał kawał dobrej roboty: kręcił na skrzydle, wsadził na porządną karuzelę nawet Czerwińskiego i zyskał chyba nawet nadmierną pewność siebie. Kroku dotrzymywał mu Mila, który rządził w środku pola. Lechia znacznie częściej była przy piłce, starała się narzucać swój styl gry, wysoko doskakiwała. Kuświk na otwarcie meczu trafił do siatki, ale był na pozycji spalonej, niedługo potem piłkę po jego strzale zatrzymał na linii bramkowej jeden z obrońców. Goście dochodzili do sytuacji, tylko że nie potrafili ich wykończyć. Pogoni czekała na kontrataki i… w sumie nie mogła się doczekać.

Ale Lechia w drugiej połowie siadła. Znacznie rzadziej dochodziła pod bramkę rywala, rzadziej uderzała, a pierwsza zmiana von Heesena dawała do myślenia – boczny obrońca (Wojtkowiak) za napastnika. Na szpicy biegał więc Makuszewski, na ostatnie minuty wszedł jeszcze 18-letni Żebrakowski. Być może dlatego Słowik po przerwie nie musiał interweniować ani razu. Co innego Marić: to on zaczął od świetnej obrony strzału Murawskiego (odpowiedź Lechii to poprzeczka Gersona) i… na nieudanej obronie skończył. Pogoń ruszyła jeszcze w doliczonym czasie gry, rezerwowy Przybecki dorzucał w pole karne, Janicki wybił piłkę pod nogi Murawskiego, a ten trafił do siatki.

Stadionowa euforia? Tak właśnie… nie do końca. Dziś w Szczecinie była najniższa frekwencja w sezonie – pewnie po części spowodowana dziwną porą meczu (środek tygodnia) i średnią pogodą. Ale powiedzmy sobie szczerze: Pogoń, nie wygrywając żadnego z sześciu ostatnich spotkań i nie strzelając gola od 287 minut, do przyjścia na stadion nie zachęcała. Z Lechią, zanim gola zdobył Murawski, oddała jeden celny strzał.

Reklama

Wczoraj zrobiliśmy analizę, którzy trenerzy jeszcze mogą polecieć w tym roku, i wskazaliśmy na tych ze Śląska, Górnika Zabrze, no i Lechii. W Gdańsku nikogo nie zdziwi, jeśli wydarzy się za moment. Von Heesen w ostatnich meczach się skompromitował: na piętnaście możliwych punktów zdobył zero. A to przecież nie jest zespół, który miał się bić o utrzymanie. Gdyby natomiast dziś podzielić punkty, Lechia miałaby jeden przewagi nad strefą spadkową. Dramat.

***

Pomeczowy komentarz Thomasa von Heesena (od teraz pod każdym meczem na Weszło): Sławomirowi Peszce po tym, jak zaprezentował swoje przyjęcie i kontrolę nad piłką, powinny zostać anulowane wszystkie mecze w drużynie narodowej.

***

Najnowsze

Ekstraklasa

Mocny transfer wewnętrzny w Ekstraklasie? Legia zainteresowana młodym obrońcą

Szymon Janczyk
7
Mocny transfer wewnętrzny w Ekstraklasie? Legia zainteresowana młodym obrońcą

Komentarze

0 komentarzy

Loading...