Dziennikarstwo to też biznes. Jest grupa odbiorców, którzy w ten czy inny sposób płacą za treści (czasami nieświadomie), są więc także ci, którzy te treści regularnie dostarczają. Aby nie zabrakło tematów, trzeba kombinować. Jednym z klasycznych dziennikarskich kitów jest przepytywanie tzw. ekspertów. To łatwe: rozmowę się szybko nagra, a klient później przyjdzie i kliknie, ponieważ nazwisko eksperta go odpowiednio przyciągnie. Nazwisko ma gwarantować fachowość i zakulisową wiedzę.
Musicie wiedzieć jedno. Zanim włączona zostanie kamera czy dyktafon, zazwyczaj rozmowa przebiega w takim stylu…
– No dobra, to co ja mam powiedzieć?
– No wiesz, grałeś w tym zespole sześć lat temu. Powiedz, jak im teraz idzie, jakie są ich mocne strony.
– A skąd ja mam wiedzieć? Na którym są miejscu w tabeli?
– Na jedenastym.
– OK, a kto tam jest dobry.
– Piździński.
A potem pyk, nagrywanie rusza, a ekspert mówi: – Drużyna jest w kryzysie, zajmuje dopiero jedenastce miejsce, a jedynym piłkarzem, którzy spisuje się poprawnie jest Piździński.
Zmierzam do tego, że wy – zwykli kibice – bylibyście przerażeni, jak mało wiedzą o futbolu ludzie, których opinii często wysłuchujecie. Nie jest to żaden mój zarzut wobec konkurencji, bo i tutaj wielokrotnie stosowany był ten trick – co przyznaję bez dumy. Tzw. eksperci są częścią tego biznesu i ich zdekonspirowanie nikogo nie urządza. Przecież nie o to chodzi, by ekspertów zabrakło. Są pożyteczni.
Gorzej, gdy ci eksperci nie mają komu uprzednio zadać odpowiednich pytań, nie mogą się skonsultować, nie da się nagrać dubli albo przy autoryzacji wyciąć obnażającego fragmentu. Namiastkę tego mieliśmy przy sondach, kto powinien zdobyć Złotą Piłkę (widziałem takie dwie – na Weszło oraz w Przeglądzie Sportowym). Czytałem i włosy stawały mi dęba.
W ogóle nie mam zamiaru pastwić się nad osobami, które na pierwszym miejscu wpisały Roberta Lewandowskiego – w porządku, porwał ich duch patriotyzmu, takie ich prawo, nie mnie to kwestionować. Natomiast sporo osób uznało, że najlepszym piłkarzem świata w 2015 roku był Cristiano Ronaldo – a to już jawny sygnał, iż takie osoby piłką nie interesują się dostatecznie, by w ogóle w podobnych sondach brać udział. Wstydzą się jednak powiedzieć: – Przepraszam, nie śledzę światowej piłki, mam swoją robotę, mecz za trzy dni w lidze… Więc jadą z pamięci: – Ronaldo.
Gdyby to było nagranie do telewizyjnego programu, to gwarantuję, że wyglądałoby to tak…
(przed wejściem na antenę)
– To co, powiem, że Ronaldo, tak?
– No, jak pan uważa.
– Ale Ronaldo zasłużył?
– Raczej nie. Nic nie wygrał w tym roku. Ogólnie jest w kryzysie. Jak nie on.
– Aha, to kto? Messi?
– No Messi może tak.
– No to w porządku, powiem, że Messi. Messi wygrał Ligę Mistrzów przecież.
– Zgadza się.
Typowa wstępna rozmowa między pytającym i przepytywanym. Inaczej się jednak sprawy mają przy telefonicznej sondzie. Nie wiem dlaczego, ale kamera wymusza odpowiedzialność za słowo, pojawiają się wątpliwości. A przez telefon to szast-prast, nie ma czasu, szybko, pach, trzy nazwiska padły, do widzenia, pa.
Cristiano Ronaldo w 2015 roku wciąż był bardzo dobrym piłkarzem – akurat tak dobrym, by zająć wysokie piąte czy szóste miejsce w plebiscycie. Jego obecność na podium jest bardzo kontrowersyjna, a uznanie go przez niektórych za światowy numer jeden – to już i szaleństwo, i dyletanctwo. Rok temu o tej porze pisałem, że właśnie CR należy się Złota Piłka 2014, ale teraz z taką tezą może wyskoczyć jedynie ktoś, kto przez dwanaście miesięcy był zahibernowany. Nie odważę się stwierdzić, że Ronaldo się skończył, przy swojej obsesji doskonałości i przy wsłuchiwaniu się we własne ciało, może jeszcze przez kilka lat rozdawać karty w Europie. Ale akurat w 2015 roku – nie rozdawał. Ten sezon ma – jak na siebie – bardzo słaby, kompletnie zatracił charakterystyczną regularność. W ośmiu ligowych meczach nie trafił ani razu, strzelał gole w pozostałych pięciu (czyli częściej nie strzelał niż strzelał – niebywałe). Charakterystyczna cieszynka po niedawnym karnym z Eibar wyglądała, jakby gość sam z siebie się nabijał. W najtrudniejszych meczach, gdy drużyna go naprawdę potrzebowała, albo znikał, albo partolił sytuacje (ewentualnie jedno i drugie). Nie robi na mnie wrażenia to, że wiosną nabił licznik – na przykład wbijając sześć goli w dwóch ostatnich meczach sezonu, gdy liga była już dla Realu przegrana (przegrana także dlatego, że Ronaldo nie strzelił karnego w zremisowanym meczu z Valencią na trzy kolejki przed końcem).
Niczego nie wygrał, rzadziej niż kiedyś czarował, zdecydowanie częściej niż kiedyś irytował, wchodzę na fora kibiców Realu i widzę, że domagają się dla niego ławki rezerwowych. A tutaj jeden z drugim uznaje: Cristiano Ronaldo piłkarzem roku.
No ludzie złoci…
Portugalczyk w ostatnich latach osiągnął prędkość kosmiczną i nawet jeśli wciśnie hamulec do samej dechy, to będzie hamował przez kilka lat. Siłą rozpędu dotarł na podium w tym roku, może się to powtórzyć i w przyszłym. Zanim na Wyspy Samoa dojdą wieści, że Ronaldo się skończył, to tamtejsi spece zdołają jeszcze oddać na niego kilka głosów. No i nasi spece też.
Wymieniam osoby, dla których Ronaldo był najlepszym piłkarzem 2015 roku: Bartosz Białkowski, Marek Citko, Ondrej Duda, Paweł Janas, Andrzej Juskowiak, Tomasz Kłos, Włodzimierz Lubański, Jakub Rzeźniczak, Marek Bajor. Nie wiem, czy nie mają czasu śledzić futbolu, czy im się nie chce, czy może mają nie po kolei w głowie. Pewnie przyczyny były różne. W każdym razie radzę nie pytać ich o sprawy dotyczące piłki nożnej, równie dobrze mogą typować zdobywców Nagrody Nobla.
* * *
Najlepsi piłkarze świata 2015 według mnie?
1. Lionel Messi
2. Neymar
3. Luis Suarez
4. Robert Lewandowski
5. Cristiano Ronaldo
6. Thomas Mueller
7. Claudio Bravo
8. Arturo Vidal
9. Sergio Busquets
10. Paul Pogba
Co do miejsc 4-10 to pewnie za tydzień mógłbym ułożyć inna kolejność, a tydzień temu jeszcze inną. Jestem elastyczny i łatwo mnie przekonacie, że ktoś powinien być wyżej, a ktoś niżej. Natomiast podium dla mnie jest sprawą niepodlegającą dyskusji. Luis Suarez tylko dlatego nie znalazł się w trójce Złotej Piłki, bo zadziałał psychologiczny mechanizm pt. „za dużo Barcelony”. Mam już dwóch na kuponie? To wystarczy, trzeciego z Barcy już nie biorę.
A chyba to naprawdę jasne, że właśnie Suarez był w 2015 roku lepszy od Cristiano Ronaldo. Był kluczowy w wiosennych (najważniejszych) meczach Ligi Mistrzów, strzelił gola w finale Champions League. Generalnie zarówno był zabójczym egzekutorem, jak i niesamowitym asystentem (pamiętacie asystę w Superpucharze Europy z Sevillą, po której Rafinha strzelił do pustej?). Wraz z Messim i Neymarem stworzył formację, która zdobyła więcej goli niż jakikolwiek klub w Europie. I to zdecydowanie więcej. To samo mówi za siebie.
Pięciu piłkarzy Barcelony w dziesiątce za 2015 rok to za dużo? To akurat tyle, ile trofeów w tym roku podniosą ci gracze. Może przedwcześnie, ale jakoś z góry przypisuję im Klubowe Mistrzostwo Świata.
* * *
Busquets jest u mnie wysoko, a do Złotej Piłki w ogóle nie był nominowany – to znaczy w ogóle nie było go w gronie 59 nominowanych! To dopiero kabaret.
Oglądanie Busquetsa nie w telewizji, ale na żywo to prawdziwa uczta do oczu. Jak on sobie nic nie robi z przeciwnika na plecach, jak on jednym ruchem gubi całe formacje rywali. Ile on widzi, jak czyta grę. I te drobne muśnięcia piłki, dzięki którym wychodzi z największych tarapatów, a przeciwnika robi głupka. Tak się składa, że przez kilka kolejnych miesięcy będę mieszkał w Barcelonie (cieplutko, polecam) i obserwowałem go w meczu z Realem Sociedad. Symfonia ruchów.
W gronie 59 nominowanych piłkarzy nie było też Aubameyanga, który był najlepszym strzelcem Bundesligi w rundzie wiosennej, a teraz jest najlepszym strzelcem w rundzie jesiennej (siłą rzeczy – jest też najlepszym strzelcem w tym roku kalendarzowym). Więc niektórzy w Polsce gadają o jakiejś niesprawiedliwości, że Lewandowskiego nie ma trójce, a gościa, który strzela od niego więcej w Niemczech nie ma w „pięćdziesiątce dziewiątce”. Nie twierdzę, że jest lepszy od Polaka, ale w tak szerokim gronie to byśmy go jednak upchnęli, co?
* * *
Zdaniem Tadeusza Pawłowskiego najlepszymi piłkarzami świata w 2015 roku byli kolejno Lewandowski, Ronaldo oraz Neuer. I teraz są dwa wyjścia – albo Tadeusz Pawłowski jest tak zajęty Śląskiem, że nie śledzi rozgrywek innych niż nasza ekstraklasa (rozumiem), albo mamy doskonałe wytłumaczenie, dlaczego Śląsk gra tak jak gra. Pięknie domknęła się historia zapoczątkowana striptizem na pierwszej konferencji prasowej.
KRZYSZTOF STANOWSKI