Jeszcze się rok nie skończył, a sześć klubów Ekstraklasy ma już w tym sezonie za sobą wymianę trenerów. Jakie są szanse, że jeszcze przed styczniem ten status osiągnie połowa ligi? Naszym zdaniem – niemałe. Tym bardziej, że widzimy trzech kandydatów, którzy za moment mogą polecieć.
Thomas von Heesen
Pogoń (w), Śląsk (d), Wisła (d), Łęczna (w)
Z pozoru, nie ma to większego sensu. Von Heesen był już znacznie wcześniej zaangażowany w Lechię na nieco wyższym poziomie. To, że zasiadł na ławce trenerskiej, budziło spore zdziwienie. I pewnie nie fatygował się z myślą, by wskoczyć tam tylko na chwilę.
Problem jednak w tym, że jego poprzednik Jerzy Brzęczek stracił robotę przy średniej punktów 1,00 na mecz. Niemiec wniósł do Lechii tyle ożywienia , że tę średnią podkręcił do wyniku 1,1. Ktoś powie, że to zdecydowanie zbyt mało, by stracić posadę. Ale zwróćcie uwagę na to, że kadra zespołu jest silniejsza niż za Brzęczka, a cztery ostatnie wyniki to: 0-1, 0-3, 2-3, 1-3. Trzy gole strzelone i dziesięć straconych. Zero punktów.
– Brakuje nam ostatnio trochę szczęścia, ale nie załamujemy rąk. Krytyka wobec zespołu jest zrozumiała, przyjmujemy ją i w następnym meczu zrobimy wszystko, żeby przerwać tę fatalną passę – mówi von Heesen. Te słowa o zrozumiałej krytyce mogą trochę dziwić, bo głównie to on sam ją nakręca.
Leszek Ojrzyński
Piast (d), Jagiellonia (w), Termalica (d), Zagłębie (w)
Ojrzyński przyszedł tuż przed zamknięciem okna transferowego, by ratować Górnika. Na dzień dobry wywalczył stertę transferów, z których mało kto faktycznie w jakimś stopniu pomógł drużynie, a tylko dodatkowo obciążył i tak przeciążony budżet.
Dlaczego czepiamy się Ojrzyńskiego? Ano dlatego, że w trzynastu spotkaniach zdobył tylko jedenaście punktów, jego średnia to 0,85 na mecz. Miał wyciągnąć zespół z dna tabeli, a ten jak zamykał tabelę, tak zamyka nadal. Klub zainwestował i w trenera, i w jego pomysły, tylko że wyników na razie nie widać. Jedno zwycięstwo w trzynastu spotkaniach? Oj, trener zabrzan zaczyna stąpać po cienkim lodzie. Część kibiców już domaga się jego zwolnienia, a mocno po głowie obrywa cały zespół.
Uważacie, że to zbyt wcześnie, by rozważać zwolnienie Ojrzyńskiego? Terminarz nie jest ułożony pod niego. Teraz siebie mecz z liderem, za moment wyjazd do Białegostoku. Nie zdziwimy się, jak po piętnastu kolejkach jego zespół może mieć na koncie wciąż tylko jedno zwycięstwo.
Tadeusz Pawłowski
Termalica (w), Lechia (w), Łęczna (d), Podbeskidzie (w)
W Śląsku robią wszystko – ale to naprawdę wszystko – by tylko Pawłowskiego nie wyrzucić. Prezes Paweł Żelem wymienił już kilku członków sztabu szkoleniowego, ale tego najważniejszego nawet nie tknął. Ma w klubie zatrudnionego asystenta, który mógłby zostać pierwszym trenerem, lecz tej sprawy nikt na razie nie porusza. Generalnie, niezależnie od tego, jak źle idzie Śląskowi, Pawłowskiego nikt w mediach nie objeżdża, nie stawia ultimatum. I za to duży szacunek.
Tylko że szkoleniowca wrocławian broni coraz mniej i mniej. Pewnie, w poprzednim sezonie wywalczył awans do europejskich pucharach, ale w tym traci powoli szanse na awans do pierwszej ósemki. Właściwie to jak na razie traci trzy punkty do miejsca ponad czerwoną kreską.
Smutne zaczyna być natomiast to, że Pawłowski non stop się tłumaczy, co sprawia, że coraz ciężej się go słucha. Sami kilkukrotnie rozmawialiśmy z trenerem Śląska i jak było dobrze, to było dobrze, mnóstwo uśmiechów, fajne historie. Ale jak zrobiło się źle… „Wszyscy winni, tylko nie ja”. Wiosną, gdy już Śląskowi nie szło, słuchaliśmy o skutkach ubocznych dwumeczu w Pucharze Polski z Legią, gorszej jakości od reszty czy sporym pechu. Potem było o braku transferów gotówkowych, niewystarczającej liczbie klasowych piłkarzy, pocałunku śmierci z europejskich pucharów czy niedawne: „Panujemy nad sytuacją. Kryzys wkrótce minie”.
Nie mamy jednak pewności, czy wciąż z Tedim na pokładzie.
fot. FotoPyk