Niepokojące wieści docierają do nas z Hiszpanii. Jak się okazuje, istnieje uzasadnienie piłkarzy, którzy dopuszczają się bandyckich ataków na nogi przeciwnika – konkretnie takich jak ten Isco, który przeprowadził zamach na zdrowie Neymara w trakcie niedawnego El Clasico. Jeśli wydawało wam się, że agresorów, którym w pewnym momencie odcięło prąd, powinna spotkać ostra krytyka i pewien rodzaj ostracyzmu, to nic z tych rzeczy. Można go zrozumieć, a nawet mu przyklasnąć. No i skierować lufę w kierunku ofiary. Właśnie tak uczynili Manolo Sanchis i Hipolito Rincon, dziś komentatorzy stacji radiowej Cadena Cope, a w przeszłości świetni piłkarze, związani z Realem Madryt.
Czyli autorytety. Ludzie, których zdanie liczy się w publicznej dyskusji i ma pewien wpływ na kreowanie postaw. W momencie, gdy Isco w ten sposób wyładuje frustracje na Neymarze…
…oni chórem mówią: należało mu się! A dokładnie wyrażają się w ten sposób:
Rincon: Gdybym to ja tam bym, zrobiłbym to samo co Isco. Zresztą chyba każdy by tak postąpił.
Sanchis: Neymar przekracza wszelkie granice, i tak nie jest wystarczająco często kopany.
Aha.
Szkoda, że panowie nie zaproponowali jeszcze wyboru Isco na gracza meczu, a czerwonej kartki i dwóch meczów zawieszenia dla Neymara. Potrafimy zrozumieć, że ktoś w emocjach palnął głupotę. Panowie – jak to w hiszpańskich mediach – są jasno zadeklarowanym członkami jednego z obozów, co tylko ułatwiło sprawę. Ale mimo wszystko, później powinna przyjść refleksja, trzeźwa ocena sytuacji. U Sanchisa i Rincona nie przyszła. Tydzień później w trakcie jednego z programów dalej utrzymywali, że Brazylijczyk jest sam sobie winien. Ten pierwszy: – Neymar nie wyczuwa temperatury spotkania. Zachowuje się niestosowanie, czego nie toleruję u nikogo.
OK, wszyscy wiemy, że Neymar nie należy do najspokojniejszych piłkarzy na świecie. Zdarza mu się przyaktorzyć (chyba coraz rzadziej), w stykowych sytuacjach nie odstawia nogi, zdarza mu się ośmieszyć przeciwnika. Cóż, gorąca krew. Tak się jakoś złożyło, że na swojej drodze nigdy nie spotkał polskiego trenera, który za młodu oduczyłby go zagrywania piętką i innych akrobacji, „bo to nie jest Barcelona”. Generalnie po to ludzie przychodzą na stadion, żeby zobaczyć, jak przekłada nogi na piłką i mija rywali, a nie po to, by patrzeć, jak podaje do najbliższego. Od Isco oczekują zresztą tego samego, a nie nawalania przeciwnika po nogach w momencie, gdy nie ma innego pomysłu. Przegrywanie z honorem to też duża sztuka, warta docenienia.
A panom z Cadena Cope coś się mocno pokićkało. Prawnicy Barcelony domagają się śledztwa w tej sprawie, klub twierdzi, że komentatorzy nawołują do agresji wobec ich piłkarza i chce, by zajął się tym komitet ds. zwalczania agresji w sporcie. Sama nazwa organu wskazuje, że dobrze trafili.