W obliczu zamieszania związanego z Bartoszem Kapustką, nieco zapomnieliśmy o Bartłomieju Drągowskim – innym młokosie z naszej ligi – w kontekście którego również nie pada pytanie “czy” wyjedzie z kraju, a raczej “kiedy”. Początkowo plan był taki: „Drążek” ogrywa się w ekstraklasie, zdaje maturę, szlifuje język i o wojażach myśli dopiero po sezonie. Ale jak czytamy w dzisiejszym „Przeglądzie Sportowym”, strategia może się zmienić. Dariusz Drągowski, czyli ojciec Bartka, deklaruje, że nie wyklucza żadnego transferu już teraz, zimą.
Sami nie wiemy, co dla młodego bramkarza byłoby lepsze: pakować manatki i czym prędzej lecieć na podbój Europy czy jeszcze chwilę zaczekać, okrzepnąć, i – przede wszystkim – ustabilizować formę. Dlatego proponujemy wam mały ping-pong. Trzy argumenty za wyjazdem już teraz, trzy przeciw. Wybieramy taką formułę, bo sami nie jesteśmy przekonani do żadnej z opcji.
POWINIEN ZWIAĆ STĄD JUŻ ZIMĄ, BO…
… być może potrzebuje nowego bodźca. Dzisiejsza Jagiellonia to już nie jest ta ekipa, przed którą każdy w lidze trząsł portkami. Tak jak po burzy wychodzi słońce, tak po znakomitym wyniku i odejściu filarów zespołu przychodzi lekki marazm. Można więc zadać pytanie: czy Bartek jest w stanie w Jadze czynić postępy w takim tempie, w jakim czynił je dotychczas? A chyba nie trzeba nikomu tłumaczyć, że lepsze zespoły ciągną za uszy, gorsze – hamują rozwój. Wyjazd do dużego klubu to dla piłkarza – szczególnie młodego, który często nie zdaje sobie sprawy z potencjału, który ma – ogromy impuls. Obcowanie ze światowym topem, granie na stadionach widzianych tylko w telewizji, profesjonalne podejście nawet przy najmniejszych detalach – nie oszukujmy się, to wszystko daje ogromnego kopa.
… nie wygląda na człowieka, który miałby przed czymś pęknąć. Ciężko sobie nam wyobrazić, że jakiś klub to dla niego – biorąc pod uwagę mentalność – za wysokie progi. Ogólnie sprawia wrażenie pewnego siebie, przebojowego. Jesteśmy przekonani, że wszędzie poradziłby sobie z aklimatyzacją. A takie incydenty jak ten z poprzedniego sezonu na Legii, kiedy obwieścił wszem i wobec swoje niezadowolenie pokazując dwa fucki, jak i spięcie z Jonathanem Strausem z obecnego mogą paradoksalnie działać na jego korzyść. Jedni powiedzą: „ejże, trochę lodu na głowę!”. Drudzy: „kozak! Ledwie wytarł mleko spod nosa, a już ma swoje zdanie!”. Jedno jest pewne: to nie jest gość, który w szatni ustawia się gdzieś w tylnym rzędzie.
WE ARE NOT INTERESTED. EVEN REAL MADRID? EVEN – przeczytaj wywiad z Drągowskimi
… w ekstraklasie już swoje zrobił. To nie jest tak, że wyjeżdżałby jako młody zdolny, którego – jak to się często zdarza – głównym atutem przy wystawianiu do składu był wiek. Nie. Przypomnijmy: w poprzednim sezonie Drągowski był BEZSPRZECZNIE najlepszym bramkarzem ligi i absolutnym topem, jeśli chodzi o swoich rówieśników w Europie. Jeżeli mówi się, że piłkarz może myśleć o wyjeździe dopiero, gdy podbije ligę – „Drążek” ma już to dawno za sobą. Takie są fakty.
NIECH ZOSTANIE JESZCZE W BIAŁYMSTOKU, BO…
… zachodzi obawa, czy „Drążek” w ogóle na ten wyjazd już zasłużył sportowo. Nie zapominajmy, że mowa o bramkarzu, który w tym sezonie przepuścił najwięcej bramek w lidze, a w naszych notach plasuje się gdzieś w dolnych rejonach stawki. Niby średnia ocena – 4,87 – wstydu nie przynosi, ale z drugiej strony lepsze wyniki wykręcił choćby Zubas. Nie zrozumcie nas źle: nie chcemy wieszać na Bartku psów, w końcu wahania formy u 18-latka to rzecz oczywista jak reklamy z ciężarówką coca-coli w grudniu. Fakty są jednak nieubłagane: “Drążkowi” zdarzają się wpadki, które wcześniej były rzadkością. No i słynnych „briliant saves” coraz mniej. Po rundzie wiosennej obliczyliśmy procent jego obronionych strzałów. 64,2% – gorszy wynik miał tylko Przyrowski, którego przebiłby nawet misiu gogo, Kamil Durczok i Szymon Wydra z zespołem Carpe Diem.
… ma jeszcze czas, a lepiej wyjechać odrobinę za późno, niż za wcześnie i przepaść. 18 lat. Zobaczmy, gdzie w jego wieku była trójka naszych bramkarzy, o której z czystym sumieniem możemy powiedzieć, że każdy z nich zrobił/robi karierę:
– broniący barw trzecioligowego Mieszka Gniezno Łukasz Fabiański został wyróżniony na turnieju juniorów,
– Artur Boruc stał między słupkami Pogoni Siedlce i ekstraklasę oglądał tylko w telewizji.
– Wojciech Szczęsny podpisywał zawodowy kontrakt z Arsenalem i rok czekał na swoją szansę (Drągowski nie ukrywa, że jeżeli gdzieś ma jechać, to wyłącznie po to, by od razu bronić).
„Drążek” wyprzedza każdego z nich o głowę. Jeśli wymieniona trójka, będąca jakimś punktem odniesienia, w wieku Bartka nie grała jeszcze w pierwszych składach topowych klubów, to i on nie musi narzucać na siebie deadline’u. Nad uchem nie słychać jeszcze ostatniego dzwonka.
… nie zdążył nawet zadebiutować w reprezentacji, co jest jakimś wyznacznikiem tego, w którym miejscu jest jego kariera. Szczególnie, kiedy reprezentacja ma selekcjonera, który jest w stanie wyciągnąć za uszy gościa z rezerw Benfiki albo postawić na zupełnego młokosa Kapustkę, w momencie, w którym to wcale nie było tak oczywiste. A na powołanie dla “Drążka” się póki co nie zanosi.
No, ale my tu gadu-gadu, możemy tak sobie rozważać do nocy, gdybać, rwać włosy z głowy, a wszystko i tak sprowadzimy do jednego, jakże oczywistego wniosku: nie ma idealnej ścieżki kariery. Na sukces składa się taka masa czynników – ze szczęściem i przypadkiem włącznie – że możesz zrobić wszystko modelowo, jak trzeba, a i tak się to może wypierdzielić gdzieś po drodze. Czego Bartkowi oczywiście nie życzymy. Potencjał sportowy ma na wielkie granie. Czy wytrzyma głowa – to główny znak zapytania.
Fot. FotoPyK