Jego przygoda z reprezentacją to ciągłe udowadnianie. Że się nadaje. Że nie jest jeźdźcem bez głowy. Że potrafi wnieść coś więcej niż huragan na skrzydle, a efekty jego gry to nie tylko przypadek. Ostatnio jednak Kamil Grosicki wskoczył na chyba najwłaściwszą ścieżkę w karierze. Odżył. Daje jakość. Aż bije od niego energia, kiedy tylko wchodzi na boisko. Wśród francuskich kibiców zaplusował hołdem dla Paryża, a wczoraj znów pokazał to, czym ostatnio imponuje z wyjątkową regularnością. Pięknym golem. Bo „Grosik” jak już ostatnio strzela, to nie byle jak. On pakując piłkę do siatki wysyła prosty sygnał – panowie, pamiętajcie o mnie przy wyborze trafienia kolejki.
Z tej okazji pytanie także do was – który z dotychczasowych goli Kamila jest najładniejszy?
Można polemizować. Nadaje się to wręcz na oddzielną ankietę. Lewa, prawa – bez znaczenia. Pełen repertuar. Co najważniejsze – jest też powtarzalność. Grosicki strzela w tym sezonie co 117 minut. Taką skutecznością w lidze nie imponował od… Zresztą prześledźmy kolejne sezony, od kiedy chłopak wyjechał za granicę.
2010/11 – Sivasspor – 17 meczów, 5 goli. Gol co 258 minut.
2011/12 – Sivasspor – 34 mecze, 6 goli. Gol co 444 minuty.
2012/13 – Sivasspor – 28 meczów, 2 gole. Gol co 893 minuty.
2013/14 – Sivasspor / Rennes – 18 meczów, 0 goli.
2014/15 – Rennes – 19 meczów, 0 goli.
2015/16 – Rennes – 14 meczów, 4 gole. Gol co 117 minut.
Różnica w stosunku do poprzednich sezonów jest kolosalna. Grosicki dokonał restartu systemu i po dwóch sezonach bez gola w lidze na nowo nauczył się strzelać. A że robi to przy tym niesamowicie widowiskowo – to tylko plus. Żeby jednak nie przegiąć z lukrowaniem, należy odnotować dwa dość przykre fakty.
Po pierwsze – Grosicki w dalszym ciągu nie ma miejsca w składzie. Wczoraj zmienił N’Tepa dopiero w 67. minucie i ogólnie tylko trzy razy wychodził na boisko w podstawowej jedenastce. Na Toulouse, Troyes i Angers, czyli dwóch potencjalnych spadkowiczów i nieoczekiwaną rewelację sezonu. Trener Phillippe Montanier woli bardziej defensywnych skrzydłowych, a „Grosika” traktuje jako dżokera.
Po drugie – Kamil przestał asystować. O ile w Turcji dogrywał kolegom regularnie – w 2011/12 wykręcił aż 9 asyst – o tyle teraz wciąż czeka na pierwsze otwierające podanie.
Wydaje się, że przed Grosickim kluczowy okres w karierze. Ma skład w reprezentacji, znacząco wzmocnił się fizycznie, jest najskuteczniejszym strzelcem Rennes i ogólnie dziewiątym strzelcem w piątej lidze świata (ciekawostka – ma tyle samo goli co Di Maria). Nie sposób nie zauważyć, że zwyczajnie rozwinął się piłkarsko. Z gościa, który potrafił zgubić obrońcę na pierwszych dwóch metrach czy pójść w drybling na trzech – wyrasta świadomy skrzydłowy, który – takie są fakty – umie pokonać bramkarza z każdej pozycji. I – co ważne – ma tę bezczelność, że nie boi się ryzykować. Podnosi wzrok, dostrzega światło bramki, to ładuje, a potem tylko zbiera tysiące lajków.
Patrząc na liczby – jest wręcz gwiazdą swojego klubu. Patrząc na pozycję – paradoksalnie już niekoniecznie. Pytanie, ile sygnałów musi dostać Montanier, by przestać traktować jako pierwszego zmiennika. A może – wręcz przeciwnie – trzeba pokornie zaakceptować tę rolę i wciąż nękać podmęczonych rywali? Grunt, żeby utrzymać ten tryb turbo.
Fot. FotoPyK