Nad Jakubem Rzeźniczakiem nie zamierzamy się znęcać, bo o jego dokonaniach z tej rundy napisano i powiedziano już wszystko. Portal ekstrastats.pl podsumował ostatnio błędy skutkujące utratą bramki i legionista z ośmioma takimi pomyłkami – w tym dwoma krytycznymi – znalazł się w ścisłej czołówce. A przecież nie uwzględniono tam chociażby dwóch sprokurowanych karnych w meczu z Wisłą (jeden niewykorzystany, jeden nieodgwizdany) czy karnego z meczu z Podbeskidziem (również nieodgwizdany). Jakkolwiek patrzeć, Rzeźniczak spokojnie mógłby być samodzielnym liderem tego rankingu.
Stanisław Czerczesow podjął więc jedyną słuszną decyzję i dał Kubie odpocząć. To, co w założeniu miało być jednym-dwoma meczami na wyczyszczenie głowy i złapanie oddechu, może jednak okazać się czymś permanentnym, tym bardziej, że teraz „Rzeźnikowi” przyplątała się jeszcze kontuzja. A to za sprawą Michał Pazdana i Igor Lewczuka, czyli najlepszych piłkarzy z wczorajszego meczu Legii ze Śląskiem, którzy stworzyli naprawdę skuteczny duet. Są agresywni, świetnie przewidują ruchy przeciwnika, imponują dynamiką i grą na wyprzedzenie. Po meczu z Pogonią przygotowaliśmy nawet okolicznościowy materiał filmowy, pokazujący jak beznadziejny mecz rozegrał napastnik „Portowców”, Wladimer Dwaliszwili. Ta kompilacja przy okazji obrazuje też, w jaki sposób grają obecni środkowi obrońcy Legii i czego tak naprawdę oczekuje od nich rosyjski szkoleniowiec. Obejrzyjcie raz jeszcze wszystkie kontakty z piłką Gruzina, tym razem zwracając uwagę na grę Lewczuka i Pazdana:
Patrząc po charakterystyce piłkarskiej środkowych obrońców Legii trudno nie zauważyć, że Lewczuk i Pazdan zdecydowanie lepiej pasują do takiego grania, bo są po prostu bardziej mobilni. Co ciekawe, obaj mają też dobrze rozwinięte cechy przywódcze, co dostrzega również Czerczesow. Pod nieobecność Rzeźniczaka w dwóch ligowych meczach kapitanem zespołu był właśnie Pazdan, natomiast w pucharowym starciu z Chojniczanką – pomimo że na boisku przebywali doświadczeni Saganowski i Malarz oraz mający dłuższy staż w drużynie Kucharczyk, Brzyski czy Broź – opaskę dostał Lewczuk. Wydaje się więc, że nowa para stoperów nie tylko zluzowała Rzeźniczaka z gry, ale też płynnie wypełniła po nim lukę pod względem roli pełnionej w drużynie. I dla dotychczasowego kapitana raczej nie jest to najlepszy prognostyk.
Spójrzmy też na statystyki – po wczorajszym meczu ze Śląskiem pod względem not Weszło Pazdan ze średnią 5,90 przeskoczył rewelacyjnego Jarosława Fojuta i jest obecnie najlepszym obrońcą ligi. Defensor Pogoni musiałby zagrać dziś z Lechem przynajmniej na siódemkę, by wrócić na pierwsze miejsce naszej klasyfikacji. Poza tym Pazdan to obecnie największy faworyt z naszej ligi do gry w reprezentacji Polski na EURO 2016. Jeżeli nie wydarzy się nic nieoczekiwanego, Michał będzie jednym z dwóch przedstawicieli Ekstraklasy, dla których selekcjoner powinien znaleźć miejsce w wyjściowej jedenastce. Co więcej, Nawałka w ostatnim czasie spotkał się z Czerczeswowem właśnie by omówić sytuację Pazdana i wiele wskazuje, że obaj panowie zgodzą się co do tego, że najlepszą pozycją dla Michała jest środek obrony. A jeśli tak, jego obecność w pierwszym składzie Legii – w roli lidera całej formacji defensywnej – nie będzie podlegać najmniejszej dyskusji.
Czyli zdecydowanie większe szanse – przynajmniej pozornie – Rzeźniczak będzie mieć w rywalizacji z Lewczukiem. Problem w tym, że były piłkarz Zawiszy to największy wygrany współpracy z Czerczesowem, bo to jedyny legionista, który zagrał od początku do końca we wszystkich meczach pod wodzą Rosjanina. A swoistym wotum zaufania była właśnie opaska kapitańska w meczu z Chojniczanką. Poza tym na niekorzyść „Rzeźnika” działa też inna statystyka – w dwóch ostatnich ligowych meczach Legia zagrała na zero z tyłu, co przecież w tym sezonie za często się jej nie zdarzało. Dla Rzeźniczaka liczby wydają się bezlitosne – w trzynastu meczach z jego udziałem drużyna dwukrotnie zachowała czyste konto i w trzech meczach bez jego udziału… też dwukrotnie zachowała czyste konto. Innymi słowy, z Kubą na boisku tylko w piętnastu procent spotkań udało się nie stracić gola, a bez niego aż w 66 procentach. Masakryczna różnica, chociaż pamiętajmy, że mecze bez „Rzeźnika” nie stanowią jeszcze reprezentatywnej próbki.
Wiadomo, Rzeźniczak dopiero od trzech spotkań nie gra w pierwszym składzie, ale wygląda na to, że takie posunięcie przyniosło Legii oczekiwaną poprawę gry w defensywie i pewną stabilizację. Lewczuk i Pazdan nie dali dotąd Czerczesowowi żadnych powodów, by ten nagle miał z nich zrezygnować. Zanosi się więc na to, co przed sezonem było praktycznie nie do przewidzenia. Rzeźniczak, z mającego reprezentacyjne aspiracje czołowego obrońcy ligi, przeradza się w rezerwowego, bez którego drużyna funkcjonuje zdecydowanie lepiej.
Fot. FotoPyK