Przed sobotnim meczem z Legią Tadeusz Pawłowski udzielił wywiadu dziennikarzowi „Super Expressu”. Czy w kontekście meczu rozgrywanego 21 listopada poruszył temat europejskich pucharów, z których odpadł jeszcze w lipcu? Oczywiście że tak. Nieważne, że minęły już cztery miesiące, i że Śląsk miał w tym czasie trzy dwutygodniowe przerwy w pełnym składzie. Jeżeli sympatyczny szkoleniowiec przetrwa na stanowisku, najprawdopodobniej o sprawie usłyszymy też wiosną.
Co dokładnie powiedział Pawłowski? Skupmy się na tym fragmencie:
Już latem zapowiadałem, że to będzie bardzo ciężka jesień. Gra w pucharach to zaszczyt, ale teraz za ten zaszczyt przychodzi nam płacić. Do eliminacji Ligi Europejskiej przystąpiliśmy z marszu, bez urlopów, co dla naszej wąskiej kadry okazało się zabójcze. Ale panujemy nad sytuacją. Kryzys wkrótce minie.
Co do pucharów, naprawdę pięknie to Pawłowski powiedział. Ktoś mniej wprawny i pozbawiony fantazji mógłby to ująć nieco inaczej, na przykład tak: Gra z ostatnią drużyną ligi słoweńskiej i drugą drużyną ligi szwedzkiej (od której był już łomot) to zaszczyt, ale teraz za ten zaszczyt przychodzi nam płacić. I dalej: Do meczu z najgorszą drużyną ligi słoweńskiej przystąpiliśmy z marszu, bez urlopów, co dla naszej wąskiej kadry okazało się zabójcze. Przyznacie sami, że wersja trenera Śląska jest dużo bardziej elegancka. No prawie udało mu się nas przekonać.
Gorzej z kolejną częścią wypowiedzi, czyli z tym całym panowaniem nad sytuacją. Patrzymy na tabelę na półmetku sezonu zasadniczego i mamy wrażenie, że ostatnia rzecz, jaką można o Śląsku powiedzieć, to że panuje nad sytuacją. Układ sił na samym dnie prezentuje się następująco:
14. Śląsk Wrocław – 14 punktów
15. Lech Poznań – 13 punktów
16. Górnik Zabrze – 9 punktów
Okazuje się więc, że można przez bitą rundę zaliczać gorszą średnią, niż jeden punkt na mecz, i twierdzić, że wszystko jest pod kontrolą. Co więcej, strefa spadkowa jest naprawdę blisko, a tendencja jest mocno niepokojąca. Dość napisać, że w czterech ostatnich meczach Lech zdobył osiem punktów, a Śląsk tylko jeden. Posługując się porównaniem drogowym: do niedawna Lech był małym punkcikiem w lusterku rozklekotanego pojazdu Pawłowskiego, a dziś zniknął już w tzw. martwym polu. Dodajmy też, że Lech wreszcie jedzie na silniku, a Śląsk tylko nieudolnie się toczy, licząc że za chwilę trafi się jakiś zjazd z górki. Niestety, wcale się na to nie zanosi.
I tu dochodzimy do ostatniej kwestii. Kiedy minie kryzys Śląska? Wkrótce! Być może nastąpi to za miesiąc, kiedy skończy się runda jesienna i zawodnicy w dobrej dyspozycji rozjadą się na urlopy. A może „wkrótce” oznacza dwa tygodnie, za które Śląsk będzie miał za sobą kolejne cztery mecze i na dobre ugrzęźnie w strefie spadkowej? Rzućmy okiem na tegoroczny terminarz:
21.11 Legia – Śląsk
28.11 Śląsk – Pogoń
01.12 Termalica – Śląsk
06.12 Lechia – Śląsk
11.12 Śląsk – Górnik Łęczna
21.12 Podbeskidzie – Śląsk
Czyli mamy dwa mecze we Wrocławiu (dawniej zwanym twierdzą Wrocław) i aż cztery na wyjeździe. Mamy starcia z silnymi Legią, Pogonią i chyba w końcu Lechią, z zawsze niewdzięczną Termaliką czy z odbudowanym Podbeskidziem. Tutaj już żadne „wkrótce” nie wystarczy, tu trzeba ogarnąć się natychmiast, począwszy od najbliższego meczu w Warszawie. Inaczej zima we Wrocławiu może być naprawdę smutna.
Aha, zapomnielibyśmy. Zwracamy uwagę na okres 28 listopada – 6 grudnia, w którym Śląsk rozegra trzy mecze, czyli będzie grał – jak to się zwykło mówić – co trzy dni (chociaż właściwie to raz co trzy i raz co pięć). Bazując na dotychczasowych doświadczeniach, Pawłowski będzie mógł od razu zapowiedzieć, że wiosna będzie dla jego drużyny bardzo ciężka. Jakkolwiek patrzeć, przy tak wąskiej kadrze grudniowe granie co trzy dni “może okazać się zabójcze” i z całą pewnością jest to szalenie istotny problem.
Fot. FotoPyK