Nigdy nie ukrywaliśmy, że pierwsza liga to dla nas mocno zagadkowe rozgrywki. Takie swoiste piłkarskie Archiwum X – agenci Mulder i Scully mieliby przy niej pełne ręce roboty. Jedni piłkarze giną w niewyjaśnionych okolicznościach, drudzy odnajdują się w cudowny sposób – i zdarza się to nagminnie. Jednak ze wszystkich pierwszoligowych zagwozdek po zakończonej wczoraj rundzie jesiennej najbardziej frapuje nas ta związana z Olimpią Grudziądz. Była drużyna i nagle – siup, nie ma drużyny.
W sobotę podopieczni Artura Skowronka przerżnęli na własnym boisku z Wigrami Suwałki. A jak już przerżnęli u siebie z Wigrami, to szanse na to, że pokonają kogokolwiek w tym roku spadły w okolice zera. Drużyna z Suwalszczyzny zajmowała przedostatnie miejsce w tabeli I ligi i przegrała trzy wcześniejsze spotkania. Idealny rywal, by odbić się trochę od dna, czyli pozycji, którą okupuje Olimpia i złapać kontakt punktowy z innym ekipami. To miał być właśnie ten punkt zwrotny, wszak w Grudziądzu od dawna powtarzają, że ta drużyna potrzebuje meczu na przełamanie, po czym szybciutko wróci do gry. No i dupa. W 34. minucie z boiska z czerwoną kartką wyleciał Michal Piter-Bućko i było po ptokach. Na marginesie: trener Skowronek był bliski eksplozji w czasie konferencji prasowej, ale powtórki wyjaśniają, że sędzia podjął właściwą decyzję.
Olimpia jest zdecydowanie najgorszym zespołem rundy jesiennej. W 17 meczach zdobyła ledwie 10 punktów – wygrała dwa mecze, cztery zremisowała, jedenaście razy w czapę. Generalnie panowała zasada: kto nie ogra Olimpii, ten frajer. Już na przełomie sierpnia i września z klubu został pogoniony trener Tomasz Asensky. Jego następcą został Artur Skowronek. Popracował dwa miesiące, wykręcił zawrotną średnią 0,44 punktu na mecz i stwierdził, że w zasadzie nic tam po nim, nie wie co się dzieje. Jak to się szumnie nazywa – oddał się do dyspozycji zarządu. A ten widocznie nie miał nikogo lepszego pod ręką, więc dymisji nie przyjął.
Problem polega na tym, że – choć wyniki mówią co innego – Olimpia to kadrowo… bardzo mocna jak na tę ligę drużyna. Przed startem rozgrywek mówiliśmy, że w tym sezonie nie ma zdecydowanych faworytów do awansu. Jednak wśród pięciu-sześciu “niezdecydowanych” należałoby wymienić zespół z Grudziądza. Wiadomo – ostatnio w kujawsko-pomorskim urządzili sobie dom seniora, cenią tam doświadczonych graczy, ale na poziomie I ligi przykładowi Szczot, Smoliński, Łabędzki, Kaczmarek i Elsner to wciąż solidni zawodnicy.
Cztery sezony temu Olimpia zajęła jedenaste miejsce w I lidze, rok później udało się jej skończyć rozgrywki na miejscu dziewiątym, następnie była lokata szósta, a zeszłym sezonie – czwarta. Małymi kroczkami w kierunku awansu. Z roku na rok zespół był wzmacniany z myślą o Ekstraklasie. Nie inaczej było teraz, gdy miało dojść szturmu.
Z ważniejszych graczy odeszli: Arkadiusz Aleksander (24 występy w poprzednim sezonie), Bartosz Jaroch (27), Denis Popović (33), Maciej Rogalski (29).
W ich miejsce sprowadzono: Donalda Djousse, Donatasa Kazlauskasa, Tomasza Lewandowskiego, Fabiana Pawelę, Dejana Zigona.
Jeśli lekko uśmiechnęliście się pod nosem, widząc te nazwiska, trzeba ustalić fakty: jak na standardy pierwszej ligi w Grudziądzu naprawdę mogli przybijać sobie piątki i mówić o udanym okienku. Słoweniec Zigon w ogóle zapowiadany był jako kozak, lepsza wersja Popovicia. W połączeniu z kadrą, którą Olimpia już dysponowała, celowano w pudło.
I tu dochodzimy do hipotezy, która jest trochę zaskakująca również i dla nas. Skoro kadra Olimpii nie jest słabsza niż w latach wcześniejszych, a wręcz mocniejsza lub przynajmniej porównywalna, a drużyna gra skrajnie beznadziejnie, wszystko wskazuje na to, że różnicę robił… Dariusz Kubicki. Tak, tak, ten trener, którego niełatwo lubić oraz doceniać, i który dość brutalnie został zweryfikowany ostatnio w Podbeskidziu. Kubicki jest jaki jest, ale wstydu nie przynosił. On wiedział, jak poukładać te klocki, a młodsi koledzy po fachu okazali się porażkami. Szczególnie bolesne jest to dla 33-letniego Skowronka, bo o ile jego poprzednik to postać poniekąd anonimowa, o tyle on marnuje kolejną szansę. Nie tak dawno nie sprawdził się przecież w GKS-ie Katowice, więc powrót na ławkę w Ekstraklasie to dla niego perspektywa bardzo odległa. Dziś na skali nieudacznik – dobry trener zdecydowanie bliżej mu do pierwszej grupy.
Wszyscy w Grudziądzu zachodzą w głowę, nie wiedząc co się dzieje, więc proponujemy wziąć powyższe pod rozwagę. Oczywiście to tylko nasza hipoteza, wyrwaliśmy się przed szereg, ale z tego co widzimy – w Olimpii ociągają się z przedstawieniem swojej.
Fot. FotoPyK