Kilka dni po efektownej wygranej z Włochami czekał nas towarzyski mecz z kolejnym wyżej notowanym przeciwnikiem. Być może nie była to Serbia i Czarnogóra sprawiająca wrażenie tak efektownej jak dziś, ale miała kilka uznanych nazwisk. Dejan Stanković, Savo Milosević, Darko Kovacević czy… Ivica Iliev, który wiele lat później będzie kończył karierę w Wiśle Kraków. Łatwo nie było, ale ostatecznie Paweł Janas mógł mieć powody do mruczenia. Skończyło się 4:3. A było to dokładnie dwanaście lat temu.
Polacy wyszli na mecz mocno naładowani. Chcieli udowodnić kibicom i mediom, że wygrana z wicemistrzami Europy nie była przypadkowa. Że z Serbią i Czarnogórą też dadzą radę. Pogoda w Płocku, który pierwszy raz gościł biało-czerwonych, nie rozpieszczała. Było przenikliwie zimno, ale stadion zapełnił się przynajmniej w dziewięćdziesięciu procentach.
– Piłkarska jesień dobrze się dla nas kończy, ale obrona w dzisiejszym meczu była dziurawa. Jestem zadowolony z postawy Krzynówka i Kosowskiego, którzy przekonali się, że mogą grać razem i dobrze im to wychodzi. Jestem zadowolony z wyniku, który osiągnęliśmy dzisiaj, ale nie z gry moich zawodników – mówił Janas.
Siedem goli w dwóch meczach z silnymi przeciwnikami. To musiało robić wrażenie. Między 27., a 30. minutą Polacy znokautowali rywali dwoma trafieniami. Najpierw po szybkiej akcji lewą stroną Kosowski podał do Krzynówka, ten płasko po ziemi do Niedzielana, któremu pozostało już tylko skierować piłkę do pustej już bramki. Za chwilę Kukiełka wpuścił w uliczkę Krzynówka, ten odegrał do Rasiaka, który z 6 metrów nie miał problemów ze zdobyciem drugiej bramki. W drugiej połowie za strzelanie wzięli się Żurawski i Kosowski i było pozamiatane. Serbowie zdobyli trzy bramki w 20 minut, ale ostatecznie nie zdołali nas dogonić. W kraju narastał optymizm. Reprezentację oglądało się z przyjemnością.
Był to przedostatni występ Grzegorza Szamotulskiego w biało-czerwonych barwach, który w pomeczowym wywiadzie, odpalił w swoim stylu.
– Wiem, że gdyby Jurek puścił te gole, to wszyscy by mówili, że nie miał szans, a skoro ja puściłem, to będą ze mną jechali. Mnie to nie interesuje. Ja wiem, jak się prezentuję na treningach, znam swoją wartość, wiem na co mnie stać. I koledzy kadry też wiedzą. To się dla mnie liczy. Nie nadawałbym się do kadry, gdybym strzelał swojaki, a nie strzelam.