O tym, że z greckim futbolem – podobnie jak z całym krajem – nie dzieje się najlepiej, wiedzą wszyscy. Mało kto mógł się jednak spodziewać, że upadek tamtejszej drużyny narodowej będzie aż tak spektakularny, i że ledwie dziesięć lat po zdobyciu mistrzostwa Europy sięgną piłkarskiego dna. Tak naprawdę niewiele zapowiadało nadejście tak potężnego kryzysu, bo jeszcze w 2014 roku na mundialu w Brazylii Grecy potrafili wyjść z grupy, a dopiero po nim stracili swoje wszystkie atuty.
Rzecz jasna można to połączyć z objęciem stanowiska selekcjonera przez Claudio Ranieriego, którego głównym zadaniem był awans na EURO 2016. Grecy mieli dosyć łatwą grupę, a mimo to pod wodzą Włocha w trzech pierwszych meczach z Rumunią, Finlandią i Irlandią Północną zdobyli zaledwie jeden punkt. Sytuacja była trudna, ale przecież nie z takich opresji tamtejszej reprezentacji udawało się w przeszłości wychodzić. Wtedy jednak przyszedł pewien listopadowy wieczór, który rozpoczął okrągły rok greckiej tragedii, który można podzielić na trzy główne akty.
Akt I: Grecja – Wyspy Owcze 0:1 (14.11.2014)
W szeregach gospodarzy piłkarze regularnie grający w Serie A: Manolas i Torosidis w AS Roma, Karnezis i Kone w Udinese, Christodoulopoulos w Sampdorii i Moras w Hellas Verona. Do tego Samaris z Benfiki Lizbona i cała plejada graczy Olympiacosu Pireus, którym dane było grać na własnym stadionie. I chyba bardziej wymowna niż wynik była sama gra, bo przybysze z Wysp Owczych byli po prostu lepsi i wygrali zasłużenie. Ambicją nadrabiali braki w wyszkoleniu, których przecież nie brakowało, co widać nawet w akcji bramkowej. Natomiast niedługo po zakończeniu meczu Claudio Ranieri został zwolniony ze stanowiska.
Akt II: Wyspy Owcze – Grecja 2:1 (13.06.2015)
Raz w piłce nożnej może się zdarzyć wszystko, a nawet największy słabeusz jest w stanie wygrać z wielkim faworytem. Natomiast w tym przypadku rewanż tylko potwierdził smutną dla Greków prawdę – w tych eliminacjach okazali się słabsi od Wysp Owczych. Wymowna jest też tabela grupy F, która pokazuje, że dla wyspiarzy były to jedyne mecze, w których udało się zdobyć jakiekolwiek punkty. I to wystarczyło, by nie skończyć eliminacji na ostatnim miejscu:
Niewiele ponad miesiąc później następca Ranieriego, Sergio Markarian zrezygnował z dalszego prowadzenia kadry. Natomiast co do samego meczu, niewiele brakowało, by Grecja przegrała go dwoma golami, ale w końcówce meczu honor drużyny uratował (uratował?) Sokratis z Borussii Dortmund. Personalnie goście byli naprawdę mocni, ale na boisku zupełnie nie było tego widać. Natomiast reprezentanci Wysp Owczych konsekwentnie robili swoje:
Akt III: Luksemburg – Grecja 1:0 (13.11.2015)
Czyli mecz towarzyski sprzed dwóch dni, który był zarazem pierwszym pod wodzą kolejnego selekcjonera, Michaela Skibbe. Trudno więc mówić o jakimkolwiek zlekceważeniu rywala, bo przecież każdy walczył o swoją szanse. Reprezentacja Grecji była mocno przemeblowana, ale zagrali w niej tacy piłkarze jak Kyriakos Papadopulos i Konstantinos Mitroglou, a także Siovas, Karelis czy Samaris. Niecały rok po pierwszej porażce z Wyspami Owczymi Grecy uzupełnili swój bilans hańby o porażkę z 146. reprezentacją rankingu FIFA, od której niżej notowanych jest ledwie pięć innych europejskich federacji.
***
Jakkolwiek patrzeć, ciężko o bardziej haniebny okres w historii greckiej piłki. A przecież do dwóch porażek z Wyspami Owczymi i porażki z Luksemburgiem dodać należy domową przegraną ze słabiutką Finlandią, czy nawet dwa łomoty od Irlandii Północnej, która też wielką potęgą nie jest i to właśnie dzięki sześciu punktom zdobytym na Grecji mogła cieszyć się ze zwycięstwa w grupie. Co prawda eliminacje do EURO 2016 są już historią, jednak z pewnością nie można tego samego napisać o problemach. We wtorek Grecja zagra ostatni w tym roku mecz towarzyski z Turcją i wydaje się, że psychologicznego punktu widzenia stawka będzie bardzo wysoka. Będzie to mecz, który do pewnego stopnia może pozwolić zatrzeć kompromitującą porażkę z Luksemburgiem oraz zapomnieć o równie kompromitujących eliminacjach mistrzostw Europy.