Gdyby nie przełożony mecz Zawiszy Bydgoszcz z Zagłębiem Sosnowiec, już dziś zamknęlibyśmy rundę jesienną w I lidze. Ciągle jest za wcześnie, by wskazywać zdecydowanych faworytów do awansu – z grona, o którym mówiło się przed sezonem definitywnie wypisała się właściwie tylko Olimpia Grudziądz – ale musimy przyznać, że z dużą sympatią oglądamy poczynania Arki Gdynia, obecnego wicelidera rozgrywek. Nie chodzi nawet o liczbę zgromadzonych punktów, a bardziej o liczbę piłkarzy, co do których można mieć przekonanie, że drastycznie nie zaniżaliby poziomu szczebel rozgrywkowy wyżej.
O tym, że Marcusa da Silvę czy Michała Nalepę chciałoby mieć w swoim składzie kilku trenerów z Ekstraklasy wiedzieliśmy od dość dawna. Bożok, Łukasiewicz czy Alan też pewnie podnosiliby się z ławki, bo to solidni piłkarze. W ostatnich tygodniach odbieramy natomiast sygnały od kolejnych piłkarzy, przy utrzymaniu tej tendencji powrót Arki do najwyższej klasy rozgrywkowej będzie naprawdę realny.
Dziś obejrzeliśmy mecz gdynian z Chrobrym Głogów. Generalnie niezbyt ciekawy, ale jak to się mówi – momenty były. Weźmy chociażby jedyną akcję bramkową. Kawał roboty odwalił Marcus, a później: kluczowe podanie zaliczył Grzegorz Tomasiewicz, ładną asystę obrońca Przemysław Stolc, a całość wzorowo wykończył nie kto inny jak Paweł Abbott. Rozegranie jak z podręcznika, winszujemy. Cała trójka zagrała niezły mecz i to nie tylko ze względu na udział przy trafieniu. Najbardziej znany z nich Abbott strzelił już szóstą bramkę z tym sezonie, dawno nie był w takiej dyspozycji. A mógł dorzucić też siódme trafienie, minął już bramkarza, ale piłkę z linii bramkowej wybił mu obrońca. Z kolei Tomasiewicz trafił jeszcze w słupek.
Chwalimy Arkę, bo zagrała kolejne przyzwoite spotkanie i zasłużenie wygrała 1-0, ale słówko krytyki należy się też drużynie Chrobrego. Kaszana, panowie. Widać zadyszkę po nadspodziewanie udanej rundzie. Nie będziemy wam ściemniać, że wiemy, jak na co dzień prezentuje się przykładowy Dominik Kościelniak, ale jeśli tak jak w tym meczu, no to sorry – trzecia lig, dół tabeli.
W zasadzie jedynym pozytywem dla Chrobrego po tym meczu – i to w dodatku naciąganym – jest fakt, że odbył się bez udziału publiczności. Nie było przed tym kim czerwienić się ze wstydu.
Fot. FotoPyK