Wczoraj przedstawiliśmy wam raport, z którego wynika jasno: najwięcej wychowanków ligom europejskim dostarcza nie Ajax, nie Barcelona i nie Real Madryt, ale Partizan Belgrad. Zapraszamy do wizyty w tej niesamowitej kopalni talentów.
Przeciętnemu kibicowi europejskiemu Partizan Belgrad kojarzy się przede wszystkim z derbami serbskiej stolicy. Derbami, które bezwzględnie uchodzą za jedne z najniebezpieczniejszych. Z jednej strony efektowne oprawy i wspaniałe racowiska – z drugiej zaś pomeczowe jatki, które regularnie pochłaniają kolejne ofiary. Partizan od kilku lat cierpliwie pracuje jednak na markę szanowanej na całym świecie wylęgarni talentów. I choć wciąż za najlepszych jubilerów piłkarskich diamentów uchodzą specjaliści z Barcelony czy Amsterdamu, to ich bałkańscy koledzy po fachu coraz śmielej poczynają sobie w dostarczaniu utalentowanych zawodników na zachód Europy.
Co starsi kibice “Grobari” z pewnością tęsknią do czasów, gdy ich Partizan był marką o wiele bardziej popularną na Starym Kontynencie niż jest dziś. Relatywnie młody klub, bo założony tuż po II Wojnie Światowej, od początku skazany był na sukces. Powstał na kanwie dokonań jugosławiańskich partyzantów, od początku zarządzany był również przez wysokich rangą oficerów Jugosławiańskiej Armii Ludowej. Te militarne korzenie i duch walki do dziś unoszą się nad stadionem FK. Kibice klubu należą do niezwykle krewkich i fanatyczych, co już nie raz i nie dwa skutkowało interwencjami policji na trybunach. Mroczny, zdradliwy klimat belgradzkich trybun rozświetlony przez race to obrazek jaki w głowie ma przeciętny europejski kibic na myśl o meczach tej drużyny. Owszem, możesz wejść do tego świata, ale nikt nie daje ci gwarancji, że opuścisz go w jednym kawałku. Biorąc udział w meczach podwyższonego ryzyka z udziałem “Grobari” wydarzyć się może absolutnie wszystko.
Partizan w przeszłości sukcesy osiągał także na płaszczyźnie sportowej. Łącznie w swojej historii zanotował aż 26 triumfów ligowych i 12 pucharów. Swoje piętno odcisnął również na piłkarskiej mapie Europy. W 1966 roku Serbowie dotarli aż do finału Pucharu Europy Mistrzów Krajowych, gdzie ulegli 1:2 madryckiemu Realowi. I choć przez kilka kolejnych dekad “Grabarze” nie wyróżniali się szczególnie w spotkaniach międzypaństwowych to zdążyli jeszcze dwukrotnie zagościć w Lidze Mistrzów – w sezonie 2003/2004 oraz 2010/2011.
Ostatnie dwie próby wdarcia się na piłkarskie salony kończyły się jednak fiaskiem. Przed rokiem, w ramach III rundy eliminacji, Serbowie przez gorszy bilans bramek na wyjeździe ulegli bułgarskiemu Łudogorcowi Razgrad. W sierpniu tego roku dotarli już do ostatniej fazy eliminacyjnej, jednak w identynczny sposób okazali się gorsi od BATE Borysów – znów 2:2 w dwumeczu i kłopotliwa kwestia goli zdobytych na wyjeździe. Jeśli “Grobari” zachowają tę tendencję to za rok powinni zagościć w elicie. A wiedzieć trzeba, że ostatnie lata w klubie ze Stadion Partizana nie zawsze były kolorowe. Bieda i słabe wyniki w Europie notorycznie mieszały się z konfliktami jakie wynikały z braku regularnych wypłat dla pracowników. Problemy z podstawowymi opłatami związanymi z funkcjonowaniem klubu były tam na porządku dziennym, a jedyną nadzieją na lepsze jutro była konsekwentnie rozwijana idea szkolenia młodych zawodników. Przede wszystkim właśnie to pozwoliło Partizanowi wciąż regularnie zwyciężać w rozgrywkach serbskiej SuperLigi.
Świętowanie 26. mistrzostwa
Młodzi zawodnicy swoje umiejętności szlifują na boiskach SC Partizan-Teleoptik, obejmującego prawie 100 tys. metrów kwadratowych kompleksu, który jest główną bazą treningową klubu. Siedem boisk trawiastych, najwyższej jakości oświetlenie, centralny budynek o powierzchni 4 tysięcy metrów kwadratowych, liczne siłownie, sauny, sale przeznaczone do relaksu (stół bilardowy, piłkarzyki, rzutki, szachy itp.), dwie sale konferencyjne. W tym wszystkim ponad 400 młodych graczy podzielonych na sześć kategorii wiekowych. To stamtąd w świat wyruszają kolejni zdolni Serbowie. Aktualnie w Serie A brylują choćby Stevan Jovetić, Stefan Savić czy Adem Ljajić, w Bundeslidze odnajdziemy Matiję Nastasicia, zaś na boiskach angielskich głośno o Aleksandarze Mitroviciu oraz, póki co mniej, Lazarze Markoviciu. Co więcej, fachowa organizacja CIES Football Observatory przeprowadziła dokładną analizę liczby wychowanków klubów europejskich, którzy trafiają do 31 lig europejskich. Za takowych uznano graczy, którzy spędzili w danym klubie spędzili co najmniej trzy lata swojej kariery, pomiędzy 15 a 21 rokiem życia. W ten sposób obliczono, że aktualnie po Europie rozsianych jest aż 65 graczy wywodzących się z Teleoptik, co jest najlepszym wynikiem na kontynencie.
W nawiasie liczba wychowanków w pierwszej drużynie
Sześć grup wiekowych na jakie podzieleni są młodzi Serbowie aspirujący do poważnego futbolu to kategorie U-17, U-16, U-15, U-14, U-13 oraz U-12. Pierwsze cztery biorą udział w rozgrywkach organizowanych na terenie całego kraju, pozostałe dwie zaś ścierają się z rówieśnikami jedynie z Belgradu. Wszystkie grupy regularnie wysyłane są także na turnieje, które organizowane są na terenie całej Europy. Sam Partizan również stara się co najmniej raz do roku zaprosić kilka utytułowanych drużyn na swoje obiekty. Plan rozwoju szkółki Partizana zakłada nie tylko pracę nad rodzimym materiałem, ale również przeczesywanie okolicznych krajów w poszukiwaniu potencjalnych gwiazd. I tak klub organizuje obozy w Bośni i Hercegowinie, Czarnogórze, Austrii czy Słowenii. Najzdolniejsi chłopcy zapraszani są na kilkutygodniowe testy i w razie spełnienia wymogów akademii zostają w Teleoptik na dłużej. Po podbojach europejskich Serbowie postawili także na penetrację rynku australijskiego. W planach jest cyklicza organizacja obozów sportowych w czterech miastach Oceanii – Melbourne, Sydney, Adelaide oraz Canberze. Wspólne treningi z młodzieżą serbską mają odbywać się od 10 do 31 stycznia. Pierwszy tego typu obóz belgradczycy mają już za sobą.
– Europejczykom może się tak nie wydawać, ale dzieci w Australii naprawdę kochają piłkę nożną. Spotkaliśmy tam tysiące młodych chłopców, którzy nie tylko chcą wyjść popołudniu na boisko i pokopać piłkę, ale w głowie mają potężne marzenia o tym by z tym zawodem związać swoją przyszłość. Chcemy im pomóc w realizacji tych celów.
Mrówcza praca FK zbiera żniwa nie tylko w postaci kolejnych transferów do klubu ze ścisłego topu. Gabloty w siedzibie klubu stale uzupełniają kolejne puchary za osiągnięcia w futbolu młodzieżowym. W ciągu ostatnich ośmiu lat młodzieżowe drużyny Partizana wzięły udział w 61 turniejach w Europie. Aż 16 z nich zakończyły na pierwszym miejscu, 10-krotnie wracali ze srebrem i aż 12 razy stawali na najniższym stopniu podium. Siedmiokrotnie w Belgradzie zameldowały się natomiast drużyny U-17 Realu Madryt, Bayernu, Panathinaikosu, Romy, Olympique Marsylia, Porto, CSKA, Barcelony, Fiorentiny lub Olympiakosu. Bilans? 4 triumfy gospodarzy, 3 “Królewskich”. Jeśli już jesteśmy przy liczbach – dorosła reprezentacja Serbii czerpie z belgradzkiej szkółki aż siedmiu graczy, ekipa do lat 21 zaś sześciu. W 2006 roku Partizan otrzymał również prestiżową nagrodę dla najlepszego europejskiego ośrodka pracy z młodzieżą.
– Najmłodsi zawodnicy z naszej szkółki mają po osiem lat. To dobry wiek by rozpalać u nich zainteresowanie futbolem. Staramy się robić wszystko by czerpali z futbolu jak największą przyjemność. 8-latka nie da się zmotywować do ciężkich ćwiczeń opartych na schematach. Przede wszystkim chcemy rozwijać ich myślenie i kreatywność. Zamiast dać im rybę, dajemy im wędkę, na boisku muszą szukać rozwiązań niekonwencjonalnych – wyjaśnia główny koordynator akademii, Momčilo Vukotić. Jak widać po efektach pracy, założenia sprawdzają się w stu procentach, bowiem lwia część opuszczających Belgrad to zawodnicy o inklinacjach ofensywnych, którzy słyną ze świetnego wyszkolenia technicznego i błyskotliwości.
Momčilo Vukotić – legenda Partizana i “ojciec” Teleoptik
– W przeszłości większość młodych chłopaków kopało na ulicach czy w parkach między drzewami. Z kolegami na podwórku gra się tak żeby kiwać, dryblować, czarować techniką i zdobywać piękne gole. I my chcemy być dla nich takim podwórkiem, nie chcemy zabijać w nich tego piękna – dodaje Vukotić.
Akademia Partizana to książkowy wręcz przykład pracy u podstaw. Pracują w niej głównie trenerzy, którzy w przeszłości byli związani z klubem. Wspomniany Vukotić to żywa legenda “Grabarzy”, podobnie jak i wielu innych koordynatorów, którzy ukończywszy swoje piłkarskie kariery od razu brali się za kształcenie kolejnych pokoleń. Dodatkowo młodzi chłopcy trenują tuż obok seniorów. To z pewnością działa na ich zmysły kiedy wybiegając na trening, dosłownie kilka metrów od siebie widzą pierwszą drużynę przygotowującą się do meczu ligowego lub tego w europejskich pucharach. Część zawodników, którzy nie spełniają wymagań dorosłej drużyny, może zawsze przenieść się do drugoligowego FK Teleoptik, które jest własnością Partizana.
– Grałem tutaj od 12. roku życia. Przeszedłem przez wszystkie szczeble juniorskie, potem zostałem seniorem, kolejno otrzymałem opaskę kapitańską. Miałem jeszcze okazję pograć we Francji, a potem trenować w Grecji i na Cyprze. To całe doświadczenie pragnę teraz przekazać tym małym zdolniachom. Czasem boli mnie serce, gdy chłopak z którym widzę się dzień w dzień i wiem o jego rozwoju więcej niż on sam, nagle odchodzi z klubu. Ale ciągle jestem spokojny o przyszłość Partizana. Rokrocznie dostarczamy do drużyny seniorów jednego lub dwóch zawodników od razu gotowych do gry, więc nie ma najmniejszej obawy, że drużyna straci na jakości. Ważne jest też to, by budować poczucie wspólnoty. Juniorzy od początku powinni zapatrywać się na seniorów i mieć ich niedaleko siebie – to podwójna motywacja – mówi Vukotić.
Partizan na rynku transferowym działa według klucza, który często próbuje być powielany przez biedniejsze kluby europejskie – oczywiście z różnym skutkiem. Tanio kupić – drogo sprzedać, pozornie nic skomplikowanego. Wyciągnąć młodego chłopaka z mniejszego klubu, przypilnować na treningach, dać kilkanaście meczów w poważniejszej lidze i wypuścić za rozsądne pieniądze na zachód. W Belgradzie jednak warunki i opracowany schemat sprawiają, że ten mechanizm sprawuje się perfekcyjnie. Wystarczy rzut oka na ostatnią dekadę transferową tego klubu. Ani razu suma wydatków na zawodników nie przekroczyła przychodów, ba, różnice między tymi kwotami są kolosalne. Ostatnie dziesięć lat to wydane raptem 11 milionów €, zaś zarobione 110. Najczęściej pod skrzydła opiekunów z Teleoptik trafiali młodzi gracze, których umowa z aktualnym klubem po prostu wygasała. W odwrotnym kierunku nie ma już reguły – czasem udaje się uzyskać za kartę zawodniczą piłkarza kilkaset tysięcy, czasem – jak np. w przypadku Stefana Savicia – aż 12 milionów (nota bene ściągnięty sezon wcześniej za marne 300 tys.).
Najczęściej po wychowanków FK zgłaszają się drużyny z południa Europy – Włoch, Grecji czy Turcji. Jedynym zawodnikiem, który Serbię opuścił na koszt choćby Anglii był Stefan Savić, który zupełnie nie odnalazł się w Manchesterze City. Dziś jedna defensor wart jest 15 milionów, a jego lipcowe przenosiny z Florencji do Atletico Madryt kosztowały klub ze stolicy aż 25 milionów.
Jeśli jesteśmy już w Belgradzie, warto zajrzeć jeszcze na chwilę na drugą stronę muru, do największego rywala Partizanu – Crveny Zvezdy. “Gwiazda” w Serbii jest od swojego lokalnego rywala o wiele popularniejsza (wspiera ją mniej więcej połowa kraju) co wynika z aspektów historycznych – od początku uważana była za symbol wolności i zwycięstwa nad faszystowskim reżimem. Ostatnia dekada egzystencji to jednak – za wyjątkiem mistrzostwa z 2014 roku – najmroczniejszy okres w dziejach klubu. Wysokie kontrakty, nietrafione transfery i brak dochodów ze sprzedaży zawodników sprawiły, że Crvena z zadłużeniem sięgającym ponad 40 milionów euro została w sezonie 2014/2015 wykluczona przez UEFĘ z walki o możliwość gry w Lidze Mistrzów. W klubie z serbskiej Maracany z zazdrością patrzą więc na zdrowo funkcjonujący organizm Partizana i księgowego tego klubu, który rokrocznie odnotowuje imponujące zyski. A praca z młodzieżą? Czasy gdy piłkarze Crveny uchodzili za najlepszych w Europie już dawno minęły, a wspomnienia o tych wydarzeniach zdążyły pokryć się kurzem. Dziś pojęcie kuźni talentów zupełnie nie idzie w parze z tym klubem. Stadionowi sąsiaduje co prawda kilka boisk treningowych, ale z dala im do oceny choćby dostatecznej, że nie wspomnieć o jakichkolwiek próbach porównań do Partizana. Na rynku transferowym totalna posucha, kilku zawodników oddanych do Chin, kilku do drużyn z rodzimej ligi, które zaoferowały lepsze warunki finansowe. Ostatni z graczy, którego polscy kibice mogą kojarzyć, a jest wychowankiem “Gwiazdy” to… Ivan Trićkovski. Macedończyk w 2010 roku trafił do APOEL-u i, umówmy się, zawrotnej kariery nie zrobił. Obie belgradzkie legendy dzieli więc nawet nie różnica, a prawdziwa przepaść – w szkoleniu, stabilizacji finansowej oraz perspektywach. Przy naprawdę atrakcyjnych widokach FK, przyszłość Crveny to raczej ponura wizja.
Biorąc pod uwagę dynamikę rozwoju klubu i zawodników, którzy stale zasilają seniorską szatnię, awans do Ligi Mistrzów wydaje się być dla Partizana już tylko kwestią czasu. Dopiero co kibice w Europie poznali nazwiska Mitrovicia czy Joveticia, a już w kolejce czekają następni, jak choćby napastnik Ivan Šaponjić czy uważany za aktualnie największy talent w Belgradzie, rozgrywający Nikola Ninković. A kciuki za udany rozwój kolejnych pokoleń w szkółce Partizana powinniśmy trzymać choćby ze względu na profil wychowywanych zawodników – grających radośnie, ofensywnie, dokładnie tak jak przed laty grali na podwórku.
Marcin Borzęcki