Nie godzi się przeżyć dnia bez obejrzanego meczu, nawet gdy oferta starć jest tak jałowa jak dziś. Długo nie zajęło nam zdecydowanie się na FC Sankt Pauli – Fortuna Dusseldorf, czyli odwiedziny u Waldka Soboty. Konkurencji wielkiej nie było, poza tym zawsze to występ Polaka, jeszcze niedawno kadrowicza. Przypomnijmy, że Sobota gra w tym sezonie praktycznie co kolejkę, prawie zawsze wychodząc w pierwszym składzie, a Sankt Pauli już nie broni się przed spadkiem, a walczy o awans.
Jak było? Zaskakująco. Wcześniej w całym sezonie Sankt Pauli strzeliło 15 goli, a dzisiaj poprawiło bilans o cztery trafienia. Innymi słowy: nie słynęło do tej pory z ofensywnych nawałnic, ale tym razem zmietli rywali z boiska 4:0. Dość powiedzieć, że Rensing z bramki gości (pamiętacie go? Bronił w Bayernie) i tak był najlepszy w Dusseldorf, i po ostatnim gwizdku mało nie pobił swoich obrońców, co zresztą chciał zrobić wcześniej już kilkukrotnie – oaza spokoju, choć z pianą na ustach. Miał prawo być wściekły, bo gdyby nie on, rezultat mógł być i dwukrotnie wyższy. Od kibiców Sankt Pauli usłyszeliśmy, że to był najlepszy mecz tej drużyny od wielu miesięcy – mieliśmy fart, grali rzeczywiście z rozmachem, pięknie. Na ustach wszystkich jest Lennart Thy, który dzisiaj załadował cztery gole.
Nam jednak rzecz jasna najbardziej chodziło, by przyjrzeć się Sobocie. Cóż, najprościej wyłuszczyć liczby: asysta i dwa kluczowe podania. Nękał rywali z prawego skrzydła, próbował dryblingów, imponował groźnymi dośrodkowaniami. Po jednym z nich padł gol, po innym kolega z drużyny strzelił w słupek, a skuteczną dobitką popisał się Thy. Przy ostatnim golu Sobota dobrze wypuścił Rzatkowskiego na wolne pole, a ten dograł do bezlitosnego snajpera Sankt Pauli. Dodajmy jeszcze, że po faulu na Sobocie kartkę zobaczył Adam Bodzek, to też po wywalczonym przez Polaka rzucie wolnym padła trzecia bramka.
Ogółem bilans nader efektowny, jak i ogólna dyspozycja Sankt Pauli. Cała pomoc świetnie ze sobą funkcjonowała, to tu rozegrała się kluczowa batalia, którą Sankt Pauli bezdyskusyjnie wygrało, a Sobota odegrał w tym swoją istotną rolę. Technicznie przewyższał resztę, był nieustannie pod grą, aktywny… Miło było zobaczyć Waldka w formie jak za starych, dobrych czasów. Wiadomo jednak, że u niego problemem były nie umiejętności, a regularność – będziemy się więc dalej przyglądać.
Kluczowa wrzutka Polaka na 2:0, asysta na 3:0. Bramki na 4:0 nie ma na skrócie