Jagiellonia wciąż jest w dołku i od dłuższego czasu kopie w miejscu. Podopieczni Michała Probierza od początku września zdobyli cztery punkty – do pięciu porażek i jednego zwycięstwa dziś dorzucili remis. To sprawia, że wśród czterech najgorszych obecnie zespołów wciąż pozostaje trzech przedstawicieli na Europę.
Rafał Grzyb zapowiadał przed meczem, że jak trener walczył za nich, tak i oni powalczą za niego. Jaga faktycznie była zdeterminowana, pełna zapału i wygłodniała. Na dzień dobry przed świetną szansą stanął Romanczuk, potem kapitalne prostopadłe piłki otrzymywał Świderski – raz od Grzyba, raz od Vassiljewa (podanie kolejki!). Zubas był czujny, skutecznie powstrzymywał młodego napastnika Jagi, a skapitulował dopiero, gdy tamtemu pozostało dostawić nogę. Długie, świetnie wymierzone zagranie wyszło spod nogi Grzyba, Tomasik tylko „skleił”, odegrał i Probierz mógł się uśmiechnąć.
Jeśli o kimś mówić, że potrzebował zwycięstwa w dzisiejszym spotkaniu, to właśnie o trenerze Jagiellonii. Ciężko nadążyć, ile z jego ostatnich decyzji, wypowiedzi i zachowań było pod publiczkę. Wiadomo jedno: miały się one przełożyć na wynik na boisku. A goście grali naprawdę nieźle: środek pola wyglądał znacznie lepiej niż w Podbeskidziu, aktywny był Tomasik, na pozycję wychodził Świderski, obrońcy rzadko się mylili, a w razie konieczności na posterunku pozostawał Drągowski.
Ale z czasem Jagiellonia trochę przygasła. Nie potrafiła zadać drugiego ciosu, niespecjalnie już nawet do niego dążyła, jakby opadła z sił. Probierz pół godziny przed końcem wymienił dwóch zawodników, ale Mackiewicz z Sekulskim wnieśli do gry bardzo niewiele. Coraz więcej wnosił natomiast Drągowski: zatrzymał Demjana świetną paradą, gdy ten poradził sobie z defensorami Jagi w polu karnym, zatrzymał też nogami jego trudne uderzenie. W samej końcówce meczu patrzył natomiast, jak Słowak z pięciu metrów nieczysto trafia w piłkę. Gdyby trafił, zostałby bohaterem. Już wcześniej ugrał asystę przy trafieniu Mójty, teraz mógł zdobyć zwycięską bramkę.
Bez tego trafienia Podbeskidzie wciąż pozostaje bez wygranej na własnym stadionie. Jagiellonia, mimo niezłej gry przez niespełna godzinę, też nie ma powodów do radości. Zwycięzców, choćby mentalnych, ten mecz nie przyniósł.
Fot.FotoPyk