Szczęśliwie złożyło się, że w kartce z kalendarza mamy dwudniowy maraton uśmiechu. Wczoraj rocznica mianowania Franka Smudy na selekcjonera, a dziś rocznica mianowania jego szanownego pryncypała, który na scenę wszedł rok wcześniej. I o ile propozycję zatrudnienia Franza jako selekcjonera na początku rzeczywiście nieśmiało popieraliśmy, o tyle z Grzegorza Laty na stołku prezesa kręciliśmy bekę od początku do końca. Tak jest, równo siedem lat temu PZPN powołał najbardziej kompromitującego prezesa w historii.
Pozwolimy zacytować fragment naszego tekstu spłodzonego dokładnie 30 października 2008 roku. Tytuł? „Ten dziad ze zdjęcia został nowym prezesem PZPN”. Tego samego zdjęcia, które macie w kartce.
Grzegorz Lato prezesem PZPN. To wiadomość zła – na czele związku stanął człowiek o IQ mniejszym niż liczba strzelonych przez niego goli w reprezentacji. Dobra, nie będziemy szukać wykwintnych porównać – wygrał pospolity głupek, który jedyne co w życiu robił dobrze, to grał w piłkę. Każde inne zajęcie, jakiego się chwytał, kończyło się kompromitacją – był beznadziejnym trenerem, fatalnym rzecznikiem prasowym, nieudolnym działaczem i skandalicznie leniwym senatorem. Teraz jedyna nadzieja, że otoczy się ludźmi mądrzejszymi od siebie (co zresztą nie będzie trudne).
Król strzelców mistrzostw świata zwyciężył w pierwszej turze, zdobywając dokładnie tyle głosów (57), ile było potrzeba. Drugie miejsce zajął Zdzisław Kręcina, trzecie – Zbigniew Boniek. Jagodziński się wycofał, co wskazywało, że od początku chciał sobie tylko zrobić darmową reklamę i kilka razy pojawić się w telewizji.
Latę na dzień dobry zapytano, jakie ma plany. – Pojadę odwiedzić groby rodziców – odpowiedział. Boimy się, że na tym jego konkretne zamierzania na najbliższy czas się kończą.
A dzień później pisaliśmy tak:
Co musi zrobić Lato, by spełnić pokładane w nim nadzieje? Z grubsza musi być sobą. A w szczegółach…
– Musi być tak leniwy, jak leniwym był senatorem
– Musi być tak nieporadny, jak nieporadnym był trenerem
– Musi być tak ślepy na korupcją, jak był ślepy współpracując z „Fryzjerem”
– Musi być tak bezczelny, jak w czasach gdy pracował jako rzecznik w Amice
– Musi udzielać codziennie tak nieprzemyślanych wypowiedzi, jak w czwartek w „Kropce nad i”
– Musi dalej robić takie wrażenie, jak podczas prezentowania swojego programu
– Musi dalej nie znać żadnego obcego języka, jak nie zna dzisiaj
– Musi być tak pazerny, jak był w czasie pracy w Stali Mielec
– Musi bezustannie chodzić do telewizji i radia, udzielać jak największej liczby wywiadów
I wtedy będzie przepięknie! Naprawdę! Polski Związek Piłki Nożnej potrzebuje SPEKTAKULARNEJ katastrofy. Potrzebuje kogoś, kto sprowadzi go na samo dno, doprowadzi do upadku, popchnie w przepaść, zniszczy doszczętnie wizerunek. Michał Listkiewicz był lawirantem. Potrafił tuszować swoją szkodliwość poprzez rozbrajające wypowiedzi, barwne porównania, maniery. Wiedział, co komu należy szepnąć na ucho, do kogo się uśmiechnąć. Fałszował rzeczywistość. Jeśli zastąpi go absolutny burak, te resztki dobrego wrażenia mogą zniknąć. Poza tym Listkiewicz był niebezpieczny, bo wiele błędów popełniał przez swój cynizm i wyrachowanie, a nie z głupoty.
Wszystko przewidziane, właściwie co do joty. Stuprocentowa skuteczność. Czytanie życzeń z kartki, I speak the Polish, World Cup 2012, piłkoptak i takie tam… O przekrętach nie wspominając. Szkoda, że tak wspaniały piłkarz tak brutalnie zszargał sobie wizerunek, dosłownie na wszystkich frontach.