Reklama

Ostatni Górnik nastraszył wicelidera. Skutecznie.

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

30 października 2015, 20:32 • 2 min czytania 0 komentarzy

Leszek Ojrzyński podtrzymuje w Zabrzu passę – ma jedno zwycięstwo na koncie już nie po dziewięciu, a po dziesięciu meczach. Tym razem w Szczecinie nie zdobył trzech punktów, ale przynajmniej zdobył jeden. Pewnie sam nie wie, jak ten wynik interpretować: grał w końcu z wiceliderem, na jego terenie, ale Pogoń akurat nie powinna się tym przesadnie chwalić. Nie po takiej grze.

Ostatni Górnik nastraszył wicelidera. Skutecznie.

Długo byliśmy zdania, że najważniejsza informacja o tym meczu jest taka, że już się kończy. Małecki co chwila był zdziwiony decyzjami sędziego i znów robił za jeźdźca bez głowy: nie bał się odpowiedzialności, ale podejmował złe decyzje. Korzym kolejnymi akcjami pokazywał, że ani nie potrafi wygrać pojedynku biegowego, ani nie przepchnie rywala, ani nie wykorzysta sytuacji sam na sam. Kiedy natomiast Zwoliński nadbiegał w stronę Kasprzika, przepychając się z Kurzawą, biegł i biegł, aż w końcu na tym bramkarzu się zatrzymał. Zwolińskiemu zdarzyło się jeszcze położyć w szesnastce, Kopaczowi – w dogodnej sytuacji kompletnie nieczysto trafić w piłkę. Były niecelne podania, proste straty, kreatywność na najniższym poziomie… Czyli Ekstraklasa w typowym dla siebie wydaniu. O gwizdy na przerwę, przy żadnym celnym uderzeniu gospodarzy, ciężko mieć pretensje.

I moglibyśmy tak długo narzekać – w pierwszej połowie dobre było tylko uderzenie Madeja z dystansu – ale w ostatnim kwadransie coś się zaczęło dziać. Po tym, jak Matras wykorzystał dośrodkowanie z rogu Akahoshiego i bierność Słowodego z Widanowem, delikatnie się obudziliśmy. Zanim jednak doszli też do siebie goście, Kasprzik zatrzymał Dwaliszwiliego. Gdyby Gruzin trafił, byłoby pozamiatane… Górnik chciał odpowiedzieć, pytanie brzmiało: kim? Słabiutki Korzym został zmieniony przez Janotę, nie było na boisku żadnego napastnika.

Goście, mimo wszystko, ruszyli. Trener Ojrzyński opowiadał, że jego podopiecznym brakuje w końcówkach sił, a tu zapasy jeszcze zostały: do wyrównania doprowadził Kwiek. Kudła jeszcze w doliczonym czasie gry miał sporo roboty, ale obronił to, co trzeba było. Hasło, że uratował Pogoni remis, będzie na wyrost. Natomiast wicelider Ekstraklasy mocno męczył się z ostatnią drużyną i musiał drżeć o wynik. Coś tu jest nie tak…

Reklama

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...