Zdążyliśmy przeczytać dziś, że to najsłabsza Legia od 25 lat. Jeśli ktoś liczył na konkretną, piłkarską odpowiedź warszawiaków – musi jeszcze trochę poczekać. Podopieczni trenera Czerczesowa, owszem, wygrali w Chojnicach, ale porządnie się namęczyli z 16. zespołem pierwszej ligi.
48. minuta gry. Chwila konsternacji… Rybski wygrywa pojedynek z Vranjesem, a Mikita spogląda na piłkę, spogląda na bramkarza – i uderza. Odległość? Co najmniej 25 metrów do bramki. Dobry, soczysty strzał, ale raczej niezbyt skomplikowany, w kierunku Malarza. Ale Malarz zamiast piłkę łapać, jakkolwiek odbijać, to kapituluje. No i śmiesznie upada.
A hamowanie piętą wygląda tak https://t.co/fkfHO0q9wF
— Lord Koks (@LordKoks) October 28, 2015
Tylko, że nikomu w ekipie gości nie było w tym momencie do śmiechu. Mikita – były piłkarz Legii i w ogóle były piłkarz – kompletnie zaskoczył Malarza, doprowadzając tym samym do wyrównania. 35-latek nie zdążył jeszcze ochłonąć, a już miał okazję do rehabilitacji. Po tym, jak głową w piłkę nie trafił Bereszyński, sytuację sam na sam z bramkarzem przegrał Rafał Grzelak. To był znak, że u Czerczesowa nie jest dobrze. Jodłowiec i Furman do szatni, Duda i Pazdan na boisko pół godziny przed końcem. Żeby uniknąć nerwówki i kompromitacji. Przyjezdni przez chwilę mogli pomyśleć, że na całe szczęście w ćwierćfinale… gra się jeszcze rewanż.
Legia była dziś lepsza, co do tego nie mamy wątpliwości. W pierwszej połowie to ona przeważała i kontrolowała wydarzenia na boisku, choć Chojniczanka – przynajmniej do straty gola – wcale nie wyglądała na przestraszoną. Bo i nie było czego się bać. Wicemistrzowie kraju spokojnie podeszli do meczu, nie chcieli się przesadnie zmęczyć. Plan był, by coś strzelić, nic nie stracić, trzymać rywala na dystans. Ale już o tego gola wcale tak łatwo nie było, bo w ataku nie zaczął ani Nikolić (ławka), ani Prijović (poza kadrą). Biegał za to na szpicy Marek Saganowski, zupełnie dziś bezproduktywny.
Jedynie po wrzutce Kucharczyka piłkę głową skierował do siatki Vranjes, potem na 2:1 – rezerwowy Duda odnalazł się w zamieszaniu podbramkowym po… kompletnie nieudanym uderzeniu Guilherme. Legia miała więcej okazji, ale zdecydowanie brakowało jej wykończenia.
Obrońca Pucharu Polski nie chciał się zbytnio spocić, ale dla każdego ten prysznic będzie obowiązkowy. Chojniczanka nie położyła się przed rywalem – nieźle wyglądała za to w tyłach, kilka interwencji zaliczył Podleśny, do tego duże zaangażowanie i wola walki. Zresztą, aż piętnaście uderzeń ze strony pierwszoligowca jedynie potwierdza, że to nie było jednostronne widowisko. Mimo wszystko, Legia jedną nogą w półfinale.
Fot. FotoPyk