Pierwsza runda eliminacji do młodzieżowych mistrzostw Europy U-17 to sito niezbyt wymagające. Z każdej grupy wychodzą dwa zespoły z czterech, a i dla tych z trzeciego miejsca jest szansa. Biorąc pod uwagę, że Polska trafiła do grupy z Hiszpanią, Łotwą i Andorą – brak awansu nie byłby porażką, byłby katastrofą. Dopiero dziś jednak z całą stanowczością można powiedzieć, że osiągnięty został plan minimum. Polska ograła Łotwę 4:0, a dziś postawiła kropkę nad i w meczu z Andorą. Zostało spotkanie z Hiszpanią o fotel lidera, ale jedynie o fotel lidera. Awans do kolejnej rundy eliminacji już jest.
Co cieszy? Na pewno pierwsze spotkanie z Łotwą, gospodarzami tego kilkunastodniowego turnieju. Polacy wygrali czterema bramkami, a mogli strzelić jeszcze ze trzy, albo i więcej. Do tego te, które faktycznie udało się zdobyć pokazały, że ci młodzi ludzie potrafią kopać piłkę. Vide drugi gol – lob z czterdziestu metrów lewą nogą naszej “dychy”, Mikołaja Kwietniewskiego z Fulham. Dominacja od pierwszej do osiemdziesiątej minuty.
Druga dobra wiadomość – dziś też udało się zwyciężyć. Zła wiadomość? Zwrot “udało się zwyciężyć” w kontekście meczu z Andorą. Co prawda małe państewko już z Hiszpanią pokazało, że potrafi się solidnie zamurować (mecz zakończył się wynikiem 0:2), ale i tak spodziewaliśmy się więcej goli. Oczywiście, Polacy praktycznie nie schodzili z połowy rywali, momentami wydawało się, że każdy z naszych zawodników jest w stanie przedryblować pięciu-sześciu rywali, a technicznie gramy w ogóle w innej lidze – ale wynik to wynik. 1:0. Mało, bardzo mało.
Tym bardziej, że tak jak grą – nie jesteśmy oczarowani również zachowaniem Polaków. Już w trzeciej minucie jakieś symulowanie oderwania nogi i nagłe zmartwychwstanie, gdy sędzia nie zdecydował się użyć gwizdka. Odkopywanie piłki. Próba wymuszenia na arbitrze podyktowania rzutu karnego za zagranie rywala ręką. Okej, taki jest futbol, ale… to siedemnastolatkowie. Siedemnastolatkowie grający z rywalem z niższej półki, coś jak licealiści ze sportowej klasy grający z mat-fizem. Wyobrażacie sobie tych wszystkich Sebków, którzy symulują faule w klasowym starciu z Ananiaszem w okularach?
Ale odpuśćmy im, chcą już być dorośli, a przecież dorośli właśnie tak grają. Poza tym jakakolwiek krytyka nie wchodzi w grę, gdy po dwóch meczach mają sześć punktów, pięć zdobytych goli i dwa czyste konta. A gdyby zliczyć jeszcze posiadanie piłki i liczbę stworzonych sytuacji, obraz byłby jeszcze bardziej okazały. Przed nimi ostatni mecz tego mini-turnieju i jednocześnie największy sprawdzian. Hiszpania. 30 października, 18.00. Chętnie zerkniemy jak poradzą sobie z silniejszym rywalem.
Aha, nie słyszeliśmy, by ktoś z U-17 skakał po autach. To miła odmiana po wyczynach nieco starszych kolegów.
Fot.FotoPyK