Reklama

Jaga z najgorszą defensywą. Historia pokazuje, że grozi to spadkiem

redakcja

Autor:redakcja

26 października 2015, 20:38 • 3 min czytania 0 komentarzy

Wypowiedzi Michała Probierza w mediach są ostatnio równie często spotykane jak billboardy polityków na ulicach naszych miast. Wcale to nie dziwi, bo Jagiellonia spisuje się kiepsko, więc dziennikarze próbują znaleźć przyczynę zaistniałej sytuacji i proszą szkoleniowca o komentarz. A ten często odpowiada, że stracił strzelców 45 z 59 goli w poprzednim sezonie. Czy jednak aby na pewno największy problem leży w tym miejscu?

Jaga z najgorszą defensywą. Historia pokazuje, że grozi to spadkiem

Jagiellonia w obecnych rozgrywkach strzeliła 18 goli. Nie jest to może wyczyn godny pochwały, ale nie jest to też powód do wstydu. 18 bramek po 13 kolejkach to środek ligowej stawki. Ba, Korona Kielce mająca na swoim koncie tylko 11 trafień jest w tabeli piąta, a Pogoń, która ukłuła rywali tyle samo razy co Jaga, jest wręcz wiceliderem.

Widać więc, że tłumaczenie przez Michała Probierza słabszych wyników nie jest do końca trafne, bo największe problemy żółto-czerwoni mają w tyłach. 24 stracone gole to najgorszy dorobek w lidze, a przecież aż tak wielu kluczowych graczy odpowiedzialnych za szyki obronne w Białymstoku nie ubyło. Nie ma Pazdana. To jest fakt, który boli i boleć powinien, ale oprócz niego odszedł tylko Tymiński, który grywał jedynie połowę ligowych spotkań (często wchodził z ławki lub występował w pomocy) a także Popchadze. Nieobecność tego ostatniego nie można jednak traktować jako osłabienie, bo w poprzednich rozgrywkach zagrał tylko sześć razy. Nie jest też tak, że władze Jagi zapomniały braki uzupełnić. Przyszli Tomasik i Góralski, a więc piłkarze – wydaje się – lepsi niż wspomniana dwójka duet Tymiński – Popchadze.

Dlaczego zatem odejście tylko jednego ważnego gracza sprawiło, że solidna defensywa stała się bandą dzieci biegających we mgle? Właśnie nad tym pytaniem opiekun Jagi powinien pogłowić się w sposób szczególny.

Teraz nieco statystyk, aby zobrazować to jak katastrofalna w tym sezonie jest Jagiellonia, jeżeli chodzi o grę obronną, i jak poważny kłopot mają w Białymstoku.

Reklama

24 wpuszczone gole w 13 meczach (rok temu taki sam bilans zanotowali dopiero po 20 kolejkach) daje średnią straconych bramek na poziomie 1,85 na spotkanie. W ostatnich latach najgorsze defensywy ligi miały następujące średnie:

Sezon 2014/2015 − Zawisza Bydgoszcz − 1,70 (spadł z ligi),

Sezon 2013/2014 − Widzew Łódź − 1,59 (spadł z ligi),

Sezon 2012/2013 − Ruch Chorzów − 1,60 (powinien spaść − zajął 15 miejsce),

Sezon 2011/2012 − ŁKS Łódź − 1,76 (spadł z ligi)

Sezon 2010/2011 − Korona Kielce − 1,60 (utrzymała się w lidze),

Reklama

Sezon 2009/2010 − Piast Gliwice − 1,67 (spadł z ligi),

Sezon 2008/2009 − Polonia Bytom − 1,53 (utrzymała się w lidze),

Sezon 2007/2008 − Zagłębie Sosnowiec − 1,93 (spadło z ligi).

Jak widać, aby dokopać się do równie beznadziejnego wyniku trzeba się cofnąć do czasów, gdy Ekstraklasa była jeszcze Orange Ekstraklasą, a po boiskach biegali Grzegorz Piechna i Mauro Cantoro. Trudno przypuszczać, by Jagiellonia utrzymała tę średnią. Kwestią czasu jest pewnie powrót Drągowskiego czy Madery do optymalnej formy, a i Góralski wygląda na zawodnika z przyszłością. Wypada jednak, by Probierz potrząsnął defensywą na tyle, by chociaż po 30. kolejce – jak przecież miał w zwyczaju – nie musiał mówić o walce o utrzymanie. I by zawodnicy przeciętni wrócili do topowej formy z ubiegłego sezonu.

Rafał Żuk

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...