Na przykładzie polskich klubów często ostatnio przekonywaliśmy się, że nie ma co zadzierać z organami dyscyplinarnymi europejskiej centrali piłkarskiej. Niby wszyscy mają tego świadomość, ale co rusz słyszymy, że kibice w miejscu X czy Y znów zmalowali coś, czego konsekwencje mogą być srogie. W tygodniu byliśmy świadkami meczów Ligi Mistrzów i gdy opadł już kurz po sportowej rywalizacji, zagraniczne media szeroko zajęły się wybrykami kibiców dwóch klubów. Sprawy są różnego kalibru i podlegają pod różne paragrafy, ale nad obiema warto się chyba na moment pochylić.
Pierwsza jest dość lajtowa, jeśli chodzi o szkodliwość czynu. Hymn Ligi Mistrzów, adaptacja „Zadok the Priest”, dla nas po prostu „Kaszanka”. Ci, którym dane było usłyszeć go z poziomu murawy, wspominają to jako wydarzenie magiczne, ale to również powszechnie szanowana nuta – podkreśla rangę wydarzenie i zwiastuje dobre granie. Można zaryzykować stwierdzenie, że dla niektórych podchodzi pod świętość. Zamach na nią postanowili zorganizować kibice Manchesteru City, głośno bucząc, gdy „Kaszanka” wybrzmiała przed meczem z Sevillą.
Skąd ten protest? Chodzi przede wszystkim o karę dla klubu za złamanie zasad finansowego fair-play. Według fanów przepisy te mają niewiele wspólnego z ideami, dzięki której w ogóle powstały – mowa m.in. o wzmożonej kontroli wydatków i zapobieganiu zadłużaniu się przez kluby. Dla nich finansowe fair-play to przede wszystkim próba utrzymania statusu quo w europejskiej elicie – przypomnijmy, że po głowie od federacji często zbierają kluby mające obrzydliwie bogatych właścicieli, czyli głównie Manchester City i PSG. Przy okazji tej sprawy przypominano również poprzednią scysję fanów The Citizens i UEFY – chodziło o zamknięcie trybun stadion CSKA, w momencie gdy Anglicy mieli już zaplanowaną podróż i poczynili inwestycje związane z tym wyjazdem.
Buczenie na hymn LM to w ich przypadku recydywa. Ostatnim razem federacja pogroziła palcem i na tym się skończyło, teraz nie zamierza tego puścić płazem. Wszystko na to, że protest przeciwko karze zakończy się… kolejną karą
Do zdecydowanie bardziej poważnych scen doszło w trakcie meczu Dynama Kijów z Chelsea. Tu pomocne będzie nagranie wideo.
Polowanie, niestety klasyka gatunku. Czterech czarnoskórych kibiców (prawdopodobnie wspierali gospodarzy) wyłapanych przez jakichś zwyrodnialców w barwach klubu ze stolicy. Skończyło się na groźnym pobiciu. Reakcja służb zabezpieczających? Brak. Wszystko to w meczu, który poprzedzony został odezwą, mającą na celu walkę z uprzedzeniami. Po meczu oberwało się również kibicom Chelsea w jednym z pubów – wśród ofiar były też kobiety i emeryci – ale nic wskazuje na to, by był to atak na tle rasowym.
Dla półgłówków z Dynama to też oczywiście recydywa. Za rasistowskie zachowania klub był karany w ostatnich czasie po meczach z Evertonem i Bordeaux.
Co grozi mu teraz za tę patologię? Nawet wyrzucenie z rozgrywek Ligi Mistrzów! Bardzo optymistyczny wariant zakłada zamknięcie trybun na wiele spotkań. Kara może być tym dotkliwsza, że Dynamo nieźle sprawuje się w tej edycji Champions League (nie przegrało meczu, zajmuje drugie miejsce w grupie). Decyzja ma zapaść we wtorek, a eksperci wskazują, że za drastyczną ingerencją w wyniki sportowe przemawia fakt, iż UEFA mocno zaostrza swoją politykę w sprawie rasizmu. Głowa Dynama może spaść dla przykładu.